Impreza zakończyła się niestety bardzo szybko. Około wpół do piątej obudzony jakimś koszmarem pacjent spod trójki obudził się, a pielęgniarki zauważywszy na piętrze inny hałas zaraz pobiegły do pokoju Uni. Członkowie Fairy Tail na szczęście szybko zauważyli nadchodzące zagrożenie. Chłopaki ( w tym mistrz i Erza) wyskoczyli, a dziewczyny schowały się w szafie oraz łazience. Brązowooka zamknęła oczy i udawała że słodko śpi snem nie przerwanym. Kobieta w białym kitlu weszła do pokoju i rozejrzała się dookoła, następnie na zielonooką. Porozglądał się jeszcze przez chwilę, po czym opuściła pomieszczenie. Gdy tylko drzwi zamknęły się za jej białymi drewniakami wszyscy powychodzili ze swoich kryjówek.
- Fiuuu, całe szczęście, ze zdążyłyśmy... - powiedziała Levy.
- Dziękuję wam za tę cudowną imprezę. - rzekła szeroko się uśmiechając Uni.- Nigdy się tak dobrze nie bawiłam.
Dziewczyny uśmiechnęły się delikatnie. Radość leżącej na łóżku emanowała prosto na nie wlewając w ich serca miłe ciepło.Po tym wszystkim każda z nich pożegnała się i tak samo jak chłopcy wyskoczyły przez okno. Brązowowłosa uśmiechnęła się pod wąsem. W tym miejscu jeszcze nigdy nie było tak żywo i wesoło, a dzisiaj, po raz pierwszy w życiu, uwierzyła w św. Mikołaja i jego magię.
_________________________________
Była piąta nad ranem. Impreza minęła, a ona dalej nie wręczyła ostatniego prezentu. Trzymając w ręce czerwoną, papierową torbę, szła powłócząc nogami. Kątem swojego brązowego oka patrzyła na zawartość prezentu, na pluszowego smoka, patrzącego na nią czarnymi koralikowymi oczyma, w których odbijało się słońce. Przez to wyglądał jakby prosił dziewczynę go w końcu podarowała.
Rozwścieczona blondynka uderzyła się otwartymi dłońmi w policzki, upuszczając torbę
- No dobra, już dobra !! Zaniosę mu to, jasne?? - Po czym ruszyła pędem w stronę domu różowowłosego. Gnając przez ośnieżone, puste ulice czuła nieprzyjemne szczypanie mrozu. Co więcej, lekki płaszczyk nie był wystarczającą ochroną przeciwko porannemu przymrozkowi. Dysząc ciężko i sapiąc stanęła na rogu jednej z ulic i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Lucy odetchnęła. Już miała ruszyć, gdy nagle... uświadomiła sobie, że nie ma w ręku torebki.
Po raz kolejny dzisiejszego poranka rozpoczęła zapalczywy bieg. W końcu zebrała w sobie siły by się przełamać i móc podarować Natsu niespodziankę, więc nie mogła się tak po prostu poddać.
Dobiegła na miejsce startu, Na środku ulicy, na szczęście leżała nietknięta paczuszka. Blondynka przytuliła do siebie pluszaka i odwracając się na pięcie pognała. Gdy dotarła do skrzyżowania fortuna całkowicie się od niej odwróciła. Drogą jechało z zawrotną prędkością czarne volvo, a stojąca na środku jezdni dziewczyna nie miała możliwości odskoczyć. Nie była w stanie nic zrobić. Patrzyła tylko na zbliżające się światło pojazdu, a następnie doszło do wypadku. Poczuła okropny ból i mimowolnie zwolniła uścisk lewej dłoni, w której trzymała torbę. Maskotka odleciała w okolicę chodnika. Tylko ona widziała co tu miało miejsce i może, choć może tylko mi się wydawało, wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać...
Rozwścieczona blondynka uderzyła się otwartymi dłońmi w policzki, upuszczając torbę
- No dobra, już dobra !! Zaniosę mu to, jasne?? - Po czym ruszyła pędem w stronę domu różowowłosego. Gnając przez ośnieżone, puste ulice czuła nieprzyjemne szczypanie mrozu. Co więcej, lekki płaszczyk nie był wystarczającą ochroną przeciwko porannemu przymrozkowi. Dysząc ciężko i sapiąc stanęła na rogu jednej z ulic i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Lucy odetchnęła. Już miała ruszyć, gdy nagle... uświadomiła sobie, że nie ma w ręku torebki.
Po raz kolejny dzisiejszego poranka rozpoczęła zapalczywy bieg. W końcu zebrała w sobie siły by się przełamać i móc podarować Natsu niespodziankę, więc nie mogła się tak po prostu poddać.
