Lucy podniosła zmęczone powieki. Została porażona prze jasną łunę. Dziewczyna szybko zamknęła oczy, by otworzyć je ponownie, ale z większą ostrożnością. Zobaczyła piękny płomień na tle zachodzącego słońca. Piękny, pomyślała. Próbowała podnieść głowę, ale została zatrzymana przez intensywny ból. Coś pulsowało jej w skroni i nie chciała dać o sobie zapomnieć. Blondynka instynktownie złapała się za głowę i poczuła na niej cieplutką i lepką substancję. Podstawiła sobie dłoń pod oczy i zobaczyła bijącą od niej czerwień, krwistą czerwień. Patrzyła tak jeszcze przez chwilę, ale bez większego zainteresowania czy zaskoczenia.
- Szybciej!! - dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie jest sama.
Otóż znajdowała się w dosyć sporym aucie, którego fotele były obite milusim futerkiem. Za drzwiami wozu krzątało się mnóstwo ludzi ubranych w śmieszne odblaskowe stroje i kaski na głowach. W rękach trzymali grubego węża plującego wodą w ogień. Lucy chwiejnie wstała i otworzyła drzwi furgonu. Nikt jej nie zauważał w tłumie. Jej obecność wtapiała się w gwar gapiów wrzeszczących o pożarze. Pożar. Czyli ta łuna, która ją obudziła to pożar. Spojrzała w kierunku jak na razie nieugaszonego ognia. W jej głowie dalej pulsowało, więc ciężko było podnieść skroń do góry. Zawziętość jednak wzięła górę nad słabością. Patrzyła w ogień jak zahipnotyzowana. Po chwili zaczęła widzieć więcej. W płomieniach stał niewielki dom. Bardzo podobny do mojego, pomyślała. Podeszła bliżej i zrobiła wielkie oczy. To było jej mieszkanie padła na kolana i zawyła z bólu. Usłyszał to jeden ze strażaków i podbiegł w stronę dziewczyny. Podniósł blondynkę, tak jak małżonek, gdy próbuje przenieść przez próg swoją narzeczoną. Spojrzała do góry, by zobaczyć twarz tego człowieka. To był nie kto inny, ale Natsu, jej przyjaciel z gildii.
- Mój dom - szepnęła dziewczyna ostatkiem sił.
- Będzie dobrze. - usłyszała nad sobą pewny głos różowowłosego.
- Arigato. - powiedziała dziewczyna, po czym odpłynęła w niebyt.
----------------------------
Gdzie ja jestem? Czy ja nie żyję?, przebiegało przez myśli dziewczyny. Otworzyła delikatnie oczy, by zostać porażoną prze blask białego światła. Instynktownie zamknęła powieki. Z jeszcze większą delikatnością, niż wcześniej spojrzała na świat. Błysk dalej bił ją po oczach, ale nie było to już takie straszne, jak na samym początku rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym nie pamiętała jak się znalazła. Leżała na niezbyt wygodnym łóżku, przykryta białą kołdrą. Ściany pokoju, również były białe i puste. Nie znajdował się tu żaden obrazek, czy choćby jakieś zdjęcie. Obróciła głowę w drugą stronę. Na krześle, które znajdowało się po drugiej stronie łóżka, siedział na wpół drzemiący Natsu. Lucy uśmiechnęła się leciutko i chciała dotknąć przyjaciela, ale gdy tylko się nachyliła w jego stronę poczuła ostry ból. Syknęła cichutko. Różowowłosy natychmiast otworzył oczy.
Przepraszam, chciała powiedzieć blondynka, ale nie była w stanie wydobyć głosu. Chwyciła się za gardło
- Ooo. Obudziłaś się. - powiedział wesoło chłopak.Widząc przestraszoną twarz Lucy szybko zorientował się o co chodzi. - Nie martw się. Pielęgniarka powiedziała, ze głos wróci za parę dni.
