Postanowiłam jak na razie zawiesić działalność bloga. Chwycił mnie ostry brak weny ;.; Wróć, inaczej. W mojej głowie powstał nowy pomysł, na nowego bloga, przez co w ogóle spać nie mogę, a co więcej nie mam też wymyślić nic nowego tutaj TT^TT Nie mam też serca pozbyć się tego nowego pomysłu, dlatego tymczasowo zawiesiłam działalność... Jeszcze raz przepraszam. Tylko nie krzyczcie !!!
PS. Jakby ktoś był zainteresowany ( w co wątpię ) to podaję linka
http://dragons-song.blogspot.com/
My Fairy Tail Story
poniedziałek, 18 marca 2013
czwartek, 21 lutego 2013
Rozdział 41 - '' Szok "
Gray wrócił do domu. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i zaczął przeglądać program telewizyjny w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego filmu. Niestety leciały same powtórki. Z powodu dość marnego wyboru postanowił obejrzeć ,, Modę na sukces ". Ahhh.... te miłosne problemy Brook i całej reszty. Od tego wszystkiego jego oczy zaczęły się kleić i w końcu padł w ramiona Orfeusza.
To był naprawdę dziwny sen... Gray stał po środku... właściwie niczego, w odmętach bezkresnej bieli. Chodził szukając wyjścia, ale nigdzie go nie było. Krzyczał, ale jego słowa pozostały bez odpowiedzi. Zrezygnowany położył się na ziemi i czekała na moment, w którym się obudzi. Sam nie wie ile tak leżał, gdy nagle cała biel zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się krwista czerwień. Wydawało się, że wszystko wokół krzyczy ...
Gray gwałtownie się obudził.Już dawno nic mu się nie śniło, a tu nagle takie... coś.... Starał się zignorować tą marę, ale to nie dawało mu spokoju. Miał co do tego złe przeczucia.
To był naprawdę dziwny sen... Gray stał po środku... właściwie niczego, w odmętach bezkresnej bieli. Chodził szukając wyjścia, ale nigdzie go nie było. Krzyczał, ale jego słowa pozostały bez odpowiedzi. Zrezygnowany położył się na ziemi i czekała na moment, w którym się obudzi. Sam nie wie ile tak leżał, gdy nagle cała biel zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się krwista czerwień. Wydawało się, że wszystko wokół krzyczy ...
Gray gwałtownie się obudził.Już dawno nic mu się nie śniło, a tu nagle takie... coś.... Starał się zignorować tą marę, ale to nie dawało mu spokoju. Miał co do tego złe przeczucia.
________________________
Natsu stał na chodniku jak sparaliżowany, a pluszowy jaszczur wypadł mu z rąk. Na środku ulicy, w ogromnej plamie krwi leżała blondynka, leżała tam Lucy.
- LUCY!!! LUCY!!! SŁYSZYSZ MNIE ??? LUCY!!!!
Dragneel podbiegł do dziewczyny. Była cała brudna od czerwonej cieczy, a na twarzy była wręcz sina od mrozu... Co więcej wydawało się, że nie oddycha. Różowowłosy zbytnio obijał się na lekcjach Edukacji do Bezpieczeństwa i nie pamiętał jak udzielić pierwszej pomocy. Zdenerwowany na siebie z tego powodu uderzył się w głowę i postanowił wykonać usta-usta. Przełknął głośno ślinę, zatkał dziewczynie nos, nabrał powietrza i przycisnął swoje wargi do jej ust wtłaczając powietrze. Wykonał tę kurację kilka razy, aż do momentu, gdy Lucy zaczęła samodzielnie oddychać, po czym zadzwonił na pogotowie.
________________________________
Lucy leżała w bezkresnej bieli. Nie miała sił się podnieść, ani cokolwiek powiedzieć. Było jej zimno, a potem znów gorąco, i tak na zmianę. Nie widziała nic, nie słyszała nic, nie czuła nic. Zupełnie jak jakiś trup, pomyślała. Czy ja nie żyję, pytała sama siebie, chyba tak...
- LUCY!!! LUCY!!! SŁYSZYSZ MNIE ??? LUCY!!!!
