wtorek, 25 grudnia 2012

Życzenia ^^

   Może, a raczej na pewno zdecydowanie późno, ale trudno. Chciałabym złożyć wszystkim czytelnikom bożonarodzeniowe życzenia. Nie będę się rozpisywała, bo nie jestem w tym za dobra.

   Życzę Wam spełnienia marzeń, wiele radości w nadchodzącym Nowym Roku, aby te święta spędzone w rodzinnym gronie napawały was szczęściem i radością. Mam nadzieję, że podobały się wam wszystkie prezenty, że jedzenie świetnie smakowało, że zdrowie wam dopisało. Życzę wam również pod jemiołą spotkania, z kim to już wiecie, nie moja sprawa. Więc jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!

   Przepraszam, że długo postów nie pisałam, nie miałam siły. Pochorowałam się. Niby zwykłe przeziębienie, ale idzie człowieka wymordować. Całą moja podłoga obwalona chusteczkami, kicham i prycham na wszystko dookoła i na dodatek łeb mi napieprza jakby kto młotkiem pieprznął.  Rozdział powinien pojawić się jutro lub pojutrze, a na razie żegnam was.


niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 40 - "Pech"

   Impreza zakończyła się niestety bardzo szybko. Około wpół do piątej obudzony jakimś koszmarem pacjent spod trójki obudził się, a pielęgniarki zauważywszy na piętrze inny hałas zaraz pobiegły do pokoju Uni. Członkowie Fairy Tail na szczęście szybko zauważyli nadchodzące zagrożenie. Chłopaki ( w tym mistrz i Erza) wyskoczyli, a dziewczyny schowały się w szafie oraz łazience. Brązowooka zamknęła oczy i udawała że słodko śpi snem nie przerwanym. Kobieta w białym kitlu weszła do pokoju i rozejrzała się dookoła, następnie na zielonooką. Porozglądał się jeszcze przez chwilę, po czym opuściła pomieszczenie. Gdy tylko drzwi zamknęły się za jej białymi drewniakami wszyscy powychodzili ze swoich kryjówek.
- Fiuuu, całe szczęście, ze zdążyłyśmy... - powiedziała Levy.
- Dziękuję wam za tę cudowną imprezę. - rzekła szeroko się uśmiechając Uni.- Nigdy się tak dobrze nie bawiłam.
    Dziewczyny uśmiechnęły się delikatnie. Radość leżącej na łóżku emanowała prosto na nie wlewając w ich serca miłe ciepło.Po tym wszystkim każda z nich pożegnała się i tak samo jak chłopcy wyskoczyły przez okno. Brązowowłosa uśmiechnęła się pod wąsem. W tym miejscu jeszcze nigdy nie było tak żywo i wesoło, a dzisiaj, po raz pierwszy w życiu, uwierzyła w św. Mikołaja i jego magię.


_________________________________


   Była piąta nad ranem. Impreza minęła, a ona dalej nie wręczyła ostatniego prezentu. Trzymając w ręce czerwoną, papierową torbę, szła powłócząc nogami. Kątem swojego brązowego oka patrzyła na zawartość prezentu, na pluszowego smoka, patrzącego na nią czarnymi koralikowymi oczyma, w których odbijało się słońce. Przez to wyglądał jakby prosił dziewczynę go w końcu podarowała.
   Rozwścieczona blondynka uderzyła się otwartymi dłońmi w policzki, upuszczając torbę
- No dobra, już dobra !! Zaniosę mu to, jasne?? - Po czym ruszyła pędem w stronę domu różowowłosego. Gnając przez ośnieżone, puste ulice czuła nieprzyjemne szczypanie mrozu. Co więcej, lekki płaszczyk nie był wystarczającą ochroną przeciwko porannemu przymrozkowi. Dysząc ciężko i sapiąc stanęła na rogu jednej z ulic i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Lucy odetchnęła. Już miała ruszyć, gdy nagle... uświadomiła sobie,  że nie ma w ręku torebki.
    Po raz kolejny dzisiejszego poranka rozpoczęła zapalczywy bieg. W końcu zebrała w sobie siły by się przełamać i móc podarować Natsu niespodziankę, więc nie mogła się tak po prostu poddać.
    Dobiegła na miejsce startu, Na środku ulicy, na szczęście leżała nietknięta paczuszka. Blondynka przytuliła do siebie pluszaka i odwracając się na pięcie pognała. Gdy dotarła do skrzyżowania fortuna całkowicie się od niej odwróciła. Drogą jechało z zawrotną prędkością czarne volvo, a stojąca na środku jezdni dziewczyna nie miała możliwości odskoczyć. Nie była w stanie nic zrobić. Patrzyła tylko na zbliżające się światło pojazdu, a następnie doszło do wypadku. Poczuła okropny ból i mimowolnie zwolniła uścisk lewej dłoni, w której trzymała torbę. Maskotka odleciała w okolicę chodnika. Tylko ona widziała co tu miało miejsce i może, choć może tylko mi się wydawało, wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać...

________________________

  Natsu zamiast iść do swojego domu, postanowił poczekać na Lucy w jej domu. Chciał wręczyć jej mikołajkowy podarunek. Na imprezie nie miał zbytnio okazji, a nawet gdyby była, to jakby ktoś zauważył. Nie, o tym Natsu wolał nie myśleć. Wskoczył przez okno do pokoju blondynki i rozłożył się wygodnie na łóżku. W rękach przewracał srebrną bransoletkę z przywieszką w kształcie serca. Chcący, niechcący zarumienił. To wcale nie miało żadnego podtekstu. Po prostu ładnie wyglądało i nic więcej, dlatego to kupił.
    Szarpiąc się z myślami, tęsknym wzrokiem spoglądał na zegar. Była już prawie 6. Na ulicach już zaczęli pokazywać się pierwsi przechodnie, a jej jeszcze nie ma. Westchnął przeciągle.
- Chyba się przejdę jej poszukać. - powiedział sam do siebie, po czym wyskoczył przez okno.
   Szedł z rękami skrzyżowanymi za głową rozglądając się na wszystkie strony. W końcu niemożliwym było, żeby Lucy się zgubiła pewnie po prostu albo się wlecze, albo się gdzieś zatrzymała.
   Gdy doszedł do skrzyżowania pewna rzecz przykuła jego uwagę. Koło jezdni leżał pluszak, tan sam pluszak, którego wczoraj zakupiła. Podbiegł szybko w tamto miejsce i podniósł z ziemi mokrą maskotkę przyjrzał się jej dokładnie.Nie wierzył, że mogłaby zgubić prezent dla Levy ( facepalm ). Odwrócił się w stronę jezdni i odebrało mu mowę. Śnieg na środku ulicy przybrał czerwoną barwę.

___________________________________

   Uni leżała na swoich łóżku, przeglądając wszystkie otrzymane prezenty. Zaczęła od sześciopaka od Cany. Dyskretnie rozejrzała się po pokoju i wyciągnęła jedną butelkę Reds'a. Otworzyła i pociągnęła łyka.
- Tfffff, gorzkie. - powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem. - Nie wiem jak się można od tego uzależnić.
    Przeglądała wszystko. Świeczki, słodkości, kartki z życzeniami, pluszaki, książki, biżuterię. Prezentów było tyle ile wszystkich członków. Gdy już pobawiła się wszystkim na samym końcu wzięła do ręki prezent od Mikołaja. Patrząc na nie lekko się zaczerwieniła.
- Kto w ogóle zrobił to zdjęcie, hmm?? Pewnie Zu. Kto jak kto, ale nie umie się kontrolować.
   Uśmiechnęła się szeroko. Nawet jeśli to ją troszeczkę krępowało to cieszyła się z tego podarku. Położyła fotografię na stoliku i cały czas patrzyła się na nią.
    Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
    Pewnie pielęgniarka, pomyślała i odwróciła się. Niestety jednak, nie było to panienka w białym kitlu...
- C-co... - wyjąkała, a jej oczy zrobiły się ogromne niczym spodki.


CDN.

   No i w końcu dodałam. Napisany był już jakiś czas temu, ale nie miałam kiedy go dodać. Ja nie wiem. Przez tą szkołę w ogóle nie wyrabiam. NO, ale na szczęście za w sobotę zaczną się ferie świąteczne, więc chyba będę mogła częściej wpadać. Jak na razie mam nadzieję, że miło spędzicie ten świąteczny czas. Kto wie, może macie jakieś plany, albo ktoś ma plany względem was.... Nigdy nie wiadomo, w każdym bądź razie życzę wam cudnych świąt, wielu prezentów i w ogóle magicznych wręcz świąt.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 39 - ,,Mikołajki "

6 grudzień


    Przez okna szpitala, do pokoju wdarły się złośliwe promyki słońca, łaskocząc drobną dziewczynę po oczach. Brązowowłosa starała się je ignorować, ale nie była w stanie. Otworzyła oczy, po czym leniwie ziewnęła. Zaczął się kolejny dzień. Jednak nie taki zwykły dzień. Czas podarków i miłości, czyli wszystkim dobrze znane Mikołajki. Mimo to Uni, wcale dobrze się nie kojarzyły. Jedyną atrakcją tego dnia w szpitalu były dwie nektarynki i nic więcej. Innych pacjentów zawsze ktoś odwiedził i podarował choćby czekoladę. Do niej jednak nikt nigdy nie przychodził. W końcu nie posiadała rodziny, czy przyjaciół. 
- Przyjaciół... - westchnęła.
    Kiedy byłą uwięziona w grze z wirtualną rzeczywistością, miała możliwość nawiązywania kontaktów. Napawało ją to niemałym szczęściem, ale teraz wszystko wróciło do normy i znów samotnie musi przeżywać każdy dzień.

