środa, 31 października 2012

SPECIAL 1 HALLOWEEN

   Drodzy czytelnicy. Ten post jest rozdziałem specjalnym. Będzie on zdecydowanie krótszy od standardowych,( przynajmniej takie są plany ). W Specialu dowiecie się co się działo w Fairy Tail zaraz po wstąpieniu Uni do gildii, a dokładniej 31 października. Takiego jak dziś, przy pełni księżyca, takiej jak dziś, gildia obchodziła swoje święto.!


- NIE MA MOWY!! Nie wyjdę w czymś takim!! - wrzeszczała na wszystkie strony blondynka.
   Mirajane i Erza trzymały ją, by nie mogła się wyswobodzić, ale Lucy nie miała zamiaru dać za wygraną. Ugryzła białowłosą, uwalniając się i zaczęła uciekać. Niestety, próba była spalona. Czerwonowłosa przyłożyła gwiezdnej czarodziejce miecz pod sama brodą. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Przegrała  walkę, a to oznaczało najgorsze. Siłą została wciśnięta w jeden z Halloween' owych kostiumów. Nie było to jednak takie przeciętne przebranie. Był to bardzo skąpy strój kotki, przed którym blondynka tak bardzo starała się obronić. Gdy najsilniejsze członkinie Fairy Tail skończyły ,, pomagać " koleżance w założeniu cosplay'u, blondynka została popchnięta na scenę, pod którą siedzieli wszyscy członkowie Fairy Tail. 
   Wszystkim po kolei odebrało mowę i mimowolnie się zaczerwienieli.


     Jeśli chłopcy byli zaczerwienie, to Natsu przybrał buraczany odcień, po czym został odrzucony do tyłu intensywnym krwotokiem z nosa. Wszyscy zebrani zaczęli gwizdać i bić brawa siedzącej na scenie dziewczynie. Ta tylko zawstydziła się ogromnie i zasłaniając rękoma biust, skryła się za czerwoną kurtyną. Miała ciężki oddech. Dawno nie przeżyła takiego upokorzenia. 
- Idź się przebrać.
   Lucy usłyszała nad sobą dziecięcy głos. Dopiero teraz zauważyła stojącą obok niej Uni, nową członkinię gildii. Nie wyglądała jednak tak jak zazwyczaj. Jej piękne proste włosy została potraktowane lokówką, w zielone niczym trawa oczy, wsadzono czerwone szkła kontaktowe, o pionowych źrenicach. Ubrana była w czarną sukienkę bez ramiączek sięgającą zaledwie do połowy ud. Wykończeniami była czerwona falbanka, która również znajdowała się pod biustem . Na nogach miała prześwitujące rajstopy oraz wysokie na pięć centymetrów czarno- czerwone koturny. Na ramiona narzucono jej pelerynę, a w żeby wsadzono parę sztucznych kłów. 
   Ona również była zawstydzona. Nie chciała wychodzić tak ubrana. Gdy usłyszała swoje imię. Odwróciła się w przeciwnym kierunku, po czym zaczęła uciekać, ale w tym momencie została złapana przez Mirajane, która jednym, zgrabnym uderzeniem wrzuciła małą wampirzycę przed oczy wszystkich zebranych. Uni stała w miejscu zamurowana. Nie miała pojęcia co zrobić, więc chwyciła za pelerynę i szybkim ruchem zakryła się nią i w tym momencie zamiast dziewczyny na scenie stał Horava uśmiechający się do publiki. Wyglądał jak zazwyczaj, po za tym, że również miał na sobie pelerynkę. Ukłonił się nisko. W tym momencie większość zebranych wstała i poczęła nagradzać wspaniałe widowisko brawami, a stworek drobnymi kroczkami opuścił podwyższenie.
- To było świetne Uni. - padło z ust Lucy.
- Dzięki. - odpowiedziała nieśmiało wampirka. - To wszystko dzięki Horavie. - wskazała dłonią na przyjaciela.
   Brązowowłosa szybko zrzuciła z siebie krępujący strój, tak samo jak blondynka i we dwójkę zeszły na widownie. Teraz na scenę wkroczyła Erza. Właściwie wkroczyła to źle powiedziane, bo ona wręcz frunęła. I to dosłownie. Na miotle siedział przebrana za czarownicę.


    W dłoni trzymała różdżkę, zakończoną dyniową głową. Jej występ również wywołał  niemałe poruszenie wśród widowni. Po niej występowały jeszcze Bisca, Levy, Cana, Mirajane i wiele innych członkiń gildii.


   Na tym zakończył się występ dziewczyn. Teraz na scenę mogli wejść chłopacy oraz kilkuosobowe pary. W tej części największą sensację wywołali Gajeel i Happy.


   Wszyscy na widowni zamarli, a część o słabszych nerwach zaczęła krzyczeć na widok chłopaka, który tylko śmiał się z całej tej szopki. Zaraz po nim na deski wstąpił Happy.


   Nikt nie spodziewał się takiego występu niebieskiego kota.
- JESTEM SLASHER. - zawył ochrypłym głosem, machając we wszystkie strony, trzymanym w ręku tasakiem. Po tem na scenę wyszedł Gray, ale jego występ był bardziej komedią, niż czymkolwiek innym. Otóż za kurtyną podobno był przebrany, jednak na scenę wszedł nagi. Cana krzyknęła z widowni.
- Przerażający nudysta! Uciekajcie póki możecie! AAAAA!!!!
   Ciemnowłosy spojrzał w dół i się przeraził. Urwał kurtynę, zasłonił się nią i z niewinnym uśmiechem powoli opuścił deski parkietu. ostatni był Natsu, który przebrał się za siebie, z tą tylko różnicą, że była to damska wersja jego.


   Ach, ta charakteryzacja. A królem imprezy został Gajeel za najbardziej przerażającą postać. Królową natomiast mianowani Erzę. Ta jednak odmówiła i za poparciem innych dziewczyn korona trafiła w ręce Levy. Na początku nie chciała jej przyjąć, ale możliwość odebrania nagrody wraz z Gajeelem była dla niej bardzo ważna. Po za tytułem para została również reprezentacyjną parą gildii, a żeby to przypieczętować zrobiono im wspólną fotkę...


   Natsu był trochę przybity. Miał nadzieję, że uda mu się wygrać i wraz z Lucy otrzymać tytuł króla i królowej Halloween. Blondynka zauważyła przygnębienie różowowłosego, więc aby go pocieszyć mocno go przytuliła.



  Pożegnał się z przyjacielem, a zaraz po tym opuściła grą. Chłopak mimo to dalej stał w miejscu wpatrując się tępym wzrokiem w miejsce, gdzie przed chwilą stała Lucy. Stał i stał, aż w końcu przegrał. Krwotok z nosa i spotkanie z podłogą były następnymi rzeczami jakiego spotkały go tego dnia. Z powodu nadmiaru wrażeń chłopak szybko zasnął, a śniła mu się Lucy w kocim stroju.
- Lucy... - Natsu szczerzył się głupio przez sen.


Dziękuję bardzo!

   Cóż różnił się od reszty moich rozdziałów, no ale to w końcu Special, więc powinien być inny niż zazwyczaj. Mimo to mam nadzieję, że się wam spodobał, no a przynajmniej nie odstraszył. ^^ Po za tym z okazji Halloween chciałabym życzyć wszystkim moim czytelnikom miłej zabawy, gęsiej skórki oraz próchnicy xD Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i czekam na wasze opinie. Aha, zapomniałabym... miłego, długiego weekendu ^^

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 31 - ,, Emocje "

   Uni wygodnie rozsiadła się na trawniku. Koło niej miejsca zajęły dwie pozostałe dziewczyny, tak aby mogły spojrzeć w twarz siedzącemu pod drzewem chłopakowi. Przez kilka minut panowała niezręczna cisza. Gray. który nie mógł już wytrzymać z niecierpliwości pierwszy zabrał głos.
- Czy mógłbym się łaskawie dowiedzieć kim są te dziewczyny. - pytanie było skierowane do Uni, ale to nie ona udzieliła odpowiedzi.
- Jestem Asuka. - padło z ust czerwonowłosej. - Mam 17 lat, a obok mnie siedzi Shadows. - czerwonooka puściła w stronę chłopaka perskie oko. - Jest ode mnie o rok młodsza. Od jakiegoś czasu razem podróżujemy, a Uni jest naszą przyjaciółką.
- Poznałyśmy się rok temu, za pomocą czatu ,, World of Wonder " - teraz to Uni zaczęła opowiadać. - Poza Asuką i Shadows były jeszcze dwie dziewczyny, z którymi nawiązałam znajomość. Jedna miała na imię Zu, natomiast druga, Salae. W piątkę podróżowałyśmy po świecie, wykonywałyśmy misje od różnorakich NPC-ów. Całkiem szybko nabiłyśmy wysokie poziomy. W trakcie całej tej przygody znalazłam jajo Horavy.- powiedziała, obdarzając stworzonko uroczym uśmiechem. - Ogólnie było nam razem dobrze, ale pewnego dnia...
    Zielonooka przerwała. Gray chłonął z jej ust każde słowo. Gdy zamilkła, chłopak trząsł się z podniecenia. - Co się stało? - zapytał niecierpliwie
   Uni zwiesiła głowę, a jej przyjaciółki spojrzały na nią ze smutkiem. Zorientowały się, że dziewczyna nie chce dłużej ciągnąc tego tematu. Brązowowłosa gwałtownie wstała i ruszyła w stronę jednego z budynków mieszkalnych. Z jej oczu kapały pojedyncze łzy.
- Idę dokończyć naszą misję. - powiedziała wycierając mokry policzek.
- O co chodzi???
- Słuchaj! - powiedziała Shadows z powagą na twarzy. - Zdradzę ci jeden z naszych sekretów. Otóż od trzech miesięcy... Nie możemy się wylogować.