Lucy uśmiechnęła się niepewnie. Kilka dni powinna wytrzymać. Spojrzała na chłopca wdzięcznym wzrokiem. Mimo, że nic nie powiedziała chłopak zrozumiał, o co jej chodzi i szybko odwrócił się, a jego policzki zaczęły się czerwienić.
- Nie ma za co. - odpowiedział szybko. Po chwili jednak dodał smutnym głosem - W końcu to przeze mnie tutaj leżysz.
Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale szybko na jej twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech, po czym poklepała Natsu po ramieniu. Jej oczy mówiły, że nic się nie stało. Chłopakowi ulżyło, że jego przyjaciółka się na niego nie gniewa, ale dalej miał na głowie wyrzuty sumienia.
- Wybacz muszę już iść do pracy. Pa.
Lucy odprowadziła chłopaka wzrokiem. Na prawdę się cieszyła, że był przy niej od... właściwie nie wie od kiedy. Gdy tak myślała nad tym, który dzisiaj jest drzwi do jej pokoju powolutku się otwarły. Do sali weszła tyłem pielęgniarka o różowych spiętych w kok włosach. W ręku trzymała tackę z tabletkami i wodą do popicia. Odwróciła się w stronę pacjentki, a dziewczynie usta mimowolnie się otworzyły. Przed nią stała w pełnej okazałości sadystyczna różnooka....
Przepraszam, chciała powiedzieć blondynka, ale nie była w stanie wydobyć głosu. Chwyciła się za gardło
- Ooo. Obudziłaś się. - powiedział wesoło chłopak.Widząc przestraszoną twarz Lucy szybko zorientował się o co chodzi. - Nie martw się. Pielęgniarka powiedziała, ze głos wróci za parę dni.
Lucy uśmiechnęła się niepewnie. Kilka dni powinna wytrzymać. Spojrzała na chłopca wdzięcznym wzrokiem. Mimo, że nic nie powiedziała chłopak zrozumiał, o co jej chodzi i szybko odwrócił się, a jego policzki zaczęły się czerwienić.
- Nie ma za co. - odpowiedział szybko. Po chwili jednak dodał smutnym głosem - W końcu to przeze mnie tutaj leżysz.
Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale szybko na jej twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech, po czym poklepała Natsu po ramieniu. Jej oczy mówiły, że nic się nie stało. Chłopakowi ulżyło, że jego przyjaciółka się na niego nie gniewa, ale dalej miał na głowie wyrzuty sumienia.
- Wybacz muszę już iść do pracy. Pa.
Lucy odprowadziła chłopaka wzrokiem. Na prawdę się cieszyła, że był przy niej od... właściwie nie wie od kiedy. Gdy tak myślała nad tym, który dzisiaj jest drzwi do jej pokoju powolutku się otwarły. Do sali weszła tyłem pielęgniarka o różowych spiętych w kok włosach. W ręku trzymała tackę z tabletkami i wodą do popicia. Odwróciła się w stronę pacjentki, a dziewczynie usta mimowolnie się otworzyły. Przed nią stała w pełnej okazałości sadystyczna różnooka....
CDN.
Sadystyczna różnooka is back ^v^
OdpowiedzUsuńNatsu strażak! :D Ale fakt że pielęgniarką jest ta różowa wariatka ... każdy Twój rozdział jest bardzo dobry ale teraz osiągnęłam szczyt ciekawości, jak mogłaś skończyć pisać w takim momencie! A mówią, że to ja jestem okropna -.-. Pozdrawiam ;P
OdpowiedzUsuńWybacz, że to napiszę ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Natsu jako strażaka xD Mam nadzieję, że się nie gniewasz czy coś :*
OdpowiedzUsuńWspółczuje Lucy z utraty domu, a co do tej pielęgniarki.
Co ta zołza robi w szpitalu? >.<
No cóż pozdrawiam! ;D