____________________________________

- Hej, Lucy, co masz zamiar jej kupić?? - Natsu pytał blondynkę.
- Nie mam pojęcia...
   Przez jakiś czas szli obok siebie przyglądając się wystawo sklepowym i szukając prezentów dla przyjaciół. Gdy tak kroczyli ośnieżonym chodnikiem w oczy dziewczyny wpadł ogromnych rozmiarów pluszowy smok. Lucy chciała wejść do środka, ale nie mogła tego zrobić w tej chwili. Nie mogła wziąć ze sobą różowowłosego.
- Natsu.... - zaczęła niepewnie. - Może się rozdzielimy??
- Dlaczego?? - spytał zawiedziony.
- W ten sposób szybciej znajdziemy i kupimy wszystkie prezenty...
   Chłopak spojrzał na nią swymi głębokimi oczyma. Patrzył tak na nią jeszcze przez chwilę, a następnie szeroko się uśmiechnął i ruszył w przeciwnym kierunku.  Gdy zniknął z pola widzenia dziewczyny, wskoczyła do sklepu i zakupiła tego ogromnego pluszowego jaszczura. W tej chwili został do kupienia jeszcze jeden prezent. Szybko skończyła zakupy, a następnie zamówiła taksówkę. Wniosła do domu wszystkie torby i zaniosła je do swego pokoju. Rzuciła je na stolik, a sama padła zmęczona na łóżko.
- Teraz to zapakować... - westchnęła i wzięła się do roboty.
- Pomóc Ci?? - usłyszała za sobą głoś Natsu.
- Jasne... ... .... Zaraz, Co ty tu robisz!!??!!?? - wydarła się na siedzącego na parapecie okna.
- Jesteś okrutna. Przyszedłem pomóc.
- Oknem??
    Blondynka spojrzała na niego spode łba. Właściwie potrzebowała pomocy, ale nie chciała prosić o to Erzy. Czerwonowłosa ma prawdziwe urwanie głowy w biedronce i jak wróci będzie chciała odpocząć przed wyjściem na imprezę.
- Zgoda. - odpowiedziała.
    Różowowłosy szeroko się uśmiechnął i szybko wziął się do roboty. Nagle zobaczył leżącego na łóżku jaszczura.
- Fajny pluszak... Dla kogo??
    Lucy cała się zaczerwieniła i szybko wydarła chłopakowi z rąk maskotkę.
- D-d-dla Levi.
- Rozumiem. - powiedział lekko speszony.
   Zapadła niezręczna cisza. W ciszy skończyli pakować wszystkie prezenty. Kiedy praca dobiegła końca Natsu wyskoczył przez okno i udał się do siebie. On również musiał skończyć przygotowania. Chociaż on nie miał tyle prezentów. Właściwie to tylko jeden.
- Do 23 muszę się wyrobić...

______________________________________


   Uni leżała w swoim łóżku. Zbliżała się godzina 24. Od prawie dwóch godzin w szpitalu trwała cisza nocna. Jedynym dźwiękiem jaki do niej dochodził było chrapanie pacjenta spod trójki. Cały szpital chyba się trząsł. Przez to nie mogła zasnąć, ale to nie był jedyny powód. Mimo że nie wierzyła, cały dzień miała nadzieję, że w tym dniu w końcu dostanie to czego chciała.
- Co ja sobie wmawiałam. Przecież nie istniejesz...
   Wybiła północ.
- Kto nie istnieje?? - usłyszała dobrze znany jej głos.
    Na parapecie ( kolejny xD ) siedział Mikołaj.. Znaczy się do połowy. Miał czerwoną czapkę, białą brodę, spodnie i wysokie czarne buty, a także ogromny worek z prezentami. Brakowało mu jedynie czegoś na tors, no ale z takim kaloryferem to mu chyba zimno nie było ( musiało mocno grzać ^^ ).
   Serce dziewczyny przyśpieszyło.
- G-Gray? - wydukała.
- Ho, ho, ho, ho... Czy byłaś grzeczną dziewczynką???
   Ooookej, pomyślała brązowowłosa, po czym pokiwała główką.
- A więc czas na prezent.
   W tym momencie zapaliły się światła w pokoju. Zielonooka zobaczyła przed swoim łóżkiem wszystkich przyjaciół z gildii. Stali i szeroko się do niej uśmiechali. Uni nie wytrzymała. Z jej oczu zaczęły spływać łzy szczęścia. Jeszcze nigdy w życiu nikt jej nie odwiedził. Zaraz wszyscy ustawili się w kolejkę i zaczęli wręczać dziewczynie różnorakie prezenty. Od Erzy dostałą przepyszne ciasto, Levi sprezentowała jej ciekawą książkę, Lucy podarowała jej przecudną bransoletkę, Natsu zapachową świeczkę, Cana sześciopak i wiele wiele innych. Dziewczyny zostały przy łóżku, a chłopacy zajęli się dekorowaniem pokoju w lampki i inne ozdoby. Nawet Makarov pomagał jak mógł. Gdy tylko się ze wszystkim uporali ktoś puścił świąteczną muzyczkę. Miała już coś powiedzieć, by ją wyłączyli, ale Mikołaj ją uspokoił.
- Nie martw się. Pacjent spod trójki nas zagłusza. - zaraz po tym wyciągnął ze swojego ogromnego worka mały pakunek i wręczył go dziewczynie. Natychmiast go rozpakowała, a gdy zobaczyła zawartość,a twarz nabrała rumieńców. W środku znajdowało się jej zdjęcie, na którym Gray całował brązowowłosą. Wspomnienia z World of Wonder.
- Dziękuję, Mikołaju. - powiedziała, po czym pocałowała naszego świętego Mikołaja
   Wtedy wszyscy zaczęli klaskać i pogwizdywać,a Zielonooka przybrała na twarzy odcień buraczany, a jedyną reakcją czerwonego staruszka było świąteczne
- Ho, ho, ho ho...

CDN.

   Miałam dodać go 6 grudnia, ale niestety moja mama nie jest bynajmniej moją sojuszniczką i perfidnie pozbawiła mnie laptopa. Myślałam, że ją ukatrupię. Kolejny poślizg miałam z tego powodu. Coś szczęście mi nie sprzyja, oj nie sprzyja. W każdym bądź razie mam nadzieję, że otrzymałyście wymarzone przez was prezenty. Pożyczyłabym wam wesołego weekendu, ale że się już prawie skończył, to życzę wam miłego poniedziałku w szkole, bądź pracy. A rozdział dedykuję Chan Lee

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 38 - '' Dziękuję "

Miesiąc później

  Blondwłosa dziewczyna siedziała przy ladzie, popijając sok z czarnych porzeczek. Patrzyła tępym wzrokiem w zawartość szklanki. Od zeszłego miesiąca nie było dnia, kiedy by nie rozmyślała o tamtym wydarzeniu, o bólu jaki musieli znieść wszyscy członkowie gildii, o czarnej rozpaczy Graya. Nie było nikogo, kto by zapomniał o tym wszystkim i mógł znowu szczerze się uśmiechnąć.
- Lucy, chodźmy na misję. - do czarodziejki podszedł Natsu, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
   Chłopak starał się pocieszać przyjaciółkę. Rozumiał, że strasznie to wszystko przeżywa i czuje się współwinna temu co się stało.
- Gray logował się ostatnio?? - zapytała cicho.
- Nie. - usłyszała odpowiedź. 
   Westchnęła ciężko. Ciemnowłosy był jej przyjaciel i czuł się najgorzej ze wszystkich.
- Nie zamartwiaj się tak. Gray potrzebuje tylko trochę czasu, by się uspokoić i wszystko przemyśleć. 
- O mnie gadacie?? - za plecami dwójki przyjaciół dało się usłyszeć mocny męski głos.
   Blondynka instynktownie się odwróciła. To naprawdę on, pomyślała. Przed nią stał półnagi, osiemnastoletni chłopak i granatowych włosach.
- A nawet jeśli, to c... - zaczął różowowłosy, ale nie skończył. Gray uderzył go z taką siłą, że odleciał na drugi koniec sali.
- Nie ciebie się pytałem... -  po tych słowach usiadł koło Lucy. - Mira, podaj drinka.
   Białowłosa pędem przyniosła kieliszek z alkoholem i podała chłopakowi z uśmiechem na ustach. Gwiezdna czarodziejka chciała nawiązać kontakt, ale nie umiała. Czuła się okropnie. Gdyby wtedy powstrzymała Uni, nie doszłoby do tej tragedii, a w gildii ciągle panowałyby bijatyki i masa śmiechu.
- Lucy... - zaczął granatowowłosy. - Przepraszam, ale chciałbym Cię o coś poprosić.
- O co?? - wydukała. 

_________________________________


   Pięć ostatecznych ataków złączyło się w jedno destrukcyjne zaklęcie, skierowane w stronę czarnego smoka. Gdy ogromna ilość magicznej energii uderzyła w bestię pozbawiając ją wszystkich punktów. 
- Udało się!!!!!! - wrzasnęły dziewczyny. - Udało!!!!!
- To znaczy, że jesteśmy wolne, czy to nie wspaniale.. - powiedziała Salae.
   W tym momencie pomieszczenie rozmazało się powietrzu, a czarodziejki znalazły się na powrót na szczycie Demonicznej Góry. W tym momencie zobaczyły, że brązowowłosa leży na ziemi i zwija się z bólu, a głową desperacko uderza o twarde podłoże.
- UNI! - do zielonookiej natychmiast podbiegła pozostałą czwórka.
   Patrzyły z przerażeniem na przyjaciółkę. Tym razem jej atak został wywołany w realu. Nie mogły zrobić nic poza wspieraniem koleżanki. W tym momencie usłyszały tylko ciche słowa. 
- U-Uni... - za nimi stał Gray, który ogromnymi oczami patrzył na dziewczynę. Stał tak osłupiały przez krótką chwilę, by zaraz ruszyć w stronę niskiej postaci. Podbiegł do niej i chwycił ją za rękę.
- Wytrzymaj. Wytrzymaj. To się zaraz skończy.
- N-nie... - powiedziała słabo. - To mój ostatni atak.
- Głupia!! Nie mów takich rzeczy. Nic nie mów.
-Ja, ja to czuję. To mój koniec. Ta choroba mnie zabija...
- Przeżyjesz! Słyszysz?? Przeżyjesz!!
- Dziękuję, Gray. Dziękuję wam wszystkim. Naprawdę świetnie się bawiłam. - uśmiechnęła się szeroko, po czym zastygła w bezruchu.
- Uni?? Uni? Uni!! Ty idiotko!!!!! - wrzasnął granatowowłosy, a dziewczyny tylko patrzyły na całą scenę wylewając gorzkie łzy. Nagle ciała całej piątki dziewczyn, włącznie z zielonooką, zaczęły błyszczeć.
- Chyba wracamy... - powiedziała smutno Asuka, wycierając mokry policzek.
   Potem wszystkie zniknęły. Na górze została jeszcze tylko Zu i półnagi chłopak.
- Ja również Ci dziękuję, Gray. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam  Uni tak szczęśliwą. Naprawdę musiała Cię mocno kochać.... - po tych słowach albinoska zniknęła, a na szczycie pozostał tylko mag. Dopiero teraz z jego oczu zaczęły cieknąć łzy, które natychmiast zamarzały.
- Ja też...!!! Ja też...!! JA TEŻ CIĘ KOCHAŁEM!!!!!!!!!