_________________________________________



   Natsu opuścił mieszkanie koleżanki. Najwidoczniej po słowach Erzy czuł się bardzo skrępowany. Godzinami włóczył się po ulicach. Nie miał ochoty iść do domu, ale nie miał też co z sobą począć. Skoczył tylko po coś na ząb. Chodził tak i chodził, aż słońce schowało się za horyzontem. W końcu postanowił zobaczyć, czy Erza i Lucy już śpią. Raźnym krokiem skierował się w stronę posesji czerwonowłosej. Głównym nie wejdzie, bo znowu zostanie nakryty, więc zaczął szukać innego rozwiązania. Znalazł. Jedno z okien było otwarte. Co prawda znajdowało się ono jakieś 6 metrów nad ziemią, ale kto by się tym przejmował. Ciężko powiedzieć jak, ale jakimś cudem udało mu się tam wskoczyć. Znalazł się w małym pokoiku. Była tu spora meblościanka oraz wygodne łóżko, koło którego stała malutka szafka nocna,a na niej zdjęcie małej Lucy i jej rodziców. 
   Chłopak patrzył chwilę na zdjęcie, gdy nagle usłyszał, że drzwi pokoju otwierają się. Nie myśląc wiele ( co jest dla niego dosyć naturalne ) odłożył fotografię na miejsce, a sam ukrył się w łóżku, przykrywając się pierzyną. W drzwiach stała blondynka, która nie miała na sobie nic poza białym ręcznikiem. Wyciągnęła z jednej z szafek suszarkę i usiadła na łóżku, zaraz koło Natsu. Różowołosy wziął głęboki wdech. Lucy znajdowała się w tej pozycji jakieś 3 minuty. Po tym wszystkim zrzuciła ręcznik i zaczęła się przebierać. Chłopak, który wystawiał oczy spod kołdry zalał się rumieńcem. To był pierwszy raz w jego życiu, kiedy zobaczył gołą kobietę. Co więcej.... podobał mu się ten widok.... Dziewczyna już przebrana w pidżamę wślizgnęła się do łóżka i momentalnie zasnęła. Natsu chciał wykorzystać moment i uciec z pokoju, ale został powstrzymany. Blondwłosa obróciła się na boku z zamkniętymi oczyma i zaczęła przez sen wołać Dragneela.  Chłopak chciał to zignorować, ale nie zdążył. Dalej śpiąca Lucy objęła go rękami i wtuliła się w jego tors. Nasz strażak był w potrzasku. Nie był w stanie odejść nie budząc Lucy. Leżał tak i leżał, aż w końcu zasnął...


_____________________________________


- Jak to nie możecie się wylogować? - zapytał z niemałym zaskoczeniem w głosie.
- Dokładnie 3 miesiące temu, podczas próby opuszczenia gry, okazało się, że wylogowanie jest niemożliwe.  Nasze konsole najwidoczniej zostały zarażone jakimś wirusem. - czerwonowłosa patrzyła ciemnowłosemu prosto w oczy. - Kontaktowałyśmy się nawet z administracją, ale oni również nie mają pojęcia o co chodzi. Szukają rozwiązania, ale idzie im to dosyć opornie. Dlatego się rozdzieliłyśmy. Na własną rękę zbierałyśmy informacji o tej sytuacji, jakiejkolwiek wskazówki, ale na nic takiego nie natrafiłyśmy.
- Czy potrafisz sobie wyobrazić jakie to uczucie, gdy nie jesteś w stanie powrócić do swojego ciała?? - wykrzyczała chłopakowi w twarz dziewczyna o czerwonych oczach! - Czy ty rozumiesz jak czuję się Uni, która...
   E tym momencie ucichła. Jej oczy gwałtownie się rozszerzyły i spojrzała w stronę pobliskiego drzewa. Koło niego stała opierając się o spróchniałą korę zielonooka postać o brązowych włosach, patrząca ze smutkiem na całą tą scenę. Z jej oczu pociekł strumień gorzkich łez, a z ust padł pełen wściekłości krzyk.
- DLACZEGO?? DLACZEGO!? DLACZEGO MU POWIEDZIAŁYŚCIE!? - i pobiegła w przeciwnym kierunku.
- UNI, Czekaj! - wykrzyknęła cała trójka, a chłopak rzucił się w pościg za dziewczyną. Był bardzo szybki, ale i tak nie mógł dogonić dziewczyny. Czuł przytłaczający dziewczynę smutek. Nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa, ale on się nie poddawał. Uciekinierka również poczuła zmęczenie i zatrzymała się na moment. Chłopak wykorzystał chwilę i chwycił brązowowłosą za rękę.
- Puszczaj mnie !! - wrzeszczała 
   Gray nie mógł patrzeć na jej zaczerwienione od płaczu oczy. Złapał dziewczynę za drugą rękę. Zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć i rzucać się niczym opętana, ale nie dawało to żadnego efektu. Chłopak nie miał zamiaru puścić, ale i dziewczyna nie chciała się poddać.
- Słuchaj... -powiedział półnagi osiemnastolatek.
- PUSZCZAJ MNIE !
- Słuchaj!
- NIEE!!
- Uspokój się!
- NIEEEE! - wrzeszczała zdzierając sobie gardło.
   W tym momencie chłopak wiedział, że w ten sposób nie wygra, więc nie powstrzymując się ani chwili zgiął kolana, przyciągnął twarz Uni do swojej i złożył na jej ustach gorący pocałunek...


CDN.
Cóż nie wiem, czy mi dobrze wyszedł.
Mimo to myślę, choć w drobnym stopniu przypadł wam do gustu.
Według mnie początek jest dosyć kiepski,
ale potem chyba nie najgorzej.
Czekam na wasze opinie w komentarzach.
mam również w planach zrobienie speciala 
z okazji Halloween, więc bardzo prawdopodobne, że
pokarze się już jutro. Pozdrawiam gorąco wszystkich czytelników,
a rozdział z dedykacja dla Zu 

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 30 - ,, Spotkanie "

- O Boże...
   Na podłodze leżał nieprzytomny, różowowłosy chłopak
- Natsu?
   Chłopak momentalnie się pozbierał i wstał na równe nogi. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, dopiero po 5 minutowej obserwacji zauważył stojącą obok blondynkę.
- Lucy?? Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony.
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie... - odpowiedziała uderzając się w głowę otwartą dłonią.
   Różowowłosy rozglądnął się na wszystkie strony, by sprawdzić, czy nikt go nie podsłucha, a potem szepnął brązowookiej do ucha.
- Chciałem wywinąć Erzie figla. - w tym momencie został po raz drugi tego dnia uderzony patelnią w twarz.
   Zawył z bólu, a blondynka patrzyła na niego zagniewanym spojrzeniem. Chłopak przeprosił za swoje zachowanie,  więc Lucy zaprosiła go do środka na pulpety. Nie były jeszcze gotowe. Między tą dwójką zapadła niezręczna cisza. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że w tej chwili są tu tylko we dwoje. Sam na sam, tylko ona i on. Na samą myśl a zrobiła się czerwona. Potrząsnęła energicznie głową, by się uspokoić i w tym momencie zobaczyła, że chłopak bardzo uważnie i z wielką powagą się jej przygląda.
- C...Co jest? - zapytała speszona.
   Tym pytaniem wyrwała Natsu z zamyślenia. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- A co ty tu właściwie robisz?
   Blondynka zaczęła opowiadać jak to po całej akcji z pożarem zamieszkała u Erzy, jak to się im razem miło mieszka i wiele innych.
- A dlaczego ścięłaś włosy? Bo mnie to strasznie nurtuje.
   Oczy dziewczyny posmutniały. To był temat tabu, o którym nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać. Po za tym obiecała szkarłatnowłosej, że nikomu nie opowie o gilotynie. Uśmiechnęła się i powiedziała, że miała po prostu taką zachciankę.
- Rozumiem. Szkoda. Bardziej mi się podobałaś z dłuższymi.... Z-znaczy dalej mi się podobasz...-zaczął się jąkać. - N-no w znaczeniu, że d-dalej jesteś ładna... Znaczy się zawsze byłaś ładna. Tak jak każda dziewczyna... No ten no, chodzi o to, że wszystkie dziewczyny są ładne, a-a-ale ty bardziej...
   Na twarzy różowowłosego pojawił się ogromny burak. Blondynka patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma i zaczerwienionymi policzkami.
- Aha... - nie była w stanie nic więcej wykrztusić.
   W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się,a do kuchni, z ogromnym uśmiechem na twarzy, wbiła Erza.
- Cudnie pachnie. - powiedziała niczym słowik.
   Dopiero po chwili zobaczyła siedzących przy stoliku Lucy i Natsu całych czerwonych.
- Ojejku jej. Już wam nie przeszkadzam... - i chichocząc pod nosem pobiegła w stronę swojego pokoju, a dwójka przyjaciół siedziała jeszcze bardziej się czerwieniąc.


____________________________________


   Uni stała koło tablicy ogłoszeń. Nie miała ochoty siedzieć w miejscu, więc postanowiła wyruszyć sobie na jakąś misję. Jej oczy przelatywały za zlecenia na zlecenia, aż w końcu znalazła całkiem interesujące zadanie. Łatwe i dobrze opłacalne. Pomoc pobliskiej wiosce w odnalezieniu jej burmistrza. Dziewczyna wydarła kartkę i podeszłą do baru. Stanęła przed białowłosą i podała jej świstek papieru.
- Chciałabym pójść na tą misję.
   Mirajane zaczęła wertować treść ogłoszenia. Po chwili zapytała:
- Chcesz iść na taką misję sama?
- Nie idę sama. Horava też bierze w niej udział. - odpowiedziała
- No właśnie. W razie potrzeby obronię Uni. 
- Nie pójdziesz sama. To twoja pierwsza misja, więc kogoś z tobą poślę. - usłyszała za plecami głos Makarova.
- Ale...
- Pójdziesz z Grayem.
   Ciemnowłosy wstał z krzesła i podszedł do mistrza. Zgodził się wyruszyć na tą misję. Mimo to Uni nie uśmiechała się ta propozycja. Sama by sobie śpiewająco poradziła, a w ten sposób będzie musiała podzielić się nagrodą z półnagim chłopakiem. Nie mając zbytnio innego wyboru przystała na propozycję dziadziusia i szybko wyruszyła zakupić itemy na podróż. 
   W gildii pozostali stojący obok siebie Horava i Gray. Czerwone stworzonko spojrzało na chłopaka spode łba.
- Tylko spróbuj ją podrywać,a zabiję.
- Ty mi grozisz ??
   Między tą dwójką dało się wyczuć napiętą atmosfery i gromy między ich spojrzeniami. Mimo to obyło się bez walki. Gray stał w zamyśleniu. Według niego nowa była całkiem urocza, no przynajmniej dopóki od niej nie oberwał. Myślał o tym jak słodko wygląda, kiedy się uśmiecha, a także jak biednie wyglądała w trakcie jednego z jej ataków. Czuł, że potrzebuje pomocy, ale od nikogo nie chce jej przyjąć. Po za tym nie dawała mu spokoju jeszcze jedna rzecz. To, że odkąd ją poznał, ani na chwilę nie może przestać o niej myśleć. Nerwowo zaczął kręcić głową, by choć na chwilę się uspokoić.
   W tym momencie drzwi gildii otworzyły się, a niska dziewczyna podbiegła do Graya i Horavy, po czym pociągnęła ich za sobą.
- Czas zacząć misję!! - wykrzyknęła.
  