Kto to?? Skąd ja znam ten głos?? Dlaczego jest pełen smutku?? Nie smuć się, nie smuć, chciała powiedzieć ale nie była w stanie.
Nagle, niczym grom z jasnego nieba poczuła jak coś napiera na jej wargi, było to zdecydowane i mocne, ale również delikatne i nieśmiałe. Poczuła płynące przez te wargi ciepło, ciepło przez które zaczęła się zatracać... Chciała więcej, znacznie więcej. I nagle... przerwa, i znów zaczęło się robić zimno...
_____________________________
Gray już nie mógł tego znieść. Czuł, że wydarzy się coś złego, ale wieść o wypadku Lucy... Tego się nie spodziewał. Zaraz po otrzymaniu telefonu wybiegł z domu i ruszył w kierunku szpitala. Miał nadzieję, że z blondynką wszystko w porządku. Znał ją na tyle, że wiedział, że jak magnes przyciąga kłopoty, ale wypadek . To było okropne. Ciemnowłosy tak się tym przejął, że aż zapomniał założyć kurtkę. Wbiegł do szpitala i zaczął rozglądać się na wszystkie strony. Wypatrzył w holu różowowłosego i podbiegł do niego.
- Natsu! Co z Lucy?? W jakim jest stanie??
Salamander nie odpowiedział . Nieprzerwanie wgapiał się w podłogę.
- HEJ!! Mów, że w końcu.
Dalej, zero reakcji. Gray się wpieprzył. Chwycił chłopaka za kołnierz kurtki i uderzył Natsu pięścią w twarz. Dopiero teraz zobaczył oczy różowowłosego. Były puste i bez wyrazu niczym u lalki. Kolana ugięły się pod brunetem. Nie miał pojęcia jak i czy w ogóle można pocieszyć przyjaciela. Postanowił zostawić go samego,a sam ruszył wolnym krokiem na piętro.
- Może Uni będzie wiedziała... - powiedział pełen rezygnacji.
Podszedł do pokoju dziewczyny... Dziwne... Drzwi nie były zamknięte. Wszedł do środka i po raz kolejny tego dnia odebrało mu mowę. Łóżko dziewczyny było puste...
CDN.
Przepraszam, przepraszam,przepraszam,przepraszam, Nie napisałam żadnego posta od prawie 3 miesięcy... A mimo to, wy wciąż czekaliście TT^TT Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam... Wiem, ze moje przeprosiny nic nie znaczą. Miałam napisać wcześniej, ale to albo nie było czasu, albo po prostu weny TT^TT PRZEPRASZAM WAS !!! Obiecuję wam to odpokutować. PRZEPRASZAM TT^TT
wtorek, 25 grudnia 2012
Życzenia ^^
Może, a raczej na pewno zdecydowanie późno, ale trudno. Chciałabym złożyć wszystkim czytelnikom bożonarodzeniowe życzenia. Nie będę się rozpisywała, bo nie jestem w tym za dobra.
Życzę Wam spełnienia marzeń, wiele radości w nadchodzącym Nowym Roku, aby te święta spędzone w rodzinnym gronie napawały was szczęściem i radością. Mam nadzieję, że podobały się wam wszystkie prezenty, że jedzenie świetnie smakowało, że zdrowie wam dopisało. Życzę wam również pod jemiołą spotkania, z kim to już wiecie, nie moja sprawa. Więc jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!
Przepraszam, że długo postów nie pisałam, nie miałam siły. Pochorowałam się. Niby zwykłe przeziębienie, ale idzie człowieka wymordować. Całą moja podłoga obwalona chusteczkami, kicham i prycham na wszystko dookoła i na dodatek łeb mi napieprza jakby kto młotkiem pieprznął. Rozdział powinien pojawić się jutro lub pojutrze, a na razie żegnam was.