_____________________________

   Nastał biały poranek. Brązowowłose dziewczę odwróciło głowę w stronę szyby. Na zewnątrz świat okrył się przecudnym, białym puchem, a ludzie śmiejąc się przechodzili koło szpitali. W rękach trzymali różnorakie torby, w których znajdował się ogrom prezentów dla bliskich. Był 2 grudnia. Tylko cztery dni do Mikołajek. Jeden z najpiękniejszych miesięcy. Czas obdarowywania się podarkami, śmiechów i miłości. Miłości... Dziewczyna tylko prychnęła. To takie żałosne uczucie. Po za tym, gdyby naprawdę istniało nie musiałaby leżeć w tym zasranym szpitalu.
   Drżącymi rękoma sięgnęła do stolika, po czym założyła na głowę konsolę do gry ,, World of Wonder ". Tak jak myślała. Nie jest w stanie się zalogować. Zaraz zdjęła maszynkę i odłożyła na miejsce.
- Drogi Mikołaju!! Wiem, że nigdy w ciebie nie wierzyłam i nigdy Cię o nic nie prosiłam, ale jeśli naprawdę istniejesz, to chciałabym poprosić o prezent. Nie chcę żadnych cukierków, czy tandetnych pluszowych miśków. Jedynym czego tak naprawdę pragnę jest możliwość spotkania się z Grayem... i z Fairy Tail oczywiście. Tylko jeden raz. Ten jeden raz...


CDN.

   No i jest... Wydaje mi się niezbyt udany, no ale trudno. Mimo to mam nadzieję, że was nie zrazi. Ostatnio mam coraz więcej do roboty. Na szczęście najgorsze już minęła, więc powinnam mieć więcej czasu na pisanie. Zaczął się grudzień, szkoda tylko, że bez śniegu TT^TT. Niedługo Mikołajki, więć życzę wam wielu mang i innych wymarzonych sobie przez was prezentów. Nie zapomnijcie oczywiście napisać listu do Mikołaja ^^  Oczywiście pozdrawiam was wszystkich, rozdzialik dedykuję Zu-chan, która musiała się akurat rozchorować wtedy, kiedy jest mi potrzebna. Grrrr.. W każdym razie życzmy jej szybkiego powrotu do zdrowia...




poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 37 - ,, Czas bitwy nadszedł "

   Za drzwiami znajdowało się ogromne koliste pomieszczenie. W okół ścian znajdowało się mnóstwo palących się pochodni. Jednak nie to przykuwało uwagę, tylko ogromny czarny gad leżący na ziemi. Miał zamknięte oczy, a z jego nozdrzy ulatywał dym. Mimo, że miał zamknięte powieki odwrócił głowę w kierunku czarodziejek, po czym buchnął im dymem prosto w twarz. Żeby tego było mało zaraz zostały zaatakowane falą gorąca.
   Dziewczęta szybko odskoczyły unikając czarnego płomienia. Wszystkie poza Uni. Ta leżała na ziemi, i dostała ataku. Pluła wszędzie krwią rycząc i charcząc   . Podłoże dookoła zabarwiło się brudną czerwienią.
  No pięknie, darła się w myślach dziewczyna, w takim momencie??
   Smok widząc wykrwawiającą się brązowowłosą, ale nie zdąrzył. Koło zielonookiej pojawił się ogromny lew o bujnej, brązowej grzywie patrząc wrogo na czarnego gada. Król zwierząt najdelikatniej jak tylko potrafił chwycił Uni w zęby i odskoczył z dala od bestii. Monstrum chciało zaatakować, jednak białowłosa nie miała ochoty na to pozwolić. W jej dłoniach pojawiła się ogromna dwusieczna kosa.
- Karitoriki! - wykrzyknęła albinoska, a broń zmieniła kolor na krwiście czerwony.
   Używając swojej broni rzuciła się na smoka i odcięła mu jednego palca.
- Zajmijcie się Uni!! - zdzierała gardło do granic możliwości. - ja zajmę się tą pokraką.
   Atak brązowowłosej trwał już około minutę  i nie zanosiło się, by miał się przerwać.
- Salae, zrób coś. - powiedziała Shadows.
   Dziewczę o rudych włosach kiwnęło tylko głową i skrzyżowało ręce. Zaczęła z zawrotną prędkością deklinować, niezrozumiałe dla towarzyszek słowa. Po chwili koło niej pojawił się ogromny\, włochaty, rudy pies śliniący się na boki i wesoło merdający ogonkiem.
- Inu, ratuj... - Pies posłusznie stanął koło leżącej na ziemi zielonookiej, jeszcze raz merdnął ogonem, a następnie zawył przeciągle. Całe jego futro zmieniło kolor na jaskrawozielony. Atak się skończył, a na twarzy poszkodowanej zaczęły pojawiać się rumieńce.
- Jak to możliwe...- spytała słabo brązowowłosa. - Moich ataków nie da się wyleczyć w grze.
- Wiem, ale to nie był twój standardowy napad. - Został wywołany gwałtowną  utratą sporej ilości HP, tak naprawdę nie doszło do ataku. Przynajmniej jeszcze...
   - Salae!!! - krzyczała szkarłatnowłosa. - Skończyłaś?? To chodź nam pomóż.
   Rudowłosa szybko podniosła się z ziemi i skoczyła w kierunku bestii. Była cholernie silna. Mimo, że walczyła w tej chwili z 4 czołowych graczy, wydawała się nieugięta. Uni podniosła się z podłogi i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Musi się jak najszybciej pozbierać i dołączyć do walki. Gdy poczuła się już całkiem przyzwoicie zmaterializowała w ręce swój ukochany miecz i zaatakowała ogon smoka. Bestia poczuła ogromny ból a jej punkty życia drastycznie spadły.
   To jest szansa, pomyślała Shadows i wywołała ogromny wybuch przed samą, smoczą paszczą. Siła wybuchu odrzuciła monstrum pod ścianę.
- To koniec... - powiedziała odwracając się od przeciwnika czarnowłosa.
- Uważaj, idiotko... - Asuka rzuciła się w kierunku czarodziejki wybuchu, odpychając najdalej jak to możliwe.
   Zrobiła to dlatego, że w kierunku dziewczyny zmierzał czarny płomień. Czerwonowłosa użyła swojej magii krwistego tworzenia i stworzyła ogromną czerwoną tarczę ochraniającą przed ogniem.
   Smok, który przed chwilą nie posiadał żadnych punktów życia stał teraz naprzeciwko nich z pełnym HP i jeszcze raz.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytała przerażona Salae.- P...Prze... Przecież to coś powinno już paść...
- Nie mam pojęcia... - rzekła również przerażona Asuka.
- Legendarny boss.. To musi być legendarny boss... - powiedziała z powagą albinoska. -  Według kilku informacji, które zebrałam, ponoć istnieje stwór, który posiada ze sto żyć.
- Czyli mamy go jeszcze zabić 99 razy !! - wydarły się wszystkie.
- Nie mam pojęcia. Ale na to wygląda.
- Jak ty to sobie wyobrażasz. - spytała czerwonowłosa. - Po za Salae i Shadows nie posiadamy za dużo HP, ale one są dystansowcami, a tego typu ataki dużo nie dadzą w walce z tym potworem.
- Cholera. - syknęła pod nosem Uni, po czym rzuciła się na potwora.
   Ten tylko trzepnął ją ogonem, odrzucając ją pod ścianę.
   Upadek na szczęście został zamortyzowany przez jednego z chowańców Salae, złotą owcę, Hitsuji.
- Dziękuję, Hitsu- chan. - wydukała przez zęby.
- W ten sposób go nie pokonamy.
- Mam pomysł. - krzyknęła brązowowłosa. - Musimy go pozbawić wszystkich żyć na raz.
- Jak?? - spytała Asuka.
- Jeśli wszystkie użyjemy naszych końcowych ataków może się udać.
- Ale jeśli się nie uda...
- Tak wiem, ale masz lepsze wyjście??
   Towarzyszki spojrzały po sobie. Niestety, żadna z nich nie miała innych pomysłów, by wymknąć z tej krytycznej sytuacji. Nie miały już innych opcji musiały postawić na jedną kartę.
- No to zaczynamy...

CDN.

   Sorka, za ten poślizg. Nie miałam ostatnio siły nic dodać. Szkoła wysysa ogrom energii. Oszaleć można xD. Rozdział, no nie wiem. W każdym razie musicie go znieść. Nom po za tym muszę się pochwalić, że całkiem dobrze poszło mi na konkursie, oraz dostałam nowy telefon, więc mam troszkę radochy, mimo wszystko. Pościk ten dedykuję Yashy. Muszę jak najszybciej nadrobić zaległe rozdziały. Nie ma człowieka przez kilka dni, a zaległości ogromne, więc biorę się do roboty. Na koniec pozdrowionka dla wszystkich czytelników i czekam na wasze opinie.