_______________________________________


   Wioska Arcuz znajdowała się niedaleko Magnolii. Zaledwie godzinę drogi od budynku Fairy Tail. Uni kroczyła dumnie, nosząc na ramieniu swojego najlepszego przyjaciela. Trochę z tyłu szedł powolnym krokiem chłopak mający na sobie tylko i wyłącznie bokserki. Pogwizdywał sobie cichutku starając się myśleć tylko i wyłącznie o misji.
   Gdy cała ekipa do bram wioski musiała pokazać swoje znaki. Szybko uwinęli się z tą formalnością, po czym rozdzielili się, by zdobyć jakiekolwiek informację. Niestety NPC-ci nie wiedzieli wiedzieli o tym wydarzeniu, a ich informacje były wręcz bezużyteczne. Gray już chciał się wylogować, aby na spokojnie przemyśleć wszystko, gdy nagle zobaczył wychodzące z budynku miejskiego ratusza dwie zakapturzone postaci. Chwycił za rękę Uni i pociągnął ją w kierunku podejrzanych typów, a sam rzucił się na jedną z postaci, trzymając w ręku lodową kosę. Osoba w kapturze szybko zareagowała a w jej ręku również pojawiła się identyczna kosa z tą tylko różnicą, że nie była zrobiona z lodu, a jakiejś dziwnej czerwonej sustancji. Zakapturzony szybko sparował cios i  w tej chwili Gray się w epicentrum wybuchu. Chłopak odleciał parę metrów uderzając w drzewo. Gracz trzymający w ręce kosę rzucił się na bezbronnego, gdy nagle brązowowłosa krzyknęła.
- Asuka! Shadows!
    Postać zatrzymała się i zdjęła kaptur. Była to dziewczyna o spiętych w wysokiego kuca czerwonych włosach i brązowych oczach. Figurę miała niczego sobie. Ubrana była w zwykłe, niebieskie dżinsy oraz szeroką, czarną bluzkę. Na stopach najzwyklejsze tenisówki. 
- Uni.. - padło z ust dziewczyny.
- Hej, Asuka... - i w tym momencie do zielonookiej podbiegła druga dziewczyna. 
   Miała ona czarne włosy. Z tyłu krótko ucięte, natomiast z przodu dwa pukle hebanowych włosów sięgało aż do pasa. Miała głębokie, czerwone oczy. Ubrana Była w długą, czarną tunikę z ogromną kieszenią na brzuchu oraz wysokie, aż za kolana czarne kozaki.
- Hejka, Shadows. - powiedziała z uśmiechem brązowowłosa.
- Uni... Ile to już minęło, odkąd się rozdzieliłyśmy. - powiedziała.
   Uni tylko się uśmiechnęła i podrapała po głowie.
- Ty je znasz? - padło z ust siedzącego pod drzewem chłopaka.
   Dziewczyna tylko pokiwała głową.



    CDN.
I jak? Może by?
Wydaje mi się, ze jest dłuższy niż zazwyczaj,
no ale może mi się tylko wydaje.
Mam nadzieję, ze się wam spodobał. Oczywiście standardowo
byłoby mi bardzo miło móc przeczytać 
opinię na jego temat w komentarzach.
A rozdzialik dedykuję Yashy.^^


sobota, 27 października 2012

Rozdział 29 - ,,Mała"

-WENDY! - zawołał Makarov.
   Z tłumu wyłoniła się postać dziesięcioletniej dziewczynki o długich, niebieskich włosach. Koło niej dumnym krokiem szła biała kotka. Marvell uklękła nad brązowowłosą, a jej ręce zabłysnęły delikatnym, błękitnym światłem. Posiadała magię leczniczą, bardzo rzadką i wyjątkowo przydatną. Mimo iż zużyła prawie całą manę, zielonooka dalej wiła się po ziemi brudząc posadzkę szkarłatną cieczą. Wendy spojrzała smutnym wzrokiem na mistrza. Jej zdolności były w stanie wyleczyć wszelkie zatrucia i odnowić punkty życia, a Uni jakby była na nie odporna. Ludzie nie mieli pojęcia co zrobić. Gapili się tylko na tę scenę z szeroko rozdziawionymi ustami. Cała ta akcja trwała zaledwie dwie minuty. Po tym czasie dziewczyna podniosła się jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Wybaczcie. - powiedziała nieśmiało.
- Co to było? - zapytał mistrz.
- Przepraszam. - wydukała. - Od dziecka miewam takie ataki. Są krótkie i pojawiają się w równych odstępach czasu. Mniej więcej co miesiąc. ( coś jak okres xD )
- Na pewno nic ci nie jest? 
- Nic, a nic. - dziewczę wypięło mężnie pierś.
   Członkowie Fairy Tail nie wiedzieli jak zareagować. Postanowili, więc nie męczyć więcej kasztanowowłosej i kontynuowali przyjęcie, zapraszając do zabawy nowo przybyłą. Uni uśmiechnęła się delikatnie. W tym momencie została pociągnięta na bok przez białowłosa piękność, modelka ,, World of Wonder ", Mirajane. 
- A więc, gdzie chciałabyś mieć znak gildii?
    Dziewczyna pokazała palcem na lewy policzek.
- Kolorek??
- Zielony.
   W tym momencie na twarzy Uni pojawił się gildyjny symbol. Chwyciła się za policzek i zachichotała.
- A ja to co?? - koło nogi Strauss stał z naburmuszoną miną Horava.
- Wybacz. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. - A ty gdzie chcesz znak.
- Ja chcę czerwony na plecach, albo nie na brzuchu. Nie, nie... Może by tak na ogonie... JUŻ WIEM. Na czole. - dotknął małą łapką swoją główkę, na której momentalnie pojawił się tatuaż. Stworek odwrócił się w stronę przyjaciółki. - I jak wyglądam?
- Wspaniale. - odpowiedziała dziewczyna.
- Witajcie w Fairy Tail. - za plecami Uni stał osiemnastoletni chłopak.
   Miał on śmieszne, różowe włosy i banana zajmującego pół twarzy. Za nim stała  blondynka o figurze klepsydry.
- Miło Cię poznać. Jestem Natsu, a to jest Lucy - wskazał dłonią na stojącą z tyłu brązowooką, która przyjaźnie uśmiechała się do dziewczyny.
- Uni. - przedstawiła się dziewczyna. 
- A ja jestem Horava. - wykrzyknął stworek kopiąc z całej siły chłopaka. Natsu chwycił się za stopę i zaczął skakać na jednej nodze. - Nie próbuj nawet zarywać do Uni, bo skopię Ci tyłek.
    Zwierzę wskoczyło na stół, by móc spojrzeć przeciwnikowi w oczy. Atmosfera między tą dwójką drastycznie zgęstniała.
- Jakbym się bał takiego bobasa jak ty.
- Zamknij japę, napaleńcu. Już ja ci poprawię światopogląd... - z tymi słowami rzucił się na chłopaka zaczął go gryźć. 
    Między nimi trwała zacięta walka. Uni tylko chwyciła się za głowę. Jak Horava się uprze to mu nie przegadasz. Wtedy blondynka położyła rękę na ramieniu dziewczyny.
- Nieźle się dogadują. - powiedziała
   Kasztanowowłosa nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko delikatnie. W tym momencie podszedł do niej półnagi, ciemnowłosy chłopak. Tors gladiatora, pomyślała. 
- Yo, jestem Gray.
- Uni. Cieszę się, że mogę poznać.
   Chłopak pogłaskał ją po głowie, a zielonooką wbiło w ziemię.
- Cieszę, że w końcu do gildii dołączył ktoś młodszy. Dawno nie było tu nikogo takiego.
   Oczy dziewczyny nabrały dzikiego wyrazu i patrzała morderczym wzrokiem na chłopaka. Młodszy, młodszy, młodszy, mały, mały, mały, MAŁY. Jesteś MAŁA..., Właśnie te myśli krążyły po jej głowie
- A ile mam według Ciebie lat?
- Nom tak z 14,15...
    W tym momencie chłopak wylądował na ścianie. Oberwał pięścią prosto w brzuch.
- Zapamiętaj to sobie raz, a dobrze. Nie jestem mała. Mam 17 lat i nie jestem, do jasnej cholery MAŁA!!.
    Dziewczyna miała ochotę jeszcze raz uderzyć chłopaka, ale została powstrzymana przez Horavę. Zwierzątko podbiegło do leżącego pod ścianą Graya i zaserwował mu solidny cios w szczękę.
- Nikt nie będzie obrażał Uni!
   Po czym opuścił gildię. Dziewczyna stała chwilę w miejscu. W końcu ruszyła za przyjacielem. Na odchodnym wyszeptała tylko w kierunku poturbowanego.
- Przepraszam. - i wybiegła z budynku.


__________________________________


   Lucy wylogowała się z gry. To był szalony dzień. Zeszła na dół do kuchni. Było wpół do trzeciej po południu. Blondynka postanowiła ugotować coś smacznego dla siebie i Erzy. Padło na pulpeciki w sosie pomidorowym. Przygotowała wszystkie składniki i wzięła się do roboty. Uformowała z mięsa kuleczki oraz w zaczęła robić sos. Pulpety wsadziła do piekarnika. Miała zamiar odłożyć wszystko do szafki. Wyjęła przeszkadzająca ją patelnię, gdy nagle usłyszała skrzyp otwierających się drzwi. To pewnie Erza, pomyślała i  podbiegła do wejścia. Jednak nie była to czerwonowłosa. W drzwiach stał mężczyzna w czarnej kominiarce, którego przestraszył widok dziewczyny. Lucy nie czekała na jego reakcję. Zamachnęła się i przyłożyła włamywaczowi patelnią prosto w nos, z taką mocą, że aż stracił przytomność. Brązowooka podeszła do niego ostrożnie i zdjęła z jego głowy kominiarkę. Momentalnie upuściła broń i chwyciła się za usta.
- O Boże... 



CDN.
I co sądzicie? Wiem, wiem mógł być dłuższy.
No ale po za tym. Mimo to mam nadzieję, że choć w małym
stopniu przypadł wam do gustu. Oczywiście 
czekam na wasze opinie w komentarzach,
A rozdział z dedykacją dla Misaki
   

piątek, 26 października 2012

Rozdział 28 - ,, Nowa "