niedziela, 16 grudnia 2012
Rozdział 40 - "Pech"
Impreza zakończyła się niestety bardzo szybko. Około wpół do piątej obudzony jakimś koszmarem pacjent spod trójki obudził się, a pielęgniarki zauważywszy na piętrze inny hałas zaraz pobiegły do pokoju Uni. Członkowie Fairy Tail na szczęście szybko zauważyli nadchodzące zagrożenie. Chłopaki ( w tym mistrz i Erza) wyskoczyli, a dziewczyny schowały się w szafie oraz łazience. Brązowooka zamknęła oczy i udawała że słodko śpi snem nie przerwanym. Kobieta w białym kitlu weszła do pokoju i rozejrzała się dookoła, następnie na zielonooką. Porozglądał się jeszcze przez chwilę, po czym opuściła pomieszczenie. Gdy tylko drzwi zamknęły się za jej białymi drewniakami wszyscy powychodzili ze swoich kryjówek.
- Fiuuu, całe szczęście, ze zdążyłyśmy... - powiedziała Levy.
- Dziękuję wam za tę cudowną imprezę. - rzekła szeroko się uśmiechając Uni.- Nigdy się tak dobrze nie bawiłam.
Dziewczyny uśmiechnęły się delikatnie. Radość leżącej na łóżku emanowała prosto na nie wlewając w ich serca miłe ciepło.Po tym wszystkim każda z nich pożegnała się i tak samo jak chłopcy wyskoczyły przez okno. Brązowowłosa uśmiechnęła się pod wąsem. W tym miejscu jeszcze nigdy nie było tak żywo i wesoło, a dzisiaj, po raz pierwszy w życiu, uwierzyła w św. Mikołaja i jego magię.
_________________________________
Była piąta nad ranem. Impreza minęła, a ona dalej nie wręczyła ostatniego prezentu. Trzymając w ręce czerwoną, papierową torbę, szła powłócząc nogami. Kątem swojego brązowego oka patrzyła na zawartość prezentu, na pluszowego smoka, patrzącego na nią czarnymi koralikowymi oczyma, w których odbijało się słońce. Przez to wyglądał jakby prosił dziewczynę go w końcu podarowała.
Rozwścieczona blondynka uderzyła się otwartymi dłońmi w policzki, upuszczając torbę
- No dobra, już dobra !! Zaniosę mu to, jasne?? - Po czym ruszyła pędem w stronę domu różowowłosego. Gnając przez ośnieżone, puste ulice czuła nieprzyjemne szczypanie mrozu. Co więcej, lekki płaszczyk nie był wystarczającą ochroną przeciwko porannemu przymrozkowi. Dysząc ciężko i sapiąc stanęła na rogu jednej z ulic i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Lucy odetchnęła. Już miała ruszyć, gdy nagle... uświadomiła sobie, że nie ma w ręku torebki.
Po raz kolejny dzisiejszego poranka rozpoczęła zapalczywy bieg. W końcu zebrała w sobie siły by się przełamać i móc podarować Natsu niespodziankę, więc nie mogła się tak po prostu poddać.
Dobiegła na miejsce startu, Na środku ulicy, na szczęście leżała nietknięta paczuszka. Blondynka przytuliła do siebie pluszaka i odwracając się na pięcie pognała. Gdy dotarła do skrzyżowania fortuna całkowicie się od niej odwróciła. Drogą jechało z zawrotną prędkością czarne volvo, a stojąca na środku jezdni dziewczyna nie miała możliwości odskoczyć. Nie była w stanie nic zrobić. Patrzyła tylko na zbliżające się światło pojazdu, a następnie doszło do wypadku. Poczuła okropny ból i mimowolnie zwolniła uścisk lewej dłoni, w której trzymała torbę. Maskotka odleciała w okolicę chodnika. Tylko ona widziała co tu miało miejsce i może, choć może tylko mi się wydawało, wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać...
Rozwścieczona blondynka uderzyła się otwartymi dłońmi w policzki, upuszczając torbę
- No dobra, już dobra !! Zaniosę mu to, jasne?? - Po czym ruszyła pędem w stronę domu różowowłosego. Gnając przez ośnieżone, puste ulice czuła nieprzyjemne szczypanie mrozu. Co więcej, lekki płaszczyk nie był wystarczającą ochroną przeciwko porannemu przymrozkowi. Dysząc ciężko i sapiąc stanęła na rogu jednej z ulic i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Lucy odetchnęła. Już miała ruszyć, gdy nagle... uświadomiła sobie, że nie ma w ręku torebki.