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 36 - ,, Smocze Oko "

- Umieraj !! - krzyknęła zdzierając gardło.
   Uniosła miecz ku górze. Niebo się rozdarła i znów uderzyła błyskawica. Tym razem jednak ofiarą było monstrum. Uderzone pełną mocą gromu, zawyło z bólu i próbowało odlecieć, ale zostało powstrzymane przez okropną zamieć. Zaraz pogoda znów uległa zmianie. Świat wokół ogarnęła nieprzenikniona mgła. Ptaszysko straciło orientację. W tym momencie Zostało pchnięte bronią między skrzydła. Zwierzę otwarło w geście rozpaczy dziób, ale nie wydało z siebie, żadnego ryku. Zastygło w całkowitym bezruchu, by po chwili zniknąć. Na jego miejscu pojawił się tylko ogromny czarny kamień cudnie odbijający światło. 
   Uni podniosła zdobycz. Było to jajko. Jajko czarnego feniksa. Zielonooka wsadziła je do ekwipunku i usiadła na jednym z kamiennych schodków. Była zmęczona. Używanie magii zawsze ją męczyło. Magia aury, zdolność kontrolowania pogody i zjawisk atmosferycznych. Była bardzo rzadka. W całym ,, World of Wonder " istniało tylko troje użytkowników tej magii, ale jeden z nich zrezygnował, a drugi został usunięty za naruszanie regulaminu gry. W tej sytuacji pozostała tylko ona.
   Horava usiadł koło przyjaciółki. Dawno nie widział pokazu jej mocy. Nie lubiła używać tej magii, wolała walczyć z pomocą Chokosobiru.
- Już myślałem, że przegrasz. - zadrwił stworek.
- Ja?? Nigdy. - zaśmiała się, podnosząc swój obolały tyłek. - No, najwyższy czas w końcu dojść na górę.
   To powiedziawszy dwójka przyjaciół ruszyła raźnym krokiem na szczyt.

________________________________

   Gray biegł przez zaspy. Musiał jak najszybciej dotrzeć na górę. Według mapy, którą otrzymał od Shadows, szedł najkrótszą i najbezpieczniejszą trasą. Jak zwykle, w samych bokserkach brnął przez okropną śnieżycę. Po pięciu minutach z nieba spadła okropna ulewa. Nie zrażając się szedł dalej, gdy zza pobliskiej skały wyskoczyły pierwsze monstra.
- Zabiję...
   Powiedział i rzucił się na potwory.

_______________________________


   Brązowowłosa w końcu dotarła do celu. Jej oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów kamienny plac. Dokładnie w centrum platformy stał ogromny, błękitny kryształ mieniący się kolorami tęczy. Najcenniejszy artefakt Demonicznej Góry, Smocze Oko. Owiany legendą diament, który jest w stanie dziesięciokrotnie zwiększyć poziom magii.
   Uni wraz z Horavą podeszła do kamienia, po czym otarła go wierzchem dłoni. Był idealnie gładki, bez żadnych wypukłości i nierówności, w przeciwieństwie do polskich dróg. Czerwony stworek wskoczył na ramię dziewczyny i uderzył go z całej siły. Brak reakcji, nawet najmniejszej ryski. Zielonooka zastanawiała się, co ma teraz zrobić, gdy ni z tego, ni z owego coś rzuciło się na nią od tyłu i zaczęło dusić.
- Uniiiiiiii. - duszona usłyszała za sobą piskliwy głosik. - Uniiiiii, tęskniłam.
- Puscaj meee!!!!!! - wyrzuciła na ostatnim oddechu jadeitowooka..
   Dziewczyna puściła ją, a oczom czarodziejce pogody ukazała się ładna, wysoka dziewczyna o białych niczym śnieg włosach i krwistoczerwonych oczach. Jej blada cera dodawała jej jeszcze więcej uroku. Ahhh, ci albinosi. 
- Hejka, Zu! też tęskniłam. - powiedziała ledwo łapiąc oddech.
   W tym momencie zza pleców białogłowej wysunęły się jeszcze 3 postacie. Dwie z nich już znacie. Były to czerwonowłosa Asuka, oraz Shadows. Koło nich stała dziewczyna trochę wyższa od Uni. Miała pomarańczowe, sięgające do łopatek włosy lekko pofalowane. Stała i uśmiechała się do czarodziejki pogody. Jej brązowe oczy emanowały radością, z powodu spotkania po tych trudnych miesiącach. Dziewczyna podeszła do brązowowłosej, po czym obie się mocno przytuliły na powitanie. 
- Salae, ile to czasu minęło? Strasznie tęskniłam.
- Ja też Uni. Ja też... My też.
   Po tym wszystkim przywitała się również z Asuką i Shadows, a następnie podeszła do albinoski.
- No to teraz wyjaśnisz mi wszystko.
   Mina białogłowej trochę zrzedła, ale postanowiła odpowiedzieć.
- Jak już mówiłam, przy badaniu wirusa, znalazłam nieoznakowany folder o parametrach podobnych do wysokopoziomowych potworów. Zanim udało mi się odnaleźć jego lokalizację na dysku gry, minęło bardzo sporo czasu. Według moich kalkulacji i instynktu wprawionego hakera, odkryłam współrzędne, wskazujące to miejsce, a ściślej ujmując to... - pokazała ręką na diament.
- Czyli twierdzisz, że ten kryształ to ten folder, tak?? - spytał czerwonowłosa.
- Tak, takie mam podejrzenia. Miałam zamiar go otworzyć, ale dla bezpieczeństwa postanowiłam zebrać nas wszystkie tutaj. To może się okazać bardzo niebezpieczne i ryzykowne. Ponieważ nie mam pojęcia, co może  być w środku. Po za tym w ogóle nie ma pewności, że coś znajdziemy. Istnieje szansa, że został stworzony dla zmyły.
- Otwórz go. - padło z ust zielonookiej. - Jeśli to jest klucz do naszego domu, to świetnie, jeśli nie znaczy, że musimy szukać dalej. Tak czy siak, nie mamy za dużego wyboru.
- Jestem za. - odparła Asuka
- I ja. - powiedziała Salae.
- No to otwieram.
- Nie, czekaj! - krzyknęła Shadows. - Może nie powinnyśmy się tak spieszyć. Poczekajmy, aż chociaż HP Uni odnowi się do końca.
   Brązowowłosa otwarła menu ekwipunku i wyjęła z niego spory flakonik z niebieskawą cieczą, przyłożyła do ust i wzięła dużego łyka. Punkty życia wróciły do normy.
- Teraz, możemy zaczynać. - powiedziała.
- Ale... - czarnowłosa nie dawała za wygraną.
- NO CO? - wrzasnęła zielonooka. - Teraz nie ma żadnego powodu byśmy musiały zwlekać. Jeśli nie chcesz iść, to nie idź nikt Cię nie zmusza. - powiedziała już łagodniej.
   Szesnastolatka spuściła głowę. Chciała poczekać na przybycie Graya.
- Pójdę. - rzekła.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem.
   Zu podeszła do kryształu. Za nią stała piątka przyjaciółek i Horava. Z zapartym tchem patrzyli na poczynania dziewczyny. Za pomocą kilku programów zawartych na osobistym dysku postaci, wykonała masę czynności. Stała tak przez kilka zdejmując zabezpieczenia.
- Skończone. 
   Przyjaciółki spojrzały na siebie i chwyciły się za ręce. W tym momencie na krysztale pojawiło się pęknięcie. Była to prosta, pionowa krecha przebiegająca przez całą długość kryształu. Kamień zaczął otwierać się wzdłuż powstałej linii, niczym drzwi.
   Czarodziejki weszły do środka. Było okropnie ciemno. Macając o ściany przeszły kilka metrów, gdy nagle  światło zapaliło się, kamień natychmiast się zamknął, odcinając jakąkolwiek drogę ucieczki.  Cała szóstka (wraz z Horavą ) rozejrzał się po pomieszczeniu. Był to okrągły plac, całkiem pokaźnych rozmiarów. Jedyną rzeczą, która tu się znajdowała była wysoka na pół metra kolumna. Znajdowało się w niej owalne wgłębienie, a na filarze przedstawiony był wizerunek czarnego ptaka.
- No i co my teraz zrobimy? - spytała niepewnie Salae.
- Nie mam pojęcia. - powiedziała. albinoska
   Dziewczyny patrzyły po sobie szukając rozwiązania tej zagadki. W tej chwili do kolumny podeszła Uni. Stanęła przed nią i wyjęła z ekwipunku hebanowy kamień. 
- Ten ptak to Czarny Feniks, władca Demonicznej Góry. Myślę, że należy w tym wgłębieniu postawić jego jajo,a to otworzy nam jakieś przejście. Trochę jak w Indianie Jones'ie.
- Spróbujmy. - powiedziały jednogłośnie.
   Niska dziewczyna położyła jajo i... i... i... i nic.
   Żadnej reakcji, żadnego trzęsienia ziemi, żadnej zapadającej się podłogi, żadnych dzikich węży. No po prostu nic. Gdy dziewczyna zaczęła wątpić w swój intelekt, usłyszała.
- Patrzcie. - to był głos Shadows. 
   Wszystkie podbiegły do stojącej przy ścianie dziewczyny i zobaczyły ogromne dębowe drzwi. Wcześniej ich tu nie było. Zu spojrzała na wszystkie pytająco. Te tylko kiwnęły głową, a białogłowa nacisnęła klamkę. To co czarodziejki zobaczyły w tym momencie dosłownie wbiło je w ziemie. Czego, jak czego, ale tego się nie spodziewały...


CDN.