    Lucy zrzuciła kołdrę, na podłogę i chwyciła się za głowę. Miała okropną migrenę. Usiadła na łóżku i zaczęła powoli przypominać sobie wszystkie zdarzenia wczorajszego dnia. W głowie pojawiły się obrazy uciekającej, sapiącej ze zmęczenia blondynki, sadystycznego i cierpiącego za razem wyrazu twarzy różowowłosej, cudownych przyjaciół oraz przerażającego spojrzenia Natsu,a także delikatny sposób w jaki ją podniósł, jak ją objął swoim gorącym ramieniem. Dziewczyna otrząsnęła. Nie powinna tak myśleć w końcu nie tylko on tam był. Wszyscy jej pomogli, więc dlaczego ciągle o nim myśli. Był jej przyjacielem, tak samo jak reszta członków Fairy Tail.
     Wstała i odprawiła rytuał porannej toalety. Chciała się w coś przebrać, jednak szafa świeciła pustką, więc ,, pożyczyła" sobie bez pytania płaszcz Erzy i ruszyła na zakupy. Miała trochę pieniędzy, więc wzbogaciła swoją garderobę o kilkanaście bluzek, 4 pary spodni, 3 spódnice ( wszystko było po wyprzedaży ). Założyła na siebie jeden z kompletów i wróciła do domu. Erza miała dzisiaj pierwszą zmianę, więc do 2 po południu na pewno się nie pojawi. Lucy zrobiła sobie mocną kawę i zaczęła bawić się łyżeczką. Była bardzo ciekawa co się stało z Yakuzą ( Fountain of Blood ), a zwłaszcza z Aden. Mimo wszystko było jej szkoda dziewczyny. Jakby nie patrzeć chcący, niechcący, to ona była przyczyną jej cierpienia. Chwyciła się za głowę i wypiła napój do końca. Pobiegła schodami do pokoju i wyciągnęła z szafki nocnej konsolkę. Założyła ją na głowę i natychmiast wylądowała w wirtualnym świecie.
    Ruszyła ulicami Magnolii, za cel obierając gildyjny budynek. Otworzyła drzwi i usłyszała krzyk wszystkich obecnych członków Fairy Tail
- LUCY!!!
    Blondynę wryło w ziemię. Wszyscy na nią naskoczyli i zaczęli pytać jak się czuje, czy wszystko już z nią w porządku, czy nie czuje się słabo itd., itp. Brązowookiej od całej tej troski zakręciło się w głowie
- DAJCIE JEJ ŚWIĘTY SPOKÓJ!! - ten krzyk spowodował przyspieszenie serca bicia dziewczyny.
   W jej stronę wolnym krokiem i z ogromnym bananem na twarzy kroczył różowowłosy chłopak. 
- Nie męczcie jej już tak. - obdarzył dziewczynę szczerym uśmiechem.
   Na twarzy dziewczyny mimowolnie pojawiły się rumieńce. Ogarnij się, słyszał krzyk w swojej głowie.
- Dziękuję... - powiedziała cichutko.
- Z okazji zakończenia wojny i bezpiecznego powrotu Lucy.... Wszyscy.... MAMY DZISIAJ IMPREZKĘ!
    Blondynka szeroko otwarła oczy i otwarła usta. No tak, w końcu to Fairy Tail, a tu nigdy nie istnieje inne zakończenie niż Party Hard... Uśmiechnęła się do siebie i dołączyła się do zabawy.



__________________________________


    Ulicami Magnolii, powolnym krokiem szła dziewczynka. Była stosunkowo niska oraz posiadała dosyć dziecinne rysy twarzy. Miała długie, sięgające za kolana kasztanowe włosy. których niesfornych kosmyków nie dało się ułożyć do kupy. Zielone oczy dziewczyny były jakby przygaśnięte, a ona sama jakby była wyssana z życia. Koło niej żwawymi kroczkami dreptało malutkie stworzonko. Nie było podobne do żadnego znanego ludziom zwierzęcia. Miało czerwone futerko, które uroczo komponowało z żółtym ogonkiem i brzuszkiem. Miało wydłużoną główkę, na której sterczały śmiesznie zakręcone uszka. 



Potworek patrzył się na dziewczynę smutnym wzrokiem, a gdy kasztanowowłosa kaszlnęła krwią, chwycił ją mocno za rękę.
- Będzie dobrze, Uni. Za niedługo będziemy na miejscu. - powiedział słodziutkim głosem czerwony futrzak.
   Dziewczę tylko pokiwało głową i położyła sobie stworka na lewym ramieniu.
- Dzięki, Horava... - uśmiechnęła się i pogłaskała zwierzaka po głowie. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem...

_________________________________


    Drzwi gildii otworzyły się z hukiem. Wszyscy imprezowicze spojrzeli w stronę wejścia. Stała w nich niska, brązowowłosa dziewczyna. Ignorując powstałe w budynku szmery, podeszła do lady i zapytała się fioletowowłosej barmanki:
 - Jak mogłabym dołączyć do gildii??
   Jeśli wcześniej byli zaskoczeni, to teraz szczęki im opadły. Dziecko prosi o wpisanie je do gildii. Na dół, ze swojego gabinetu zszedł Makarov.
- Co tu się dzieję, dlaczego jest tak cicho? - W tym momencie zobaczył stojącą przy ladzie niską, na oko czternastoletnią dziewczynkę patrząca na niego ogromnymi, zielonymi oczami.
   Podbiegła do staruszka z uśmiechem na twarzy.
- Proszę pozwolić mi dołączyć. - błagała dziadziusia dziewczyna.
- Zgoda. - odpowiedział oszołomiony uśmiechem dziewczyny mistrz.
    W tym momencie poczuł ból w okolicach brzucha. Został uderzony głową przez jakieś śmieszne, czerwone stworzonko.
- Spróbuj tylko ją podrywać, a policzę się z tobą. - usłyszał z ust potworka. - Pamiętaj, obserwuję Cię.
- Daj spokój, Hora... - Zielonooka nie dokończyła.
    Padła jak długa na ziemie i zaczęła się dusić. Pluła we wszystkie strony krwią i wiła się jak ryba bez wody.
- Trzymaj się, Uni. - krzyknął Horava, starając się ulżyć przyjaciółce w cierpieniu.
- WENDY ! - zawołał Makarov.


CDN.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.^^
Wszystkie nowe postacie, które się pojawią są wzorowane
na moich przyjaciółkach z realu i skrycie wierzę,
że się wam spodobają.
Wszelkie uwagi i opinie, proszę o dodanie w komentarzach.
A rozdzialik dedykuję Lucy-nemu


środa, 24 października 2012

Rozdział 27 - Koniec

... pociągnęła za spust.
   Lucy zacisnęła powieki, czekając na falę bólu, jednak nic takiego nie nadeszło. Niepewnie otwarła oczy i zobaczyła siłującą się z pistoletem różowowłosą. Okazało się, że magazynek był pusty.  Blondynka postanowiła skorzystać ze swojej szansy i jednym, zgrabnym ruchem wyjęła z torby sztylet. Za jego pomocą wytrąciła napastniczce broń z ręki, popchnęła ją udem i pędem wybiegła z pomieszczenia. Stukała swoimi obcasami o marmurowa posadzkę. Bieg w tych butach bardzo ją męczył, dlatego zdjęła je i rzuciła za siebie. Z sali wybiegła zezłoszczona różnooka. Była zdecydowanie szybsza od Lucy, która nie słynęła jako wybitna lekkoatletka. Mimo to walczyła, by jak najszybciej dobiec do wyjścia. Niestety, czekała tam na nią niezbyt miła niespodzianka. Przy drzwiach stała czwórka mężczyzn, którzy jakiś czas temu byli przeciwnikami jej i Erzy. Serce dziewczyny podskoczyło do gardła. Wiedziała, że nie ma szans. Każdy z nich był uzbrojony i na pewno miał lepszą od niej kondycję, a co więcej znali dobrze ten teren. Pomimo to blondynka nie miałą zamiaru dać się zabić, obróciła się, by zawrócić, ale przed nią stała bariera. Była to wysoka na dwa metry kobieta o talii osy i pięknych, hebanowych włosach, opadających kaskadami na jej ramiona. Uśmiechnęła się złośliwie do dziewczyny.
- Asara-san. - wyszeptali mężczyźni.
Czarnowłosa skierowała wzrok na brązowooka.
- Witaj... - chciała coś dopowiedzieć, ale nie zdążyła.
   Spanikowana Lucy, dźgnęła dziewczynę w biodro i korzystając z zaskoczenia wszystkich napastników i zbiegła schodami w dół. Panowała tu nieprzenikniona ciemność oraz nieprzyjemny chłód. Dziewczyna macała po ścianach szukając jakiejkolwiek kryjówki. BINGO. Znalazła wąski otwór, przy którym stały beczki. Wspięła się beczkę i skoczyła za nią. Postanowiła przez jakiś czas skorzystać z tej kryjówki. Słyszała krzyki i zawodzenia nieprzyjaciół, ale musiała się uspokoić i obmyślić plan. Najpierw sprawdziła czy zaułek dokądś prowadzi. Nie. Dalej była tylko lita ściana, o którą opierała się przyrdzewiała łopata.
- Znalazłem Cię !! - usłyszała za sobą przerażający głos. Nie kontrolując swojego ciała, wbrew sobie podniosła łopatę i uderzyła nią przeciwnika w szczękę. Runął bezwładnie na podłogę. Był to jeden z bliźniaków, z którymi miała już parę razy do czynienia. Po omacku dotarła do schodów i niezauważona z powodu ciemności przemknęła na górę. Dobiegła do drzwi wyjściowych, ale ktoś podłożył jej nogę i wywróciła się. Nad nią stały Aden oraz Asara. Uśmiechały się nieprzyjaźnie do dziewczyny. Różnooka kopnęła Lucy w dłoń pozbawiając ją sztyletu, usiadła na niej i wsadziła jej w zęby lufę pistoletu.
- Dlacego? - sepleniła brązowoka, a w oczach dziewczyny pojawiło się pełne agresji spojrzenie.
- DLACZEGO?? DLACZEGO?? Dlatego, że wszystko mi zabrałaś. Myślałam, że Layla mnie kochała, myślałam, że mogę być jej dzieckiem, myślałam, że mogę wieść normalne, szczęśliwe życie, ALE NIE!! Ona    wolała Ciebie. Jeszcze nienarodzonego bachora, który nic nie potrafi. Dlaczego?? Dlaczego mnie nikt nigdy nie chciał?? Layla wolała Ciebie bo byłaś jej, a ja niczyja. Jak można pokochać niczyje dziecko? NIENAWIDZĘ CIĘ!! NIENAWIDZĘ CIĘ!! Za to, że zabrałaś mi moją pryszłość, moją mamę. Gdyby wybrała mnie nie pochorowałaby się i mogłaby dalej żyć. ALE TY MUSIAŁAŚ WSZYSTKO ZNISZCZYĆ!
    Uderzyła pięścią w policzek blondynki.
- UMIERAJ!!!!!!!!
   Już miała wypuścić kule, gdy nagle została uderzona i odleciała pod samą ścianę. Lucy podniosła do góry oczy, by zobaczyć twarz wybawiciela. Mowę jej odebrało. Nad nią stał nie kto inny,tylko Natsu. Widząc brudną od krwi i potu blondynkę mocnym ciosem powalił na kolana stająca nieopodal kruczowłosą. Następnie podniósł Lucy w taki sposób, w jaki pan młody przenosi narzeczoną przez próg i otworzył na oścież frontowe drzwi. Blondynka jeszcze bardziej była zaskoczona tym co zobaczyła. Za ogromnymi drzwiami stali wszyscy jej znajomi z Fairy Tail. Była wśród nich również Erza. 
- Przyjaciele... - wyszeptała zmizerniała dziewczyna.
   Zaraz podbiegła do niej szkarłatnowłosa i przejęła ją z rąk Natsu. Razem z Wendy, jedną z najmłodszych członkiń udały się do stojącego na ulicy ambulansu.
- Dziękuję wam... - powiedziała łamiącym się głosem.
- Nie ma za co. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. - odpowiedziały chórem dziewczyny, a blondynka wylała potok łez.
- Nie martw się. To już koniec i nic ci nie grozi. - powiedziała delikatnie dziesięciolatka chwytając dziewczynę za rękę.
- Jeszcze raz dzięki. - wydukała i odpłynęła w objęcia Morfeusza.