Po raz kolejny dzisiejszego poranka rozpoczęła zapalczywy bieg. W końcu zebrała w sobie siły by się przełamać i móc podarować Natsu niespodziankę, więc nie mogła się tak po prostu poddać.
Dobiegła na miejsce startu, Na środku ulicy, na szczęście leżała nietknięta paczuszka. Blondynka przytuliła do siebie pluszaka i odwracając się na pięcie pognała. Gdy dotarła do skrzyżowania fortuna całkowicie się od niej odwróciła. Drogą jechało z zawrotną prędkością czarne volvo, a stojąca na środku jezdni dziewczyna nie miała możliwości odskoczyć. Nie była w stanie nic zrobić. Patrzyła tylko na zbliżające się światło pojazdu, a następnie doszło do wypadku. Poczuła okropny ból i mimowolnie zwolniła uścisk lewej dłoni, w której trzymała torbę. Maskotka odleciała w okolicę chodnika. Tylko ona widziała co tu miało miejsce i może, choć może tylko mi się wydawało, wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać...
________________________
Natsu zamiast iść do swojego domu, postanowił poczekać na Lucy w jej domu. Chciał wręczyć jej mikołajkowy podarunek. Na imprezie nie miał zbytnio okazji, a nawet gdyby była, to jakby ktoś zauważył. Nie, o tym Natsu wolał nie myśleć. Wskoczył przez okno do pokoju blondynki i rozłożył się wygodnie na łóżku. W rękach przewracał srebrną bransoletkę z przywieszką w kształcie serca. Chcący, niechcący zarumienił. To wcale nie miało żadnego podtekstu. Po prostu ładnie wyglądało i nic więcej, dlatego to kupił.
Szarpiąc się z myślami, tęsknym wzrokiem spoglądał na zegar. Była już prawie 6. Na ulicach już zaczęli pokazywać się pierwsi przechodnie, a jej jeszcze nie ma. Westchnął przeciągle.
- Chyba się przejdę jej poszukać. - powiedział sam do siebie, po czym wyskoczył przez okno.
Szedł z rękami skrzyżowanymi za głową rozglądając się na wszystkie strony. W końcu niemożliwym było, żeby Lucy się zgubiła pewnie po prostu albo się wlecze, albo się gdzieś zatrzymała.
Gdy doszedł do skrzyżowania pewna rzecz przykuła jego uwagę. Koło jezdni leżał pluszak, tan sam pluszak, którego wczoraj zakupiła. Podbiegł szybko w tamto miejsce i podniósł z ziemi mokrą maskotkę przyjrzał się jej dokładnie.Nie wierzył, że mogłaby zgubić prezent dla Levy ( facepalm ). Odwrócił się w stronę jezdni i odebrało mu mowę. Śnieg na środku ulicy przybrał czerwoną barwę.
___________________________________
Uni leżała na swoich łóżku, przeglądając wszystkie otrzymane prezenty. Zaczęła od sześciopaka od Cany. Dyskretnie rozejrzała się po pokoju i wyciągnęła jedną butelkę Reds'a. Otworzyła i pociągnęła łyka.
- Tfffff, gorzkie. - powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem. - Nie wiem jak się można od tego uzależnić.
Przeglądała wszystko. Świeczki, słodkości, kartki z życzeniami, pluszaki, książki, biżuterię. Prezentów było tyle ile wszystkich członków. Gdy już pobawiła się wszystkim na samym końcu wzięła do ręki prezent od Mikołaja. Patrząc na nie lekko się zaczerwieniła.
- Kto w ogóle zrobił to zdjęcie, hmm?? Pewnie Zu. Kto jak kto, ale nie umie się kontrolować.
Uśmiechnęła się szeroko. Nawet jeśli to ją troszeczkę krępowało to cieszyła się z tego podarku. Położyła fotografię na stoliku i cały czas patrzyła się na nią.
Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Pewnie pielęgniarka, pomyślała i odwróciła się. Niestety jednak, nie było to panienka w białym kitlu...
- C-co... - wyjąkała, a jej oczy zrobiły się ogromne niczym spodki.
CDN.
No i w końcu dodałam. Napisany był już jakiś czas temu, ale nie miałam kiedy go dodać. Ja nie wiem. Przez tą szkołę w ogóle nie wyrabiam. NO, ale na szczęście za w sobotę zaczną się ferie świąteczne, więc chyba będę mogła częściej wpadać. Jak na razie mam nadzieję, że miło spędzicie ten świąteczny czas. Kto wie, może macie jakieś plany, albo ktoś ma plany względem was.... Nigdy nie wiadomo, w każdym bądź razie życzę wam cudnych świąt, wielu prezentów i w ogóle magicznych wręcz świąt.
niedziela, 9 grudnia 2012
Rozdział 39 - ,,Mikołajki "
6 grudzień
Przez okna szpitala, do pokoju wdarły się złośliwe promyki słońca, łaskocząc drobną dziewczynę po oczach. Brązowowłosa starała się je ignorować, ale nie była w stanie. Otworzyła oczy, po czym leniwie ziewnęła. Zaczął się kolejny dzień. Jednak nie taki zwykły dzień. Czas podarków i miłości, czyli wszystkim dobrze znane Mikołajki. Mimo to Uni, wcale dobrze się nie kojarzyły. Jedyną atrakcją tego dnia w szpitalu były dwie nektarynki i nic więcej. Innych pacjentów zawsze ktoś odwiedził i podarował choćby czekoladę. Do niej jednak nikt nigdy nie przychodził. W końcu nie posiadała rodziny, czy przyjaciół.
- Przyjaciół... - westchnęła.
Kiedy byłą uwięziona w grze z wirtualną rzeczywistością, miała możliwość nawiązywania kontaktów. Napawało ją to niemałym szczęściem, ale teraz wszystko wróciło do normy i znów samotnie musi przeżywać każdy dzień.
____________________________________
- Hej, Lucy, co masz zamiar jej kupić?? - Natsu pytał blondynkę.
- Nie mam pojęcia...
Przez jakiś czas szli obok siebie przyglądając się wystawo sklepowym i szukając prezentów dla przyjaciół. Gdy tak kroczyli ośnieżonym chodnikiem w oczy dziewczyny wpadł ogromnych rozmiarów pluszowy smok. Lucy chciała wejść do środka, ale nie mogła tego zrobić w tej chwili. Nie mogła wziąć ze sobą różowowłosego.
- Natsu.... - zaczęła niepewnie. - Może się rozdzielimy??
- Dlaczego?? - spytał zawiedziony.
- W ten sposób szybciej znajdziemy i kupimy wszystkie prezenty...
- W ten sposób szybciej znajdziemy i kupimy wszystkie prezenty...
Chłopak spojrzał na nią swymi głębokimi oczyma. Patrzył tak na nią jeszcze przez chwilę, a następnie szeroko się uśmiechnął i ruszył w przeciwnym kierunku. Gdy zniknął z pola widzenia dziewczyny, wskoczyła do sklepu i zakupiła tego ogromnego pluszowego jaszczura. W tej chwili został do kupienia jeszcze jeden prezent. Szybko skończyła zakupy, a następnie zamówiła taksówkę. Wniosła do domu wszystkie torby i zaniosła je do swego pokoju. Rzuciła je na stolik, a sama padła zmęczona na łóżko.
- Teraz to zapakować... - westchnęła i wzięła się do roboty.
- Pomóc Ci?? - usłyszała za sobą głoś Natsu.
- Jasne... ... .... Zaraz, Co ty tu robisz!!??!!?? - wydarła się na siedzącego na parapecie okna.
- Jesteś okrutna. Przyszedłem pomóc.
- Oknem??
Blondynka spojrzała na niego spode łba. Właściwie potrzebowała pomocy, ale nie chciała prosić o to Erzy. Czerwonowłosa ma prawdziwe urwanie głowy w biedronce i jak wróci będzie chciała odpocząć przed wyjściem na imprezę.