   Nom, z poślizgiem, ale jest. Nie do końca udany, ale jest. Mało takich gildyjnych wątków, ale obiecuję, że niedługo do tego wrócę, więc jak na razie musicie to jeszcze jakoś przetrzymać. Mimo to, mam nadzieję, że się wam spodobał. Rozdzialik dedykuję, mojej psiapsiółce, Zu-chan. Serdecznie pozdrawiam was wszystkich a teraz idę pozakuwać trochę fizyki. Aha, w piątek mam olimpiadę z matmy i proszę was, żebyście trzymały za mnie kciuki. Kopniakami na szczęście też nie pogardzę. Jeszcze raz pozdrawiam i do następnego posta ^^

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 35 - ,,Czarny Feniks "

   Demoniczna Góra. Jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w całym wirtualnym świecie. Pojawiała się tam tylko elita gry, ale nawet dla niej rejony te nie należały do przyjemnych. Po za ogromną ilością wysoko poziomowych potworów, panowały tu niesprzyjające warunki pogodowe. Była gorąco jak na pustyni, by za moment mogła rozpocząć się burza, poprzedzająca ogromną zamieć.
    Właśnie w tym miejscu znajdowała się teraz Uni. Wraz z Horavą dzielnie kroczyła w kierunku szczytu. Co chwilę atakowały ją różnorakie bestie, ale bez większych problemów za pomocą swojego dwuręcznego miecza, Chokosobiru, gromiła przeciwników. Gdy minęła połowę drogi, zaczęło zmierzchać. Brązowowłosa wiedziała, że podróż po tych rejonach nocą jest zbyt niebezpieczna, dlatego wraz z przyjacielem, stworzyła w pobliskiej jaskini prowizoryczne schronienie. Na chłodnej ziemi rozłożyła śpiwór i zgrabnie wpełzła do środka. Czerwony stworek uczynił podobnie. Leżeli tak jakiś czas. Żadne z nich nie mogło zasnąć. Oboje myśleli o tym co ich spotka na szczycie. Czy Uni, będzie mogła powrócić w końcu do swojego prawdziwego świata.
- Uni, śpisz?? - zapytał zwierzak.
- Nie...
   Zapadła niezręczna cisza. Zielonooka odwróciła głowę w kierunku przyjaciela. Ten uczynił podobnie.
-Bardzo Ci zależy na tym, by wrócić... - powiedział Horava. Nie było to pytanie, ale raczej smutne stwierdzenie faktu.
- Tak. - mimo to odpowiedziała.
- Dlaczego?? - to pytanie nękało go od dawna.
   Doskonale wiedział jakie życie wiodła jego przyjaciółka w realu, jeśli to w ogóle można nazwać życiem. Całkowita samotność, brak samodzielności, ból straty, świadomość, że jej egzystencja była tylko produktem ubocznym zabawy dwójki dzieciaków.  Więc dlaczego tak bardzo zależy jej na powrocie. W tamtym świecie nigdy nie spotkało jej nic dobrego. Nie mogła się nawet poruszać. Leżała tylko niczym lalka patrząca pustym wzrokiem w okno.
- Nie mam pojęcia. - odrzekła. - Po prostu chcę wrócić. Chcę znów zobaczyć moje niebo...
   Czerwony stworek nic nie odparł. Nie ma co drążyć tematu. On przecież i tak nie może nic zmienić...


____________________________________


   Nastał poranek. Zielonooka leniwie wywlekła się ze śpiwora i przecierając oczy, ślamazarnym krokiem wyszła z jaskini. Musiałą odetchnąć świeżym powietrzem. 
   Na dworze było cholernie zimno. Mróz szczypał ją złośliwie w nos niemiłosiernie. Na zewnątrz dookoła panowała nieprzenikniona biel. Powstały chyba zaspy na pięć metrów. Dziewczyna westchnęła. W takich warunkach nie ma mowy o wędrówce. Wlazła z powrotem do groty i usiadła na kamiennej podłodze, opierając się o ścianę. Wyciągnęła swój miecz i zaczęła go ostrzyć. Odkąd zaczęła grę, był to jej najlepszy nabytek. W trakcie swojej pracy usłyszała jak Horava wstając, ziewnął sobie. Usiadł koło dziewczyny i zaspanym wzrokiem obserwował jej poczynania. Ona tylko delikatnie się uśmiechnęła i kontynuowała zajęcie...


__________________________


   Gray z szeroko otwartymi oczyma wgapiał się w otrzymaną przez Shadows mapkę.  Był to plan jednej z najbardziej niebezpiecznych lokacji w ,,World of Wonder ", owianej legendą Demonicznej Góry. 
   Uni chyba nie mogła być tak głupia, by na poważnie wyruszyć w to miejsce. Choć jakby się dłużej zastanowić, to bardzo prawdopodobnym jest taki przebieg wydarzeń. Chłopak nie zastanawiając się ani chwili dłużej ruszył w kierunku tego miejsca...


_____________________________________

   Pogoda w górach znów się zmieniła. Śnieg szybko stopniał, a temperatura powietrza zaczęła się wahać w okolicach 40 stopni. Mimo to warunki były zdecydowanie lepsze niż wcześniej. Im bliżej szczytu, tym mniej pojawiało się potworów, ale za to były o wiele silniejsze od poprzedników, dlatego pokonanie ich zajmowało niemałą chwilkę. Mimo to brązowowłosa wcale się nie zrażała. Z Chōkōsōbiru za pasem, czuła się całkowicie bezpieczna. 
   Gdy wybiło południe pogoda znów się zmieniła. Z nieba zaczął sypać spory grad, raniąc mocno w głowę czerwonego stworka. Zielonooka chcąc pomóc przyjacielowi, wsadziła go torby.  Minęły około trzy godziny. Przyjaciół od szczytu dzieliło niespełna kilometr. Uni wraz z każdym krokiem była coraz bardziej ożywiona w przeciwieństwie do Horavy, który nie chciał rozstawać się z przyjaciółką. 
    Dotarli. No prawie... Od celu wędrówki dzieliły ich jedynie kamienne schody, pokryte śnieżnym puchem. Były strasznie śliskie. Zielonooka dotarła do połowy, gdy zawiał okropny porywisty wiatr, strącając dziewczynę na ziemię. Czarodziejka zjeżdżała ze schodów niczym ze zjeżdżalnie potwornie obijając sobie tyłek.
- Cholera... - zaklła pod nosem.
  Już miała z powrotem zacząć wspinanie na schody, gdy drogę zagrodził jej ogromny potwór. Byl to ogromny czarny Feniks z krwiście czerwoną aureolą nad głową.



 Ogromny ptasi dziób otworzył się, a wraz z nim uszy dziewczyny zaatakował przeraźliwy pisk. Dziewczyna odruchowo zasłoniła uczy rękoma i upadła na kolana. Ptak spojrzał na dziewczynę, po czym uniósł dziób wysoko do góry, a po jego ciele zaczęły przebiegać ładunki elektryczne. Po chwili w dziewczynę uderzyła błyskawica. Uni zawyła z bólu. Zrozumiała, że to boss Demonicznej Góry, Inoule. Niewielu go widziało i nikt jak do tej pory go nie pokonał. Jego poziom przewyższał nawet mistrza gry.
   Brązowowłosa nie zrażała się jednak. Musiała wygrać tą walkę. Nie miała innej opcji. Chwyciła w dłonie swój miecz i rozpoczęła szarżę. Ptak przewidując jej atak, wzbił się w przestworza i jeszcze raz grzmotnął piorunem w ziemię. Tym razem dziewczyna była szybsza. Z zawrotną prędkością uniknęła ataku i skoczyła najwyżej jak to możliwe, po czym zaatakowała przeciwnika. Boss stracił część HP, ale to było mało, za mało. Zirytowany ptak zapłonął żywy ogniem i niczym rakieta wycelował w dziewczynę. Siła ataku przywarła ją do ziemi. Splunęła krwią. Ptasie szpony wbiły się w brzuch zielonookiej. Czy to koniec?? 
   NIE!! To się nie może tak skończyć! Ona musi wygrać ! MUSI!! 
- Przepraszam! - powiedziała w stronę ptaszyska. - Nie wzięłam Cię na poważnie. Teraz zacznie się walka. - wysyczała. - Pokażę Ci moją magię!!
   Powietrze wokół dziewczyny zgęstniało, a pasek many spadł.
   Uni nie pamiętała, kiedy ostatnio używała magii w walce. Z reguły walczyła z samymi słabeuszami, więc Chokosobiru całkowicie jej wystarczał. Teraz jednak walczyła n potężnym bossem. Co więcej, od dawna nie miała takiej motywacji do walki.
- UMIERAJ !!!! - wykrzyknęła zdzierając gardło...



CDN.

  No to kolejny rozdział napisany. Nie jestem pewna jak wyszedł, no ale to wy już zdecydujecie. Miałam zamiar napisać wcześniej, ale z powodu próbnych testów gimnazjalnych ( nawet nie chce myśleć o wynikach xD) nie wyrabiałam z czasem. Dziś był ostatni, więc wzięłam się za pisanko. Wyszło co wyszło, dobrze, czy źle nie ma pojęcia. No w każdym razie, następny rozdział pojawi się w niedzielę lub poniedziałek, w zależności od tego jak mi się wszystko ułoży. Czekam na wasze komentarze jak co rozdział. Tym, którzy również pisali testy, mam nadzieję, że dobrze poszło. Rozdzialik z dedykacją dosyć nietypową, bo dla wszystkich gimnazjalistów. Oczywiście pozdrawiam wszystkich gorąco i życzę wam miłego piątku i weekendu. ^^

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 34 - ,, Folder "