CDN.
Cóż mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Jest to ostatni rozdział tej sagi i już wkrótce zacznie się nowa.
Dojdzie parę nowych postaci oraz w końcu pojawią się
wątki miłosne, na które większość z was czeka. ^^
Rozdział dedykuję  Animka-chan
PS. Zapomniałam wspomnieć, że moje wykonanie
,, Niech żyje bal " niespecjalnie przypadło Jury do gustu, 
ale za to przeszłam na drugi etap olimpiady z matmy.
Mam nadzieję, że będziecie mi życzyć powodzenia 
w dalszych etapach xD




wtorek, 23 października 2012

2000 wejść!!!

   Wielkie dzięki za te 2 000 wejść. Podziękowania składam na ręce wszystkich czytelników, zwłaszcza tych którzy swoimi komentarzami motywują mnie do pisania. Jeszcze raz wielki dzięki. 


 Jak tylko skończy się historia w ramach podziękowań napiszę rozdział specjalny. Bardzo proszę również o komentarze, w których znajdowałyby się jakieś porady lub uwagi, choć dobrym słowem nie pogardzę ^^. 

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 26 - ,, Dlaczego? "

   O, cholera, pomyślała Lucy. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała spełnić obietnicę, ale nie spodziewała się, że tak szybko. Chciała się wcześniej dowiedzieć więcej o przeciwniku, ale cały czas miała nadzieję, że to się jakoś ułoży, bez niej oczywiście.
- No to teraz gadaj. - wytrąciła ją z rozmyślań Aden. - Coś ty ze sobą zrobiła, kobieto. Miałaś takie cudne włosy, a teraz....
- A daj mi spokój! Obcięłam, bo tak mi się podobało. -  warknęła
   Różowowłosa spojrzała na nią z lekkim oburzeniem i odwróciła głowę w stronę okna, tak by nie widzieć blondynki. Lucy nie miała nic przeciwko. Też była obrażona. Różnooka była trzecią osobą tego dnia, która zadała jej to pytanie. To było irytujące. Jej włosy, jej sprawy. Niech się Aden o swoje różowe loki martwi.
Blondynka wstała otrzepała tył zielonej sukienki i usiadła na jednym z foteli. 
- Wybacz. Po prostu nie mam dziś humoru... - wydukała na przeprosiny krótkowłosa.
    Aden odwróciła się z szerokim uśmiechem na twarzy. 
- Wybaczę... Pod jednym warunkiem. - podała Lucy małe, owinięte ozdobnym papierem pudełko.
- Co to? - zapytała osiemnastolatka, wlepiając wzrok w pakunek.
- Otwórz, a się przekonasz.
  Blondynka niepewnie zaczęła rozdzierać papier. Zobaczyła srebrne pudełeczko zdobione złotymi motywami. Było naprawdę piękne i niewątpliwie strasznie drogie. Dziewczyna spojrzała pytająco na darczyńce, a on gestem nakazał zajrzeć do środka. Lucy drżącą ręką podniosła wieko i mowę jej odebrało. W środku srebrny sztylet z rubinową rękojeścią. Był tak naostrzony, ze aż ciarki przechodziły po plecach na sam widok.
- Nie mogę tego wziąć. - odrzuciło pudełko na bok.
   Z twarzy różowowłosej zniknął uśmiech. 
- No to jak masz zamiar pokonać Asarę. Gołymi rękami nie dasz rady.
   Matko, w co ja się wplątałam, Lucy ogarnęło nie małe przerażenie. Aden widząc jej zachowanie poklepała ją po ramieniu.
- Nie martw się nie będziesz sama. Pomogę Ci z całych sił.
   Blondynka uśmiechnęła się delikatnie. Jakoś sobie nie potrafiła wyobrazić dwójki dziewczyn walczących na śmierć i życie z członkami mafii. Przyszły boss Yakuzy zaczął badać nowy nabytek. Sztylet był wyjątkowo ciężki, ale i o wiele ostrzejszy niż przeciętne. Dziewczyna ważyła go w ręce, po czym zaczęła wymachiwać bronią. Radziła sobie całkiem nie najgorzej, ale mimo to wątpiła, czy będzie się w stanie w sobie zebrać, by kogoś zaatakować?
   W tej chwili limuzyna zatrzymała się z piskiem opon.
- Ooo.. Już jesteśmy na miejscu.
   W normalnych warunkach droga to Tokio zajmowała jakieś 4, może 3 godziny, a Lucy czuła się jakby minęło zaledwie pół godziny. Aden szarpnęła za klamkę i wyszła z pojazdu. Ruszyłam za nią. Stałyśmy przed ogromną willą znajdującą się na obrzeżach miasta. Wielkością przypominała pałac.
- To dom mafijny. Każdy z nas tutaj mieszka.
- A ty?? Pracujesz po za miastem, więc dojeżdżasz do pracy??
- Nieee.. Dolatuję. - poprawiła przyjaciółkę różnooka.
   Tego blondynka się nie spodziewała, ale skoro kogoś stać na taki budynek to i nic dziwnego, że może sobie pozwolić na helikopter, bądź odrzutowiec. Różowowłosa wkroczyła do budynku, przez ogromne, mosiężne drzwi, na których znajdowały się 2 krzyżujące się pistolety. Szła szerokim korytarzem tupiąc swoimi obcasami o marmurową podłogę. Otworzyła kolejne drzwi i ruchem ręki nakazała dziewczynie wejść do środka. Dziewczyna posłusznie weszła do pokoju. Pomieszczenie było ogromne. Miała wielkość sali gimnastycznej. Mimo iż pokój był tak ogromny był prawie całkowicie pusty. Jedynym dodatkiem był wiszący na przeciwległej ścianie pokaźnych rozmiarów obraz, przedstawiający portret pewnej kobiety. Blondynki z włosami spiętymi w koka.
- Mamo... - westchnęła Lucy.
   Przez chwilę patrzyła się na obraz,a z oczu ciekły jej łzy, spadające pojedynczymi kroplami na marmurową posadzkę. Dziewczyna pociągnęła nosem i przetarła ręko mokry policzek. Odwróciła się na pięcie, by zobaczyć reakcję Aden, ale to co zobaczyła odebrało.Brązowe oczy blondynki zrobiły się ogromne Różnooka stała naprzeciwko niej a w ręku trzymała zgrabny pistolecik, który przyłożyła dziewczynie do czoła. Na twarzy różowowłosej pojawił się sadystyczny uśmiech.
- Dlaczego?? - zapytała łamiącym się głosem brązowooka.
   Oprawczyni zignorowała pytanie i zaczęła chichotać.
- Bye bye!! - powiedziała uroczo i pociągnęła za spust.


CDN.
I co myślicie? Mam nadzieję, że się wam spodobał.
Krótszy niż zazwyczaj, no przynajmniej
tak mi się wydaje.
 Pisałam go najszybciej jak umiałam,
 ponieważ później mam dużo nauki. 
Życzę wszystkim czytelnikom miłego poniedziałku,
chociaż z tym zazwyczaj jest ciężko.^^
Rozdział dedykuję froshes, której 
blooga niedawno zaczęłam czytać 
i bardzo mi się spodobał. xD


piątek, 19 października 2012

Rozdział 25 - " Już czas "

- Przepraszam. - wydukała blondynka. - sprawiłam Ci nie mały kłopot.
- Powinnaś bardziej uważać. - powiedziała Erza. - Ale to również moja wina mogłam ci powiedzieć.
- Jeszcze raz przepraszam.
    Czerwonowłosa poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Najwidoczniej nie miał do niej żadnego żalu. Lucy pocieszona tym obdarzyła koleżankę szczerym uśmiechem. Mimo to jeszcze jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Dlaczego w domu Erzy znajdują się takie... jakby to powiedzieć... eksponaty.
- Wiesz, ten dom należał kiedyś do moich dziadków. Oboje byli archeologami. Dzięki tej pasji poznali się i zakochali w sobie na zabój.  Wędrowali razem po świecie i odkrywali nieznane wcześniej zabytkowe miejsca. Ich zapłatą była możliwość wejścia w posiadanie niektórych średniowiecznych artefaktów. Jak sama widziałaś są to między innymi zbroje, bronie, a nawet narzędzia tortur. To wszystko jest dla mnie pamiątką po nich. Od dziecka uwielbiałam opowieści babci o średniowieczu, rycerzach i wojnach. Dlatego po ich śmierci, zaopiekowałam się wszystkimi ich skarbami.
   Z oczu czerwonowłosej popłynęła pojedyncza łza. Nie chciała wspominać o śmierci jej bliskich osób. Lucy zrobiło się żal przyjaciółki. Tym razem to ona pocieszyła Erzę mocnym. koleżeńskim uściskiem. Dziewczyna pokrzepiona na duchu uśmiechnęła się, po czym donośnie ziewnęła. Była zmęczona po nocnej zmianie.
- Idź się połóż. - doradziła blondynka. - A ja przejdę się do pracy. Muszę porozmawiać z szefem.
   Czerwonowłosa pokiwała głową i udała się schodami w stronę swojego pokoju. W tym czasie blondynka zrobiła sobie szybką kawkę i wybiegła z domu. Gdy tylko wyszła za teren posesji, uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia jak stąd dostać się do cukierni . Myślała, myślała, aż w końcu wymyśliła. Postanowiła się przejść w stronę szpitala, ponieważ stamtąd wiedziała jak trafić do celu. Po dwudziestu minutowej przechadzce trafiła pod miejsce pracy. Otworzyła nieśmiało drzwi i weszła do środka. Zobaczyła stojącą za ladą jej koleżankę po fachu, Miki-san. Miała średniej długości, zielone, pofalowane włosy. Gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, spojrzała w ich stronę i mowę jej odebrało.
- Lu-chan?? - dziewczyna wybiegła zza lady i rzuciła się na szyję blondwłosej.
- Tak się martwiliśmy. Ja, Bato, Rena, a nawet szef. Nigdy więcej nas tak nie strasz, jasne? - Lucy tylko pokiwała głową. - No to teraz mów. Co się stało z twoimi cudownymi włosami. 
   Blondynka nie wiedział co odpowiedzieć. Przecież nie powie, że gilotyna o mało nie poznała się bliżej z jej głową. 
- Były strasznie po krwi i błocie, a że nie mogłam ich domyć, postanowiłam je skrócić. - skłamała.
   Zielonowłosa pokiwała ze zrozumieniem głową. Lucy była szczęśliwa, ze uwierzyła w tą bajeczkę. Ruszyła na zaplecze. Musiała porozmawiać z szefem. Jak zwykle siedział tam pilnując, by nikt nie próbował zabrać mu jego ukochanych ciast i ciasteczek, nad którymi przelał tyle potu i krwi ( poważnie, gdy ktoś próbował się włamać, brał do ręki kij bejsbolowy i rzucał się na potencjalnego przestępce ) Gdy zobaczył swoją pracownicę, wstał. Był to wysoki mężczyzna, w średnim wieku, niezamężny, całkowicie poświęcony interesom cukierni. Jego włosy miały barwę hebanu tak samo jak jego milordowate wąsy. Lucy zaczęła z nim rozmawiać. Otrzymała nowy grafik i opuściła lokum. Wsadziła go do torby. Jak na razie miała dwa tygodnie wolnego.Z uśmiechem na twarzy ruszyła do domu. Niestety, nie danym było jej tam dojść. Gdy tylko minęła szpital na ulicę wyjechała długa na 15 metrów, różowa limuzyna. Stanęła na chodniku, nie wyłączając gazu. Drzwi auta otworzyły się i Lucy została wciągnięta do wnętrza samochodu. 
- Auuuu. - zawyła uderzając tyłkiem o podłogę. 
- Sorki. - usłyszała z ust siedzącej na obitym skórą fotelu różowowłosej kobiety.
- Aden?? O co chodzi??
- Jak to o co? Jedziemy do Tokio, abyś mogła spełnić obietnicę, którą mi złożyłaś. - uśmiechnęła się zadziornie.
   O cholera, pomyślała blondyna....