Dobiegła na miejsce startu, Na środku ulicy, na szczęście leżała nietknięta paczuszka. Blondynka przytuliła do siebie pluszaka i odwracając się na pięcie pognała. Gdy dotarła do skrzyżowania fortuna całkowicie się od niej odwróciła. Drogą jechało z zawrotną prędkością czarne volvo, a stojąca na środku jezdni dziewczyna nie miała możliwości odskoczyć. Nie była w stanie nic zrobić. Patrzyła tylko na zbliżające się światło pojazdu, a następnie doszło do wypadku. Poczuła okropny ból i mimowolnie zwolniła uścisk lewej dłoni, w której trzymała torbę. Maskotka odleciała w okolicę chodnika. Tylko ona widziała co tu miało miejsce i może, choć może tylko mi się wydawało, wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać...
________________________
Natsu zamiast iść do swojego domu, postanowił poczekać na Lucy w jej domu. Chciał wręczyć jej mikołajkowy podarunek. Na imprezie nie miał zbytnio okazji, a nawet gdyby była, to jakby ktoś zauważył. Nie, o tym Natsu wolał nie myśleć. Wskoczył przez okno do pokoju blondynki i rozłożył się wygodnie na łóżku. W rękach przewracał srebrną bransoletkę z przywieszką w kształcie serca. Chcący, niechcący zarumienił. To wcale nie miało żadnego podtekstu. Po prostu ładnie wyglądało i nic więcej, dlatego to kupił.
Szarpiąc się z myślami, tęsknym wzrokiem spoglądał na zegar. Była już prawie 6. Na ulicach już zaczęli pokazywać się pierwsi przechodnie, a jej jeszcze nie ma. Westchnął przeciągle.
- Chyba się przejdę jej poszukać. - powiedział sam do siebie, po czym wyskoczył przez okno.
Szedł z rękami skrzyżowanymi za głową rozglądając się na wszystkie strony. W końcu niemożliwym było, żeby Lucy się zgubiła pewnie po prostu albo się wlecze, albo się gdzieś zatrzymała.
Gdy doszedł do skrzyżowania pewna rzecz przykuła jego uwagę. Koło jezdni leżał pluszak, tan sam pluszak, którego wczoraj zakupiła. Podbiegł szybko w tamto miejsce i podniósł z ziemi mokrą maskotkę przyjrzał się jej dokładnie.Nie wierzył, że mogłaby zgubić prezent dla Levy ( facepalm ). Odwrócił się w stronę jezdni i odebrało mu mowę. Śnieg na środku ulicy przybrał czerwoną barwę.
___________________________________
Uni leżała na swoich łóżku, przeglądając wszystkie otrzymane prezenty. Zaczęła od sześciopaka od Cany. Dyskretnie rozejrzała się po pokoju i wyciągnęła jedną butelkę Reds'a. Otworzyła i pociągnęła łyka.
- Tfffff, gorzkie. - powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem. - Nie wiem jak się można od tego uzależnić.
Przeglądała wszystko. Świeczki, słodkości, kartki z życzeniami, pluszaki, książki, biżuterię. Prezentów było tyle ile wszystkich członków. Gdy już pobawiła się wszystkim na samym końcu wzięła do ręki prezent od Mikołaja. Patrząc na nie lekko się zaczerwieniła.
- Kto w ogóle zrobił to zdjęcie, hmm?? Pewnie Zu. Kto jak kto, ale nie umie się kontrolować.
Uśmiechnęła się szeroko. Nawet jeśli to ją troszeczkę krępowało to cieszyła się z tego podarku. Położyła fotografię na stoliku i cały czas patrzyła się na nią.
Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Pewnie pielęgniarka, pomyślała i odwróciła się. Niestety jednak, nie było to panienka w białym kitlu...
- C-co... - wyjąkała, a jej oczy zrobiły się ogromne niczym spodki.
CDN.
No i w końcu dodałam. Napisany był już jakiś czas temu, ale nie miałam kiedy go dodać. Ja nie wiem. Przez tą szkołę w ogóle nie wyrabiam. NO, ale na szczęście za w sobotę zaczną się ferie świąteczne, więc chyba będę mogła częściej wpadać. Jak na razie mam nadzieję, że miło spędzicie ten świąteczny czas. Kto wie, może macie jakieś plany, albo ktoś ma plany względem was.... Nigdy nie wiadomo, w każdym bądź razie życzę wam cudnych świąt, wielu prezentów i w ogóle magicznych wręcz świąt.
Blog jest genialny! Niemogą się dodzekać kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPoczątek taki radosny, a potem... Już widzę tą mine Natsu jak zobaczył zakrwawiony śnieg a na środku Lucy :O Zdenerwowałam się i zmartwiłam...pisz co teraz ^^ Tym bardziej, że za nic nie mogę wpaść na to kto zawitał teraz u Uni! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwieeetneeee1
OdpowiedzUsuńOchhh ,biedny Lusiak!(Lucy)
Mam nadzieję ,że nie będzie mu nic...
Etto... Kto przyszedł do Uni... Ciekawe...
Czekam na więcej ;)
Ps.: Też piszę :D
Jeśli jesteś zainteresowana Bleachem to zapraszam do mojego bloga :D
http://michiko-opowiadanie.blogspot.com/