   Uni patrzyła w niebo wzdychając. Już dawno nie czuła takiej nostalgii. Z zamyślenia niestety wyrwało ją głośne ding dong. Ktoś do niej dzwonił. Wybierając odpowiednią opcje, odebrała. Była to rozmowa video, której nadawcą była Zu.
   Przed zielonooką pojawił się hologram dziewczyny o czerwonych oraz białych jak śnieg krótkich włosach. Obdarzyła kasztanowowłosą szerokim uśmiechem.
- Uniii!! - zapiszczała.
- Hejka, Zu! Czemu dzwonisz?
- Bo chciałam cię zobaczyć? - droczyła się.
- Rozumiem... W takiej opcji, papa... 
    Uni już chciała wyłączyć rozmowę, gdy nagle usłyszała
- Oj, no dobra. Powiem już powiem. Ale wiesz, nie jesteś zbyt miła. - nadęła policzki, szybko jednak przywołała się do porządku. - Dwa dni temu, kiedy próbowałam odnaleźć źródło wirusa znalazłam bardzo dziwną rzecz.
- A mianowicie??
- Ciężko powiedzieć...  Otóż, gdy znalazłam wirusa próbowałam go usunąć najróżniejszymi środkami i programami, ale nic nie pomagało, za to zauważyłam, że wraz z wirusem pojawiło się coś. Odkryłam to dopiero dwa dni temu i strasznie mnie to zszokowało.  Odnalazłam pewien ukryty folder. Próbowałam go otworzyć, ale nie reagował w żaden sposób.
- Rozumiem... Wysłałaś już wiadomość w tej sprawie do administracji? - zapytała zielonooka.
- Tak. Admini starali się, ale nie mają dla nas dobrych wieści. Według ich danych jest to system bardziej zaawansowany niż ten ,, World of Wonder ".
- Cholera! - uderzyła pięścią w trawę Uni.
   Albinoska widząc reakcję dziewczyny tylko się uśmiechnęła.
- Wiesz, ale mam pewny pomysł.
   W oczach brązowowłosej pojawiła się iskra nadziei.
- Otóż, może zabrzmi to dziwnie, ale przy sprawdzaniu parametrów folderu, zauważyłam, że są one podobne do danych potworów z gry.- wyjaśniała czerwonooka. - Więc jeśli moja dedukcja jest prawidłowa, to można walczyć z tym folderem, a jego zawartość może okazać się jakimś dropem, niezbędnym do opuszczenia gry.
- No to spróbuj!! -krzyknęła Uni.
- Według moich danych, nasz level jest za niski, a jeśli się okaże, że on rzeczywiście jest jednym z potworków i nas pokona, to będzie koniec. Więc w tej sprawie ty jesteś nam potrzebna. Z całej naszej piątki osiągnęłaś największy poziom, a oprócz tego posiadasz bardzo rzadkiego peta.
- W takim razie wyruszam najszybciej jak się da. Podeślij mi prywatną wiadomością mapę. - powiedziała dziewczyna o jadeitowych oczętach, po czym się rozłączyła. Spojrzała na blondynkę leżącą na trawie i opuściła okolice gildii najszybciej jak tylko mogła.



_______________________________



   Lucy nie spała już od dłuższego czasu. Nie rozumiała tego, co się przed chwilą wydarzyło. Kim była ta białowłosa dziewczyna? Skąd zna Uni? O jakim wirusie mówią? Dlaczego jej nowa przyjaciółka odchodzi nie wiadomo gdzie?
   Podniosła się z trawy trzymając się za głowę. Mocno ją bolała po tych wszystkich drinkach. Kołysząc się podeszła do ściany budynku i trzymając się jej skierowała się do wejścia. W środku panował nieziemski hałas, co sprawiło, że blondynka upadła na kolana. Mimo to nikt tego nie zauważył, nikt poza Gray'em. 
- Nic ci nie jest?? - spytał.
- Uni... - wydukała
   Serce chłopaka przyspieszyło.
- Co z nią?
- Poszła.
   Ciemnowłosy chłopak nie wiedział jak zareagować. Dlaczego Uni miałaby odejść bez pożegnania? Nie myśląc o niczym innym włączył listę przyjaciół. Nie było na niej kasztanowowłosej postaci, mimo że jeszcze wczoraj tam była. Uderzył pięścią w ścianę, rozwalając ją przy okazji, a następnie szybko pobiegł na miasto, w poszukiwaniu dziewczyny.
   Lucy w tym czasie usiadła pod niezniszczoną częścią ściany i myślała. Myślała o tym dlaczego jej nie powstrzymała.  Nie była w stanie. Gdy widziała jej smutne oczy, gdy słyszała jej desperacki krzyk myślała, że oszaleje. Uni wcześniej nie okazywała takich emocji. Zawsze była uśmiechnięta, wesoła, czasem zmieszana, a w niektórych sytuacjach nawet agresywna, ale nigdy nie była smutna i zrozpaczona...



__________________________________


   Przyodziany jedynie w granatowe bokserki, biegł ulicami Magnolii chłopak. Wyglądał jakby czegoś szukał. A może kogoś. Za każdym razem gdy droga się rozwidlała, zastanawiał się jaką trasę wybrać. Biegł tak dobre pół godziny, gdy nagle postanowił zmienić strategię. Włączył okno postaci,a stamtąd wybrał rozmowę video, po czym zadzwonił do kogoś.
   Prawie natychmiast przed nim pojawił się hologram czeerwonookiej dziewczyny, o krótkich czarnych włosach, poza dwoma przednimi pasmami, które sięgały aż do kolan. Ubrana była w czarną tunikę i wysokie czarne kozaki. Co do figury, to istna klepsydra.
- Hejka, nudysto. - przywitała się z uśmiechem na twarzy. - O co chodzi??
- Wiesz, gdzie jest Uni? - spytał bez owijania w bawełnę.
- Yhym. - powiedziała, dalej się uśmiechając
- Gdzie ?!
- Nie powiem.
- Dlaczego?? - wrzasnął
- Jakby chciała, żebyś wiedział to by ci powiedziała. - rzekła i się rozłączyła.
- Czek... Cholera! - wrzasnął
   Zdenerwowany chłopak nie miał bladego pojęcia, co teraz uczynić, gdy zauważył, że pojawiło się okienko wiadomości. Jej nadawcą była Shadows.

Drogi nudysto!

 Sorka, że ci nie powiedziałam. Po prostu stała przy mnie Asuka i przywaliłaby mi, jakbym ci to zdradziła. Niedługo podeślę ci mapkę lokalizacji, więc nie panikuj tylko siedź spokojnie na swoim gołym tyłku i czekaj.

Z poważaniem 
Shadows

 Chłopak odetchnął z ulgą. Miał szczęście, że czarnowłosa chciała mu pomóc. 

\______________________________________



   Uni zakupiła w pobliskim sklepie lecznicze itemy i razem ze swoim partnerem, Horavą, wyruszyła w kierunku Demonicznej Góry. 
   Po drodze nic nie mówiła. Rozmyślała nad tym wszystkim, co się wydarzyło. Powinna się pożegnać z przyjaciółmi, ale bała się. Bała się, że jeśli to zrobi to jej nie puszczą. Bała się też ich reakcji. W końcu musiałaby im wszystko wyjaśnić, a tego nie chciała. Szła, więc powolutku w kierunku wysokopoziomowej lokalizacji. W demonicznej górze znajdowało się mnóstwo silnych potworków, dlatego mało kto zapuszczał się na tamte tereny,
- Na pewno się uda . - powiedział czerwony stworek. - Zawsze Ci pomogę, więc nie musisz się martwić.
   Z jadeitowych oczu dziewczyny popłynęły pojedyncze łzy. Na pewno się uda. Musi się udać. Z tą nadzieją przyśpieszyła kroku. 
- WRÓCĘ DO DOMU!! NA PEWNO!! - krzyknęła na całą wioskę....


CDN.

  Sorki, że tak późno. To był zwariowany tydzień, chociaż właściwie kolejny nie zapowiada się zbytnio lepiej. Głupie próbne egzaminy grrrrr.... Nie jest idealny, bo pisałam go w pośpiechu, ale mam nadzieję, że wypadł nie najgorzej. Oczywiście, standardowo czekam na wasze opinie w komentarzach oraz serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników, a rozdzialik dedykuję Shiro.




                    

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 33 - ,, Niebo "

   Chłopaka zamurowało. Nie spodziewał się, że sytuacja jest aż tak skrajna. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko do niego smutno. Siedzieli tak chwilę w milczeniu, aż w końcu Uni wstała z trawnika, otrzepując się. Gray chciał zrobić to samo, ale gdy tylko wstał poczuł ból. Jego stopa została zaatakowana przez Horavę.
- Zabiję Cię. Zabiję Cię. - krzyczało stworzonko. - Jak śmiałeś zbezcześcić moją Uni.
   Ciemnowłosy od razy zorientował się, o co chodzi czerwonej istotce i przybrał buraczany odcień. 
- H-Horava! - wydukała strasznie się czerwieniąc.
- Nie wybaczę mu! Nigdy! Nigdy! - wył potworek.
   Żeby go uspokoić dziewczyna podniosła go i zaczęła głaskać, Podziałało. Natychmiast się uspokoił.
- No to chyba najwyższy czas, żeby skończyć misję. - powiedział nudysta.
- Skoro o tym mowa, to ja ją już skończyłam. - powiedziała dumnie zielonooka, wyszczerzając ząbki.
   Teraz to go zatkało. Zniknęła na zaledwie kilkanaście minut i skończyła misję. Postanowił mimo wszystko, że nie będzie się zagłębiał w szczegóły. Może woli nie wiedzieć. Pożegnali się z Asuką i Shadows, po czym oboje skierowali się w stronę Fairy Tail. W trakcie drogi Gray zauważył, że otrzymał prywatna wiadomość. Szybko ją odczytał i zaraz ją skasował. Nie chciał, żeby zielonooka ją zobaczyła.

Drogi nudysto!

   W twoje ręce powierzamy naszą najukochańszą Uni. Masz się nią opiekować, bo jak cokolwiek jej się stanie to Cię dopadniemy. Mamy też dla Ciebie informację, która z pewnością ci się spodoba. W jej typie są ciemnowłosi przystojniacy z kaloryferkiem, więc masz u niej spore szanse. Tylko nie zrób nic głupiego.

Z poważaniem
Shadows i Asuka

   Jestem w jej typie?, przeleciało przez jego głowę. Zaraz jednak się w nią uderzył, starając się pozbyć tej myśli, od której uginały mu się nogi. Brązowowłosa spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem.
- Stało się coś??
- Nie... Nic a nic... - uśmiechnął się tajemniczo, wprowadzając w zakłopotanie swoją towarzyszkę.

__________________________________

   Blondynka skończyła pracę. Na szczęście ruch dzisiaj nie był największy, ale i tak wracała do domu zmęczona. Co poradzić jak się pracuje z kimś takim jak Rena.