CDN.
I co sądzicie? Może być?
Niedługo zacznie się akcja, więc dziękuję,
że wytrzymaliście ze mną te 25 rozdziałów.
I powiem Wam, ze zaśpiewałam dzisiaj miałam ten konkurs muzyczny.
Jak mi poszło? Nie mam pojęcia, ale byłoby fajnie,
jakby udało mi się przejść dalej. Jeśli mi się uda
to obiecuję, ze napiszę minimum dwa razy dłuższy rozdział. ^^

środa, 17 października 2012

Rozdział 24 - " Gilotyna "

   Lucy otworzyła zaspane powieki. W pokoju panowała nieprzenikniona ciemność, dlatego dziewczyna próbowała powrócić w objęcia Morfeusza. Obracał się z boku na bok, odwracała poduszkę, szczelnie opatulała się kołdrą, by zaraz ją zrzucić. Nic. Nie mogła już zasnąć.Wstała z łóżka i podeszła do szafy. Miała ochotę zdjąć pidżamę i przebrać się w jakiś dresik. Uchyliła drzwi i zobaczyła pustkę i nagle uświadomiła sobie, że pidżamy również nie ma. Była ubrana tylko i wyłącznie w zieloną sukieneczkę, którą dostała od przyjaciółki. Westchnęła zrezygnowana i postanowiła zejść na dół. Schodziła po schodkach jak myszka kierując się w stronę dobrze zaopatrzonej kuchni. Nie chciała budzić przyjaciółki. 
   Przeszła przez salon i raźnym krokiem ruszyła w stronę drzwi prowadzących do kuchni. Po omacku szukała wzdłuż ściany włącznika. Znalazła. Cały pokój oświetliło rażące, białe światło. Podeszła do lodówki i spojrzała na stojący na niej zegar. Była 4 nad ranem. O ile dobrze pamiętała zasnęła gdzieś tak po południu. Dawno tak długo nie spała. Uśmiechnęła się pod wąsem i wyjęła z lodóweczki opakowanie kabanosków. Usiadła przy stole jadalnym i zaczęła wchłaniać jedną po drugiej cieniutkie kiełbaski. Gdy tak sobie podjadała, zauważyła że na stoliku leży mała, biała karteczka. nachyliła się nad nią i przeczytała treść. 

Wybacz Lucy,
jak się obudzisz mnie najprawdopodobniej nie będzie.
Jestem na nocnej zmianie w pracy.
Miałam Ci o tym powiedzieć, ale szybko zasnęłaś,
a nie miałam serca Cię budzić.
PS. Mam prośbę. Jakbyś mogła przynieść z piwnicy
mój dżemik truskawkowy i wsadziła do lodówki.
Z góry dziękuję !! ^^

   Blondynka odłożyła kartkę. Pożarła ostatnie kabanosy i postanowiła odnaleźć piwnicę. Widziała wcześniej schody prowadzące w dół, ale nie miała z nich jeszcze okazji skorzystać. Zaczęła szperać po szafkach w poszukiwaniu latarki. BINGO! Znalazła. Sprawdziła, czy działa. Światło nie było w prawdzie najmocniejsze, ale na parę minut wystarczy. Zeszła po schodami w dół. Znalazła się ciemnym pomieszczeniu. Oświetliła je latarką i zrobiła krótkie rozeznanie w terenie. Zarówno po jej lewej jak i prawej znajdowały się przejścia. Dziewczyna nie wiedziała, które prowadzą do piwnicy. Skręciła w prawo i znów napotkała się na niesprzyjające stopnie betonowych schodów. Pomalutku, powolutku i nagle... Poślizgnęła się na jednym ze schodków i spadła na dół. Usłyszała głośny brzdęk żelaza uderzającego z ogromną prędkością o kamienną i zimną podłogę. Zaczęła szukać rękoma latarki, która wypadła jej w trakcie lotu. Gdy znalazła przedmiot oświetliła sobie pomieszczenie. To co zobaczyła odebrało jej mowę. Zobaczyła gilotynę, a jej głowa leżała koło przerażającej maszyny. Szybko wstała i dziwnie się poczuła. A właściwie to nie czuła swoich włosów, które zawsze falami spływały po jej barkach. Chwyciła się za głowę i zaczęła wrzeszczeć. Jej piękne blond włosy zostały ścięte pod ostrzem gilotyny. Pukle, z których była tak dumna, leżały teraz w nieładzie na posadzce obok urządzenia. Wybiegła szybko na górę i podbiegła do lustra stojącego w łazience. Zobaczyła swoja twarz, którą okalały ucięte pod kątem 67 stopni włosy. Szybko pobiegła po nożyczki i zaczęła poprawiać fryzurę. Podcinała je w taki sposób, że w końcu jej fryzura wyglądała identycznie jak jej koleżanki, Lisanny, z tą tylko różnicą, że Lucy była blondynką. Jeszcze raz spojrzała na siebie. O wiele lepiej wyglądała z długimi, ale właściwie to krótkie również nieźle się prezentowały. Uśmiechnęła się do siebie i znów zeszła do podziemia. Tym razem skręciła w lewo. Zabrała słoik dżemu i już miała się wrócić, gdy nagle coś sobie uświadomiła.
- Co gilotyna robi w domu Erzy?? - zapytała samą siebie i skierowała się w stronę przejścia prowadzącego do narzędzia. Tym razem była pięć razy ostrożniejsza i w jednym kawałku dotarła na sam dół. Rozświetlając pomieszczenie zobaczyła zapierający dech w piersiach widok. Znajdowała się w ogromnej sali. Przy ścianie znajdowało się mnóstwo średniowiecznych zbroi, a na środku pomieszczenia znajdowało się mnóstwo różnorakich narzędzi tortur używanych w średniowieczu. Patrzyła na to wielkimi oczyma. Nom tego się nie spodziewała, zbrojownia w piwnicy. To było tak straszne, że aż zabawne. Pobiegła znowu na górę, odłożyła truskawkowy dżemik do lodówki. Zaraz usłyszała jak drzwi frontowe otwierają się. Podbiegła do korytarza i zobaczyła wchodzącą do mieszkania czerwonowłosą. Gdy oczy Erzy ujrzały przyjaciółkę zrobiły się ogromne, a jej ręce samowładnie chwyciły się za usta.
- Boże... CO CI SIĘ STAŁO??


CDN.

I co sądzicie o tym rozdzialiku??
Mam nadzieję, że się podobał. 
Był dosyć krótki i nie wiele się w nim działo,
ale i tak sądzę, że był nie najgorszy. 
Rozdzialik dedykuję Chan Lee oraz Zu-chan,
dzięki którym jestem zmotywowana by pisać.

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 23 - '' Nowy dom "

   Nastał ranek. Promienie słońca wpadały do ogromnego, białego pokoju budząc śpiącą na jednym z łóżek blondynkę. Dziewczyna podniosła się, ziewnęła i powolutku otworzyła oczy. Już dawno tak dobrze nie spała. Chwyciła szczotkę leżącą na stoliku obok i zaczęła rozczesywać swoje włosy. Była w bardzo dobrym humorze. Dziś miała opuścić ten nieszczęsny szpital i w końcu pójść do domu. Domu... Właściwie to nie miała domu. Mina natychmiast jej zrzedła. Tak cieszyła się z wypisu, ze zapomniała, iż zapomniała, że jak na razie jest bezdomna. Skuliła się i wsadziła głowę w miękko poduszkę, wylewając łzy. Płakała tak przez dziesięć minut, gdy nagle drzwi pokoju otworzyły się. Stała w nich dziewczyna o długich czerwonych włosach, spiętych czarną gumką. W ręku trzymała mały, skromniuchny bukiecik. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do pacjentki.
- Hejka. Cieszę się, że już wszystko z tobą w porządku. Trzymaj. - podała dziewczynie kwiaty. - To z okazji powrotu do zdrowia.
- Wielkie dzięki.- powiedziała Lucy, ocierając łzę spływającą po policzku. - Nie spodziewałam się.
   Erza puściła w kierunku Heartfilii perskie oczko.
- Bo to miał być prezent. Nie powinnaś się go spodziewać. - obdarzyła dziewczynę zadziornym uśmiechem.
   Lucy nie pozostała jej dłużna i również pokazała przyjaciółce ogromnego banana na twarzy.
- No to się zbieraj. - Lucy patrzyła na czerwonowłosą z ogromnymi oczyma. - No co?? Przecież mówiłam, że wpadnę po Ciebie i doraźnie zamieszkam razem ze mną.
   Oczy chorej zaszkliły się. Zupełnie wyleciała jej z pamięci obietnica przyjaciółki. Była wzruszona tym, że ta piękna dziewczyna się o nią troszczy. Wstała szybko z łóżka w swojej pidżamie. Miała zamiar się przebrać, ale zobaczyła, że nie ma żadnych ciuchów. Scarlet szybko zrozumiała o co chodzi i wyjęła z torebki uroczą lnianą sukienkę. Biła ona łąkową zielenią. Nie miała rękawków i sięgała zaledwie do połowy ud.
- Pomyślałam, że możesz nie mieć przy sobie nic do przebrania, więc wzięłam ze sobą to.
- Nie mogę jej przyjąć.
- Bierz to, albo się obrażę.
- Jeszcze raz gorące dzięki.  - wykrzyknęła blondynka i wskoczyła się przebrać do łazienki.
   Sukienka prezentował się na niej całkiem nieźle. Nie były to w prawdzie jej ulubione kolory, ale po za tym ciuszek był niczego sobie. Blondynka szybko wróciła do pokoju, w którym czekała na nią przyjaciółka. Gdy ta tylko ją zobaczyła gwizdnęła i wyszła z pokoju. Lucy za nią pobiegła w swoich czarnych kozaczkach. Były jej jedyną częscią garderoby, która nie ucierpiała ani w pożarze, ani w wypadku.
   Blondynka podeszła do recepcji. Wypełniła wszystkie dokumenty i wyszła ze szpitala. Miała zamiar już skręcić na główną ulicę, gdy nagle została powstrzymana przez Erzę.
- Gdzie ty idziesz? Idziemy do mnie. - Po czym pociągnęła blondynkę w przeciwnym kierunku.
   Znalazły się na jedenj z mniejszych uliczek. Stały tu ogromne domy Były one minimum dwa razy większe niż byłe lokum Lucy. Stanęły przed jednym z nich. Blondynka zrobiła ogromne oczy. Miał piękne czerwone ściany, gdzieniegdzie przyozdobione różami. Lucy weszła do środka przez sporych rozmiarów dębowe drzwi, na których znajdowały się średniowiecze wzory. W środku budynek również napawał zachwytem. Blondynka znalazła się w wielkim salonie. Również był miał szkarłatny odcień. Stała tam monumentalnych rozmiarów sofa, a na ścianie kino domowe. W około wisiała ogromna ilość obrazów, tych znanych, jak i nieznanych. Erza wyrwała dziewczynę z zachwytu i zaprowadziła na piętro, gdzie miał znajdować się jej pokój. Pomieszczenie nie było tak ogromne jak salon, ale do małych również nie należało. Od ścian bił przyjazny, żółty kolor. W jednym z kącie znajdowało się pościelone łóżko. W drugim rogu znajdowało się biurko, a przy wzdłuż najszerszej ściany znajdowała się ciemnobrązowa meblościanka.
- To będzie twój pokoik. Przygotowałam Ci go jako tako. Oczywiście możesz coś poprzestawiać jeśli Ci się nie podoba. Rozgość się. - już wychodziła z pomieszczenia, gdy sobie o czymś przypomniała. - Możesz korzystać ze wszystkich pokoi. Kuchnia jest na dole, na lewo od salonu, łazienka na prawo od twojego pokoju, a moje cztery ściany na przeciwko twoich.
- Jeszcze raz wielkie dzięki, ze mogę na razie z tobą zamieszkać.
- To ja dziękuję. Nudno tak samemu mieszkać w takim miejscu. Jakbyś była głodna to wołaj. Coś upichcę.
   Dziewczyna pożegnała czerwonowłosa i rzuciła na łóżko torebkę. W środku miała tylko portfel, konsolkę do gry oraz zdjęcie, które dostała od Aden. Fotografię wyjęła i położyła na szafce nocnej i wyciągnęła portfel. 3 000 jenów ( jakieś 120 zł ) znajdowało się w środku. Blondynka westchnęła. Dużo forsy to nie miała,a le co poradzi. Wsadziła pieniądze do komódki. Pomimo że wiele dzisiaj nie zrobiła, pomimo że dopiero wybiło południe była strasznie zmęczona. Padła wycieńczona na łóżko i zasnęła.


CDN.
Mam nadzieję, że rozdzialik się podobał.
Wiele się w nim nie działo, ale takie też są chyba trochę potrzebne.
Jutro razem z Zu-chan wyjeżdżamy na wycieczkę do Częstochowy.
Więc jutro na 99% nie pojawi się nowy rozdział.
Chciałam jeszcze was poprosić o mentalne wsparcie.
W środę biorę udział w konkursie muzycznym.
Będę śpiewała ,, Niech żyję bal "
Proszę trzymajcie za mnie kciuki. ^^

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 22 - '' Wahanie "

- Gray??
- Lucy ??
    Chłopak był całkowicie zdezorientowany. Co blondynka robi w tak ogromnym budynku? Jeszcze raz dokładnie rozejrzał się po białym jak śnieg pomieszczeniu. Wszędzie ta bijący w oczy biel. Podszedł do przyjaciółki i przestraszył się. Zobaczył, że dziewczyna jest bardzo blada. I miała poobijane całe ciało. A w niektórych miejscach znajdowały się ślady po głębszych ramach. To było dla niego za dużo.  Jego kolana ugięły się pod ciężarem półnagiego ciała, a on sam wylądował na ziemi.
- Co ci się stało??
    Blondynka spojrzała na niego ogromnymi, brązowymi oczami. Szybko obdarzyła chłopaka delikatnym radosnym uśmiechem. Nie chciała, żeby się martwił.
- Nic takiego. Uderzyłam się w głowę i straciłam przytomność. - skłamała Lucy drapiąc się po głowie.
    Nie chciała martwić przyjaciela. Zwłaszcza, że już z nią wszystko w porządku oraz dlatego, że jutro zostanie wypisana. Chłopak jej nie uwierzył, ale dał sobie spokój. Właściwie to nie chciał wiedzieć do czego doszło. Potem, by się nie mógł uspokoić. Pozbierał się z podłogi i stanął na przeciw dziewczyny.
- Ile tu jeszcze będziesz siedzieć. - zapytał chłopak zmieniając temat.
- Zostaję tu jeszcze na jedną noc. Jutro, z samego rana Erza przyjdzie mnie odebrać.
- Znacie się w realu?? - zapytał zaskoczony Gray.
   Lucy pokiwała głową, dalej uśmiechając się do ciemnowłosego. Gray chciał jeszcze coś powiedzieć, gdy usłyszał dochodzący z korytarza hałas. Podszedł do uchylonych drzwi i zobaczył ludzi, którzy ścigali go po dachach. Blondynka szybko zorientowała się o co chodzi i nakazała podejść Grayowi do łóżka, po czym rzuciła zaskoczonego chłopaka na wyrko i przykryła kołdrą.
- Ciiiii.... - wyszeptała w jego stronę, a następnie zamknęła powieki i udawała, że zasnęła.
    Ciemnowłosy leżał w bynajmniej nie wygodnej pozycji. Skulony w pozycji embrionalnej koło lewego uda przyjaciółki. Chciał zaatakować, ale w tej, bez swojego tasaka był bezbronny. Zaraz, zaraz, tasaka...
W tym momencie drzwi pokoju otwarły się z hukiem, ale blondynka zignorowała to i dalej ,, spała " jak zabita.
- Ty... patrz. - powiedział jeden z mężczyzn. - Czy to nie ta cała Lucy?
- Tak - odpowiedział drugi ochrypłym głosem.
- Może by ją zabrać teraz do Asary, a tego gnojka załatwimy później?
- Nie. Aden powiedziała, żeby poczekać aż się obudzi. Jeśli weźmiemy ją teraz może wykitować po drodze. Teraz musimy znaleźć tego nudystę i pozbyć się go.
- Jasne, jasne. Przyjąłem, ale z tego co widzę to tu go nie ma... idźmy dalej.
- Czekaj... - mężczyzna podszedł do okna i podniósł leżący na posadzce tasak. - Pamiętasz to? Ten szczyl musiał się złapać framugi, wlazł do pokoju, a potem wybiegł.
    CHOLERA. Pomyślał Gray. Mój ukochany tasak. Dokładnie teraz mafiozi wybiegli z pokoju dalej próbując odnaleźć uciekiniera. Lucy otworzyła oczy.
- Fiuuu... wyszeptała ocierając pot z czoła.
    Jednym zgrabnym ruchem podniosła kołdrę i straciła ciemnowłosego chłopaka z łóżka. Osiemnastolatek zaczął się rozciągać. Strasznie zdrętwiał. Blondynka spojrzała na niego z pytaniem.
- Nie mam pojęcia czego chcieli. Kiedy byłem w robocie jeden z nich zaczął do mnie strzelać,a ja uciekałem i trafiłem aż tutaj.
- Rozumiem... Przepraszam, ze Cię w to wplątałam. - powiedziała dziewczyna.
- To nie twoja wina. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Na szczęście nic się nie stało.
- Ale może się stać jeśli się nie pośpieszymy. - padło z ust stojącej w drzwiach różowowłosej kobiety.
- Aden. - rzekła przyjaźnie Lucy.
- Jutro pogadamy o szczegółach. Musisz się przygotować to
wyjazdu. - rzekła pielęgniarka.
   Blondynka tylko pokiwała głową.
- O co chodzi? - zapytał Gray.
- Za parę dni wyjeżdżam do Tokio, by obalić Asarę, szefa Yakuzy.
- Dobre, a tak naprawdę to po co? - zapytał ciemnowłosy tarzając się po podłodze. Zorientował się, że Lucy nie żartuje. - POWAŻNIE?
   Dziewczyna tylko pokiwała głową. W chłopaku się zagotowało. Nie chciał, żeby jego przyjaciółka robiła coś tak niebezpiecznego. Spojrzał na nią zabójczym wzrokiem i opuścił pokój, a Lucy patrzyła tępo w ścianę. Zszedł do za parter i już miał wychodzić, gdy został powstrzymany przez różowowłosą.
- Czego?? - warknął.
- Ojej... Nie musisz się tak wpieniać. Rozumiem, ze jesteś zły, ale jeśli ona tego nie zrobi to nikt temu nie podoła.
- A co mnie to obchodzi. Nie zgadzam się i już.
   Wyszedł z budynku, ale kobieta pobiegła za nim.
- Jeśli się tak o nią martwisz to nie puszczaj jej samej. Pojedź razem z nią. Będzie się czuła pewniej...
    Już jej nie słuchał. Odszedł myśląc nad tym, co powinien teraz zrobić



CDN.
Przepraszam, że rozdział taki nijaki. 
Nie miałam weny i sami widzicie co wyszło.
obiecuję, że następne rozdziały będą lepsze, 
więc mam nadzieję, że się nie zniechęcicie i będziecie 
dalej czytać moje brednie ^^



czwartek, 11 października 2012

Rozdział 21 - " Niespodziewany gość "