Rena: Hej Lucy, powiedz mi. Czy ty masz chłopaka. (padło z ust dziewczyny o długich i prostych, fioletowych włosach. Patrzyła na dziewczynę swoimi fiołkowymi oczami. )
Lucy: C-co?? D-dla-dlaczego tak myślisz? (blondynka zarumieniła się na policzkach.)
R:  Mnie nie oszukasz. Jesteś zakochana po uszy i to widać.
L: Wcale nie!! Chyba ci się zdaje.
R: Mi oczu nie zamydlisz. Kochana, ja znam się na takich rzeczach. A po za tym dziewczyna nie wzdycha, co dwie minuty tak bez powodu.
L: Ja wzdycham? ( zapytała zaskoczona Lucy)
R: No ba... Cały czas bujasz w obłokach i prawie wcale nie kontaktujesz. To jedne z najczęściej zauważalnych symptomów zakochania.
L: Bardzo rzuca się to w oczy??
R: Jak cholera. Nawet głupi, by się zorientował o co chodzi.
L: Naprawdę?
R: Nom, ale teraz ważniejsze. KTO TO JEST???

   Przez bitą godzinę blondynka musiała opowiadać o chłopaku. Pominęła fakt, że ostatnią noc spędzili w jednym łóżku. Fioletowowłosa była niepoprawną romantyczką i kto wie, o czym by zaczęła myśleć. Lepiej pominąć takie szczegóły. Rena cały czas trajkotała jak to się cieszy oraz podawała koleżance z pracy miłosne porady.
   Lucy padła zmęczona na łóżko i dla odprężenia zalogowała się do gry. 


_______________________________________


   W gildii jak co dnia było mnóstwo huku. Wakaba w jakiś sposób obraził Makao, co rozpoczęło kolejną bijatykę. Nikt jednak się tym nie przejmował. Taki był porządek tego miejsca, ot co. 
   Lucy usiadła koło lady i zamówiła drinka. Musiała w jakiś sposób nabrać energii, a nic nie stawia tak na nogi jak drinki Mirajane. Gdy tak zaczęła ósmą kolejkę, koło niej dosiadła się Uni.
- Nie sądzisz, że wystarczy?? - zapytała z troską o przyjaciółkę.
- Nie... Hik... Jesce małko... Hik. - wybełkotała po pijaku.
- Mirajane, starczy. Nie dawaj jej już więcej. Upiła się w trzy dupy. Potem będzie miała takiego kaca, że ze sracza przez tydzień nie wyjdzie.
   Co racja to racja. Lucy zawsze miała słabą głowę oraz żołądek, ale w tej chwili nie myślała już jasno. Zaczęła zataczać się i obijać o ściany.
- Gdzie ty idziesz? - zawołała za nią zielonooka.
- NNha misie. - wydukała.
- O nie moja panno. Nie ma opcji. - powiedziała, po czym ogłuszyła dziewczynę solidnym uderzeniem w tył głowy.
   Gwiezdna czarodziejka padła jak długa na podłogę. Uni szybko ją podniosła i wyprowadziła na gildyjne podwórze. Położyła ją na trawie i usiadła koło niej. Przez pewien czas patrzyła w cyberchmury i westchnęła. W realu nie mogła tego zrobić. Nie tylko z powodu wirusa. Od lat nie miała możliwości wyjść na dwór pobawić się na świeżym powietrzu.
   Po chwili zaczął się kolejny atak. Ostatnio pojawiały się częściej i były bardziej intensywne. Brudziła trawę i kwiaty krwią. Po pięciu minutach ustało i dziewczyna mogła w spokoju pomyśleć nad przeszłością i nad przyszłością.
   Nie narodziła się jak większość dzieci z miłości rodziców. Była tylko następstwem po jednej z miejskich dyskotek. Jej matka nigdy więcej nie spotkała chłopaka z imprezy. Po narodzinach dziecka Uni i jej matka zostały wyrzucone z domu. Nastolatka zaczęła zarabiać na swoje życie i dziecka poprzez prostytucję. Potem jednak i ona zaczęła pogardzać dzieckiem. Dziewczynka trafiła do domu dziecka. Nienawidziła tamtejszych dzieci. Co dzień płakały nad swoim żałosnym losem, nad tym jakie to są samotne i o tym jak chcą do domu. Brązowowłosej uszy puchły od ich lamętów. Nieraz i niejednego z nich porządnie sprała. Była tam wyalienowana, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Rozumiała, że życie nie jest takie różowe jak się wydawało tym szczylom. 
   Gdy miała pięć lat okazało się, że cierpi na jakąś dziwną chorobę genetyczną oraz, że nie dożyje dwudziestki. Jakby tego było mało po roku w drodze do szkoły miała wypadek samochodowy. Ma całkowicie sparaliżowane prawie całe ciało. Przez ponad dziesięć lat nie miała możliwości wyjść na dwór i odetchnąć świeżym powietrzem. Nie wiele widziała z okna. Grupkę ludzie spacerującą okolicą, karetki na parkingu. Nic interesującego. Jedynym co pozwalało jej odpłynąć od okrutnej rzeczywistości było niebo, chmury. Niebywałą radością napawały ją obserwację pogody. Nikt jej nie odwiedzał, po za pielęgniarkami, ale nie czuła się źle. Tak długo jak mogła patrzeć w niebo, było w porządku...


CDN.

Nom właśnie skończyłam rozdzialik. Nie jestem pewna czy się wam spodoba, ale będę dobrej myśli. Oczywiście jak za każdym razem czekam na wasze opinię, wskazówki i wsparcie. A rozdzialik ze specjalną dedykacją dla Zu
   

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 32 - '' Czas prawdy "

   Z oczu Uni pociekły łzy. Już się nie broniła. Nie była w stanie. Patrzyła załzawionym wzrokiem w ciemnowłosego, który przed chwilą ją pocałował. Nie był to żarliwy, ale delikatny, niczym zefir, pocałunek. Gdy chłopak wypuścił dziewczynę z objęć, brązowowłosa upadła bezwiednie na ziemię. Wgapiała się tępo w ziemię. Nie miała pojęcia jak zareagować na to, co się przed momentem wydarzyło. Podniosła niepewnie głowę, by zobaczyć wyraz twarzy Graya.
   Głowę miał spuszczoną, a jego włosy zasłaniały oczy.
- Przepraszam. - wyszeptał.
   Zielonooka nie mogła już wytrzymać. Wszystkie emocje, jakie tłumiła w sobie od ostatnich miesięcy, szukały jakiegoś ujścia. Wszystkie uciekły na zewnątrz razem z potokiem słonych łez. Owładnięta siłą uczuć, rzuciła się na półnagiego chłopaka, ściskając go z całych sił, jakby za chwilę miał zniknąć. Żałośnie zawodziła, mocząc łzami tors chłopaka. Gray uśmiechnął się tylko smutno, pogłaskał dziewczynę po głowie i jeszcze raz powtórzył.
- Przepraszam.
   Uni puściła chłopaka, zacisnęła ręce w pięści i zaczęła go nimi okładać.
- NO I CO Z TEGO?? Przecież to nic nie zmieni. A ja serdecznie nienawidzę, SERDECZNIE NIENAWIDZĘ gdy ludzie się nade mną rozczulają. - wrzasnęła ochrypłym głosem.
   Gray tylko stał w miejscu i przyjmował ze stoickim spokojem wszystkie ataki dziewczyna. Uwieńczeniem jej agonii było uderzenie głową w czoło ciemnowłosego. Spod sterczących włosów chłopaka zaczęła spływać, rzadka, szkarłatna ciecz, brudząc całą jego twarz. Dopiero wtedy brązowowłosa się opamiętała.  
- Wybacz. - szepnęła próbując uciec, ale chłopak złapał jej rękę i nakazał spojrzeć sobie w oczy.        
   Znajdowało się w nich współczucie, a także ogrom podziwu i szacunku wobec zielonookiej. Po tym wszystkim emocje opadły i oboje padli na ziemię.
- Wiesz, jestem ci naprawdę wdzięczna - spojrzała na niego nieśmiało. - Za to, że dzięki tobie mogłam dać upust emocjom. Za to, że nie uciekłeś i za to, że nie pocieszałeś mnie żadnymi tandetnymi słowami. W podzięce opowiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć, bo wątpię w to, że nie jesteś ani trochę ciekawy...
- Jestem, ale jeśli to ci sprawia ból, nie musisz nic mi mówić.
- Już dobrze, powiem.


____________________________________________


   Promienie słońca, przenikające koronkową firankę, wdarły się do pokoju Lucy, drażniąc blondynkę. Dziewczyna niemrawo otworzyła i przewróciła się na drugi bok, ignorując złośliwe promyczki. Pociągnęła kołdrę, ale poczuła opór. Jakby coś ciężkiego leżało na pierzynie. Podniosła leniwie powieki i zobaczyła. Koło niej leżał różowowłosy chłopak z szeroko otwartymi ustami.
- AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!- wrzasnęła.
   Przerażony chłopak spadł z łóżka i zaczął ocierać zaspane oczy. Lucy już zakasała rękawy i przywaliła chłopakowi lewym sierpowym.
- ZBOCZENIEC! Co ty robiłeś w moim łóżku??
   Natsu z przerażeniem patrzył an blondynkę. W tej chwili drzwi pokoju się otworzyły a w progu stanęła Erza.
- Musicie tak hałasować z samego rana. - powiedziała ziewając. Zaraz jednak na jej twarzy pojawił się chochlikowaty uśmieszek. - Widzę, że mieliście upojną noc.
- Wcale, że nie. - odpowiedziała Herthofilia rumieniąc się. - Prawda, Natsu?
   Ale chłopaka już nie było. Wykorzystał okazję i wybiegł z pokoju dziewczyny.
- A to drań. Zabiję go, zabiję.
- Oj, daj już spokój. Ja i tak wiem, że on Ci się podoba. - padło z ust czerwonowłosej.
- W-wcale, że nie... - powiedziała, by zaraz potem wyszeptać. - Aż tak bardzo widać??
   Scarlet tylko się uśmiechnęła i poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Znaczyło to tyle samo co, widać i to jak cholera. Blondynka westchnęła. Nigdy nie była za dobra w sercowych sprawach. W końcu nigdy nie miała chłopaka, no przynajmniej tak na serio. Skończyła poranne czynności toaletowe i wyszła do pracy.


______________________________________



- Otóż, ponad rok temu zaczęła się moja przygoda z ,, World of Wonder ". Na początku miałam problemy z expieniem, ale później szło już z górki. W trakcie mojej podróży po tym wirtualnym świecie poznałam 4 dziewczyny. Wszystkie mniej, więcej w moim wieku. Byłyśmy również na podobnych poziomach, więc stworzyłyśmy grupę. A więc tak, w jej skład wchodziła Asuka, używająca magii krwistego tworzenia, Shadows, użytkowniczka magii wybuchów, Zu ze zdolnościami niewidzialnej ręki, Salae, władczyni zwierząt oraz ja. Dobrze się nam razem grało, aż do momentu, gdy pewnego dnia nie mogłyśmy się wylogować.
- Pamiętasz kiedy do tego doszło? - wtrącił się Gray.
- Tak. To był 20 września. - rzekła cichym głosem. Gardło musiało ją bardzo boleć. - Tego dnia, w naszych schowkach pojawiły się pakunki, ponoć od administracji. Każda z nas sprawdziła jego zawartość. Były puste. Pomyślałyśmy, że to pewnie jakiś psikus adminów, więc nie przejęłyśmy się tym. Jednak gdy Shadows spróbowała się wylogować, wyświetliło się okienko z błędem. U każdej z nas tak samo. Pisałyśmy do administracji, oni jednak również mówili, że nie mają pojęcia o co chodzi oraz, że nie wysyłali żadnym graczom prezentów. Zu, która jest hakerem podejrzewała jakiś śmieszny rodzaj wirusa. Sama starała się odkryć wyjście, ale nic z tego nie wyszło. Jak na razie każda z nas musi się tułać, dopóki ktoś nie odkryje przyczyny tej sytuacji.
- Rozumiem...
- To nie koniec. Zu odkryła wirusa, ale nie jest w stanie go skasować. Co więcej jest on tak zaprogramowany, że jeśli poziom życia osiągnie zero, postać zostanie usunięta.
- Ale czy to niedobrze?? Jeśli przegracie wrócicie do normalnego świata... - wykrzyknął chłopak.
- Wcale, że nie... - powiedziała smutno zielonooka. - To nie jest normalna gra, gdy ktoś cię zrani, ty naprawdę czujesz ból, a w naszym przypadku śmierć tutaj, oznacza koniec w realu...



  CDN.

  Nom, mam nadzieję, ze się spodobał i co nieco wyjaśnił, by jeszcze bardziej wszystko poplątać. No, ale mimo to mam nadzieję, że was to nie odrzuci. Czekam na wasze opinie w związku z rozdziałem, jakieś uwagi, a także wasze pomysły na dalszą fabułę. To teraz będę mykała się troszeczkę pouczyć chemii, więc jeszcze chciałabym dodać, że pozdrawiam wszystkich, którzy mnie czytają, zarówno tych, którzy się ujawniają oraz tych, którzy się ukrywają, a rozdział z dedykacją dla Toshiko Mika



środa, 31 października 2012

SPECIAL 1 HALLOWEEN

   Drodzy czytelnicy. Ten post jest rozdziałem specjalnym. Będzie on zdecydowanie krótszy od standardowych,( przynajmniej takie są plany ). W Specialu dowiecie się co się działo w Fairy Tail zaraz po wstąpieniu Uni do gildii, a dokładniej 31 października. Takiego jak dziś, przy pełni księżyca, takiej jak dziś, gildia obchodziła swoje święto.!


- NIE MA MOWY!! Nie wyjdę w czymś takim!! - wrzeszczała na wszystkie strony blondynka.
   Mirajane i Erza trzymały ją, by nie mogła się wyswobodzić, ale Lucy nie miała zamiaru dać za wygraną. Ugryzła białowłosą, uwalniając się i zaczęła uciekać. Niestety, próba była spalona. Czerwonowłosa przyłożyła gwiezdnej czarodziejce miecz pod sama brodą. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Przegrała  walkę, a to oznaczało najgorsze. Siłą została wciśnięta w jeden z Halloween' owych kostiumów. Nie było to jednak takie przeciętne przebranie. Był to bardzo skąpy strój kotki, przed którym blondynka tak bardzo starała się obronić. Gdy najsilniejsze członkinie Fairy Tail skończyły ,, pomagać " koleżance w założeniu cosplay'u, blondynka została popchnięta na scenę, pod którą siedzieli wszyscy członkowie Fairy Tail. 
   Wszystkim po kolei odebrało mowę i mimowolnie się zaczerwienieli.


     Jeśli chłopcy byli zaczerwienie, to Natsu przybrał buraczany odcień, po czym został odrzucony do tyłu intensywnym krwotokiem z nosa. Wszyscy zebrani zaczęli gwizdać i bić brawa siedzącej na scenie dziewczynie. Ta tylko zawstydziła się ogromnie i zasłaniając rękoma biust, skryła się za czerwoną kurtyną. Miała ciężki oddech. Dawno nie przeżyła takiego upokorzenia. 
- Idź się przebrać.
   Lucy usłyszała nad sobą dziecięcy głos. Dopiero teraz zauważyła stojącą obok niej Uni, nową członkinię gildii. Nie wyglądała jednak tak jak zazwyczaj. Jej piękne proste włosy została potraktowane lokówką, w zielone niczym trawa oczy, wsadzono czerwone szkła kontaktowe, o pionowych źrenicach. Ubrana była w czarną sukienkę bez ramiączek sięgającą zaledwie do połowy ud. Wykończeniami była czerwona falbanka, która również znajdowała się pod biustem . Na nogach miała prześwitujące rajstopy oraz wysokie na pięć centymetrów czarno- czerwone koturny. Na ramiona narzucono jej pelerynę, a w żeby wsadzono parę sztucznych kłów. 
   Ona również była zawstydzona. Nie chciała wychodzić tak ubrana. Gdy usłyszała swoje imię. Odwróciła się w przeciwnym kierunku, po czym zaczęła uciekać, ale w tym momencie została złapana przez Mirajane, która jednym, zgrabnym uderzeniem wrzuciła małą wampirzycę przed oczy wszystkich zebranych. Uni stała w miejscu zamurowana. Nie miała pojęcia co zrobić, więc chwyciła za pelerynę i szybkim ruchem zakryła się nią i w tym momencie zamiast dziewczyny na scenie stał Horava uśmiechający się do publiki. Wyglądał jak zazwyczaj, po za tym, że również miał na sobie pelerynkę. Ukłonił się nisko. W tym momencie większość zebranych wstała i poczęła nagradzać wspaniałe widowisko brawami, a stworek drobnymi kroczkami opuścił podwyższenie.
- To było świetne Uni. - padło z ust Lucy.
- Dzięki. - odpowiedziała nieśmiało wampirka. - To wszystko dzięki Horavie. - wskazała dłonią na przyjaciela.
   Brązowowłosa szybko zrzuciła z siebie krępujący strój, tak samo jak blondynka i we dwójkę zeszły na widownie. Teraz na scenę wkroczyła Erza. Właściwie wkroczyła to źle powiedziane, bo ona wręcz frunęła. I to dosłownie. Na miotle siedział przebrana za czarownicę.


    W dłoni trzymała różdżkę, zakończoną dyniową głową. Jej występ również wywołał  niemałe poruszenie wśród widowni. Po niej występowały jeszcze Bisca, Levy, Cana, Mirajane i wiele innych członkiń gildii.


   Na tym zakończył się występ dziewczyn. Teraz na scenę mogli wejść chłopacy oraz kilkuosobowe pary. W tej części największą sensację wywołali Gajeel i Happy.


   Wszyscy na widowni zamarli, a część o słabszych nerwach zaczęła krzyczeć na widok chłopaka, który tylko śmiał się z całej tej szopki. Zaraz po nim na deski wstąpił Happy.


   Nikt nie spodziewał się takiego występu niebieskiego kota.
- JESTEM SLASHER. - zawył ochrypłym głosem, machając we wszystkie strony, trzymanym w ręku tasakiem. Po tem na scenę wyszedł Gray, ale jego występ był bardziej komedią, niż czymkolwiek innym. Otóż za kurtyną podobno był przebrany, jednak na scenę wszedł nagi. Cana krzyknęła z widowni.
- Przerażający nudysta! Uciekajcie póki możecie! AAAAA!!!!
   Ciemnowłosy spojrzał w dół i się przeraził. Urwał kurtynę, zasłonił się nią i z niewinnym uśmiechem powoli opuścił deski parkietu. ostatni był Natsu, który przebrał się za siebie, z tą tylko różnicą, że była to damska wersja jego.


   Ach, ta charakteryzacja. A królem imprezy został Gajeel za najbardziej przerażającą postać. Królową natomiast mianowani Erzę. Ta jednak odmówiła i za poparciem innych dziewczyn korona trafiła w ręce Levy. Na początku nie chciała jej przyjąć, ale możliwość odebrania nagrody wraz z Gajeelem była dla niej bardzo ważna. Po za tytułem para została również reprezentacyjną parą gildii, a żeby to przypieczętować zrobiono im wspólną fotkę...


   Natsu był trochę przybity. Miał nadzieję, że uda mu się wygrać i wraz z Lucy otrzymać tytuł króla i królowej Halloween. Blondynka zauważyła przygnębienie różowowłosego, więc aby go pocieszyć mocno go przytuliła.



  Pożegnał się z przyjacielem, a zaraz po tym opuściła grą. Chłopak mimo to dalej stał w miejscu wpatrując się tępym wzrokiem w miejsce, gdzie przed chwilą stała Lucy. Stał i stał, aż w końcu przegrał. Krwotok z nosa i spotkanie z podłogą były następnymi rzeczami jakiego spotkały go tego dnia. Z powodu nadmiaru wrażeń chłopak szybko zasnął, a śniła mu się Lucy w kocim stroju.
- Lucy... - Natsu szczerzył się głupio przez sen.


Dziękuję bardzo!

   Cóż różnił się od reszty moich rozdziałów, no ale to w końcu Special, więc powinien być inny niż zazwyczaj. Mimo to mam nadzieję, że się wam spodobał, no a przynajmniej nie odstraszył. ^^ Po za tym z okazji Halloween chciałabym życzyć wszystkim moim czytelnikom miłej zabawy, gęsiej skórki oraz próchnicy xD Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i czekam na wasze opinie. Aha, zapomniałabym... miłego, długiego weekendu ^^