   Gray jak co dzień pracował w rzeźni wujka na magazynie. Ta robota właściwie wcale mu nie przeszkadzała. Jego jedynymi zadaniami było przenoszenie mięsa z albo do chłodni. Czasem się tylko zdarzało, że musiał kogoś zastąpić, więc wtedy stał przy kasie obsługując klientów.
   Miał trzydzieści minut przerwy. Jakoś nie mógł się skupić na robocie. Po jego myślach wciąż chodziła przerażona twarz Lucy. Czy udało się jej uciec?? Czy jest bezpieczna?? I dlaczego w ogóle ktokolwiek ją gonił?? Ciemnonowłosy chwycił się rękoma za głowę i zaczął niespokojnie wiercić. Chciał szybko dowiedzieć się co się stało. Miał nawet w planach zapytanie członków gildii, czy czegoś nie wiedzą, ale stchórzył. Bał się informacji jakie może otrzymać, więc żeby nie myśleć pracował nadgodziny.
- Hej, nudysto.. - zawołał do Graya brązowowłosy chłopak z fryzurką na Bieberka trzymający się za bioderko.
- Czego, pedale?? - warknął Gray.
   Nienawidził tego zasmarkanego szczyla, który bardziej przypominał laskę niż faceta.
- Jaki kolo się o ciebie, debilu - Gray podszedł do chłopca stojącego przy kasie i spojrzał na stojącego obok niego mężczyznę w garniturze. Na głowie miał czarny kapelusz. Uśmiechnął się do ciemnowłosego, zdjął nakrycie głowy i wyciągnął z niego pistolet, który wycelował w Graya. Ciemnowłosemu zrzedła mina. Szybko odskoczył i zaczął uciekać. Biegł w przeciwnym kierunku niż ostatnio z blondynką. Otworzył drzwi od strony magazynu i wybiegł na dwór. Niestety nie spotkała go tu zbyt miła niespodzianka. Czekali na niego  znajomi jegomościa w kapeluszu uśmiechający się szyderczo. Jeden z nich podszedł do chłopaka i chwycił go za kark. Chłopak nie sprzeciwiał się. Wiedział, co by się stało, gdyby tylko spróbował. Kilka kul jak nic skierowałoby się w jego stronę, raniąc niemiłosiernie. Mężczyzna, który trzymał półnagiego chłopca wsadził go do swojego czarnego vana, a za nim wskoczyli jego towarzysze. Usadzili chłopaka na tylnym siedzeniu za kierowcą.
   Idioci, pomyślał chłopak, w którego głowie pojawił się dosyć niebezpieczny pomysł. Gdy tylko auto okrążyło budynek Gray z całej siły kopnął od tyłu siedzenie prowadzącego. Osoba straciłą kontrolę nad pojazdem i uderzył w ścianę jednego z budynku. Kiedy mafiozi byli oszołomieni chłopak szybko się uwolnił i wybiegł z samochodu. Przeskakiwał prze kolejne płoty, gdy nagle zorientował się, że znajduję się po drugiej stronie budynku rzeźni, a dokładniej pod swoim balkonem. Podskoczył i chwycił się balustrady balkonu ( nie była ona zbyt wysoko ) i szybko się podciągnął. Zobaczył, że na tarasie leży tasak. Zupełnie o nim zapomniał. Zostawił go tutaj, gdy te typki goniły Lucy. Chwycił w rękę swoje narzędzie. Usłyszał głosy zbliżających się gangsterów. Szybko wbiegł do salonu i pobiegł po schodach w górę. Biegł tak aż dotarł na drugie piętro. Na drugim piętrze znajdował się strych zawalony starymi gratami. W pomieszczeniu tym co zainteresowała Graya była drabinę. Jej koniec znajdował się na suficie. Było to przejście na dach. Ciemnowłosy wspiął się po szczeblach i wyszedł na zewnątrz. Znajdował się tak na oko 10 metrów nad ziemią. Pobiegł na skraj dachu i wskoczył na kolejny. Gdy przeskoczył drugi dach, na szczycie znaleźli się również mafiozi. Chłopak nie miał dużo czasu. Przyśpieszył tempo i z zawrotną prędkością skakał po dachówkach. Prześladowcy również nie dawali za wygraną.
   Gray znalazł się na szczycie ogromnego, białego budynku.  Zaraz za nim znaleźli się tam czarni mężczyźni. Jeden z nich wyciągnął pistolecik i wypuścił w kierunku półnagie chłopaka kulę. Nie zdążyłby unikną, jednak szczęście stało po jego stronie, bo kula zamiast trafić w niego odbiła się od tasaka, który cały czas trzymał w ręku. Mimo to nie obszedł się bez żadnych szkód. Kula, która natarła na jego broń leciała z taką szybkością, ze cofnęła tasak do tyłu robiąc zadrę na jego nodze. Pojawiła się krew. Gray syknął z bólu i zrobił krok w tył. Los zupełnie się odwrócił. Ponieważ stał na samym skraju dachu zaczął spadać. Szybko zareagował i chwycił się jednej z okiennic budynku ręką.
- Fiuuuuu..... Mało brakowało...
   Chłopak drugą ręką w której trzymał tasak otworzył siłą okno, niechcący wypuszczając przy tym zakrwawiony przedmiot, który wpadł do środka. Zawiał mocny wiatr i chłopak miał spore problemy ze złapaniem się parapetu drugą ręką. Po wielu wysiłkach udało mu się podciągnąć i wskoczyć wewnątrz budynku.
    Szybko rozejrzał się po pokoju. Było tu cholernie biało. No oszaleć wręcz można... Zobaczył białe łóżko i leżącą na nim dziewczynę mającą na sobie szpitalną pidżamę. Patrzyła się na niego wielkimi oczami. NO właściwie, kto by się nie zdziwił. W końcu ile razy do twojego pokoju znajdującego się na trzecim piętrze wskakiwał półnagi przystojniak... Hmmmm???
   Chłopak przyjrzał się dziewczynie. Miała blond włosy. Proste sięgające do ramion. Niemożliwe.... A jednak. Na szpitalnym łóżku leżał nie kto inny, a czarodziejka gwiezdnych duchów.
- Lucy??
- Gray??




CDN.
I jak?? Co sądzicie?? Wiem, że mógł być lepszy.
Mimo to mam nadzieję, że się wam spodobał.
Pomysł na taką fabułę podsunęła mi dzisiaj w szkole 
Zu - chan i w zamian składam jej wielkie ARIGATO ^^

wtorek, 9 października 2012

Rozdział 20 - " Przedmiot "

- Wybacz, że Cię tak męczę, ale jest jeszcze coś... Coś o co chciałabym Cię prosić...
   Blondwłosa podniosła zapłakane oczy na pielęgniarkę i spojrzała pytająco na różnooka. Dziewczyna nie do końca wiedząc jak się za to zabrać padła przed łóżkiem Lucy na kolana i łamiącym się głosem mówiła.
- Proszę. Nie, BŁAGAM pomóż mi obalić Asarę i zostań nowym bossem Yakuzy. - kobieta wypowiedziała to łkając i bijąc czołem o posadzkę.
   Lucy patrzyła na to z niemałym zdziwieniem. Zdążyła się już jak tako pogodzić z historią matki, ale żeby ona miała zostać mafiozem?? Nie była ani wysportowana, ani nie wiadomo jak inteligentna, ani nie zależało jej na tytule najstraszniej osoby w mieście. Była zwykłą dziewczyną, która wiodła zwykłe, wręcz nudne życie.
   Różnooka podniosła głowę i spojrzała na pacjentkę z nadzieją.
- Wątpię, żebym była w stanie. - odpowiedziała szczerze Lucy. - Nie jestem ani silna, ani inteligentna. Nie posiadam również żadnych zdolności przywódczych. Nie nadaję się.
- MYLISZ SIĘ!! Jesteś zupełnie jak twoja matka. Wierzę, nie... wiem, że temu podołasz, więc błagam pomóż.
   Blondynka spuściła wzrok. Wiedziała, że później będzie tego żałować, ale nie była w stanie odrzucić tej szczerej prośby dziewczyny.
- Zgoda...
    Różowowłosej, aż łzy w oczach stanęły.
- Dziękuję... - wydukała łkając.
- Nie dziękuj. Nie ma za co.
    Aden uścisnęła mocno Lucy i moczyła swoim potokiem łez jej koszulę. Gdy już się trochę uspokoiła po raz kolejny podbiegła do swojej torebki. Tym razem wyjęła z niej śmieszny przedmiocik. Dopiero po chwili blondynka zorientowała się co znajduję się w rękach dziewczyny. Była to konsolka do gry ,, World of Wonder". Co więcej była to ta maszynka, którą zgubiła bodajże przy spotkaniu z Grayem. Kiedy tylko urządzenie znalazło się w jej dłoniach, pośpiesznie założyła ją na głowę.
   Grę rozpoczęła zaraz przed wejściem do gildii. Delikatnie otworzyła drzwi i wślizgnęła się do środka. Miała nadzieję udać się do mistrza, by dowiedzieć się czegoś więcej o tej całej wojnie. W końcu kto wie może te informacje bardzo się jej przydadzą... Próbowała cichutko przemknąć niezauważona do pokoju Makarova, ale najwidoczniej nie było jej to dane. Na drodze dziewczyny stanęła Tytania.Lucy bała się reakcji przyjaciółki. Myślała, że może się pogniewa na nią za to, że tak długo się nie pojawiała ani w wirtualnym świecie, ani w realu. Mimo to Erza nic takiego nie uczyniła. Zrobiła krok w stronę blondynki i uścisnęła ją tak mocno jak tylko potrafiła. Nawiasem mówiąc, zaskoczona Lucy omal nie została uduszona.
- Tak się cieszę, że nic Ci nie jest... - z oczu szkarłatnowłosej płynął potok ciepłych łez.
   Skąd wiedziała... przechodziło przez głowę Lucy.
- Natsu powiedział nam o tym co się stało, o tym jak wpadłaś pod auto i o tym jak twój dom... Twój dom spłonął. - powiedziała łamiącym się głosem.
   Uśmiechała się do gwiezdnej czarodziejki pocieszająco, ale wyglądało na to, że to ona potrzebuje więcej wsparcia.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszczerzyła ząbki brązowooka.
- Dopóki nie odzyskasz domu, chciałabym abyś zamieszkała razem ze mną. No oczywiście, gdy tylko zostaniesz wypisana ze szpitala.
   Lucy była zaskoczona tą niecodzienną propozycją. Nie chciała narzucać się koleżance, ale właściwie w owej sytuacji nie miała zbyt wielu opcji. Po rozmowie z Erzą zorientowała się, że wszyscy członkowie Fairy Tail patrzą na nią smutnym wzrokiem. Bardzo martwił ich wypadek nakama. Postawili piwo blondynce zaczęli z  nią rozmawiać. Został poruszony temat wojny, gdy gwiezdnej czarodziejka się nie pojawiała miało miejsca kilka ataków. Wszystkie zakończone porażką podopiecznych Makarova. Szanse na zwycięstwo drastycznie zmalały. W tym momencie przypomniała sobie, że kogoś tu brakuje. Nie było Natsu i Graya. Natsu najprawdopodobniej był w pracy, ale lodowy mag zawsze o tej porze był online.
- Gdzie jest Gray. - spytała.
  Tytania spojrzała na nią z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
- Nie mam pojęcia nie logował się od twojego wypadku. - twarz blondyny posmutniała.
    Oby nic mu się nie stało.
- Będę się już zbierać. - powiedziała Lucy. Postanowiła odłożyć rozmowę z mistrzem na inny termin.
- Czekaj... - krzyknęła kobieta-rycerz. - Wpadnę Cię jutro odwiedzić. Jestem pewna, że niedługo cię wypiszą, więc wszystko dla ciebie przygotuję.
   Brązowooka uśmiechnęła się i skinieniem głowy przyjęła propozycję Erzy.
   Znów znalazła się w szpitalu. Co za przygnębiający widok. Biel, biel, wszędzie biel. Człowiek w samotności może wręcz oszaleć. Dziewczyna próbowała wstać z łózka ale aparatura, do której była podpięta nie pozwalała jej na to. Cholera....Zaczęła się wiercić na wszystkie strony, gdy nagle poczuła chłodny powiew wiatru. Okno było otwarte. Dziwne... Przecież, gdy Aden opuszczała pokój było zamknięte. Czyżby ktoś wpadł z wizytą, gdy spotkała się z przyjaciółmi z gildii. Gdy tak patrzyła na świat na zewnątrz, zauważyła, że coś leży pod oknem. Próbował sięgnąć po niezidentyfikowany przedmiot, ale nie potrafiła sięgnąć aż tak daleko. Zaczęła z odległości myśleć. Kontury stawały się wyraźniejsze i Lucy w końcu udało się odkryć tożsamośc podejrzanego przedmiotu. Na podłodze leżał zakrwawiony tasak....