- Zgoda. - odpowiedziała.
Różowowłosy szeroko się uśmiechnął i szybko wziął się do roboty. Nagle zobaczył leżącego na łóżku jaszczura.
- Fajny pluszak... Dla kogo??
Lucy cała się zaczerwieniła i szybko wydarła chłopakowi z rąk maskotkę.
- D-d-dla Levi.
- Rozumiem. - powiedział lekko speszony.
Zapadła niezręczna cisza. W ciszy skończyli pakować wszystkie prezenty. Kiedy praca dobiegła końca Natsu wyskoczył przez okno i udał się do siebie. On również musiał skończyć przygotowania. Chociaż on nie miał tyle prezentów. Właściwie to tylko jeden.
- Do 23 muszę się wyrobić...
- Teraz to zapakować... - westchnęła i wzięła się do roboty.
- Pomóc Ci?? - usłyszała za sobą głoś Natsu.
- Jasne... ... .... Zaraz, Co ty tu robisz!!??!!?? - wydarła się na siedzącego na parapecie okna.
- Jesteś okrutna. Przyszedłem pomóc.
- Oknem??
Blondynka spojrzała na niego spode łba. Właściwie potrzebowała pomocy, ale nie chciała prosić o to Erzy. Czerwonowłosa ma prawdziwe urwanie głowy w biedronce i jak wróci będzie chciała odpocząć przed wyjściem na imprezę.
- Zgoda. - odpowiedziała.
Różowowłosy szeroko się uśmiechnął i szybko wziął się do roboty. Nagle zobaczył leżącego na łóżku jaszczura.
- Fajny pluszak... Dla kogo??
Lucy cała się zaczerwieniła i szybko wydarła chłopakowi z rąk maskotkę.
- D-d-dla Levi.
- Rozumiem. - powiedział lekko speszony.
Zapadła niezręczna cisza. W ciszy skończyli pakować wszystkie prezenty. Kiedy praca dobiegła końca Natsu wyskoczył przez okno i udał się do siebie. On również musiał skończyć przygotowania. Chociaż on nie miał tyle prezentów. Właściwie to tylko jeden.
- Do 23 muszę się wyrobić...
______________________________________
Uni leżała w swoim łóżku. Zbliżała się godzina 24. Od prawie dwóch godzin w szpitalu trwała cisza nocna. Jedynym dźwiękiem jaki do niej dochodził było chrapanie pacjenta spod trójki. Cały szpital chyba się trząsł. Przez to nie mogła zasnąć, ale to nie był jedyny powód. Mimo że nie wierzyła, cały dzień miała nadzieję, że w tym dniu w końcu dostanie to czego chciała.
- Co ja sobie wmawiałam. Przecież nie istniejesz...
Wybiła północ.
- Kto nie istnieje?? - usłyszała dobrze znany jej głos.
Na parapecie ( kolejny xD ) siedział Mikołaj.. Znaczy się do połowy. Miał czerwoną czapkę, białą brodę, spodnie i wysokie czarne buty, a także ogromny worek z prezentami. Brakowało mu jedynie czegoś na tors, no ale z takim kaloryferem to mu chyba zimno nie było ( musiało mocno grzać ^^ ).
Serce dziewczyny przyśpieszyło.
- G-Gray? - wydukała.
- Ho, ho, ho, ho... Czy byłaś grzeczną dziewczynką???
Ooookej, pomyślała brązowowłosa, po czym pokiwała główką.
- A więc czas na prezent.
W tym momencie zapaliły się światła w pokoju. Zielonooka zobaczyła przed swoim łóżkiem wszystkich przyjaciół z gildii. Stali i szeroko się do niej uśmiechali. Uni nie wytrzymała. Z jej oczu zaczęły spływać łzy szczęścia. Jeszcze nigdy w życiu nikt jej nie odwiedził. Zaraz wszyscy ustawili się w kolejkę i zaczęli wręczać dziewczynie różnorakie prezenty. Od Erzy dostałą przepyszne ciasto, Levi sprezentowała jej ciekawą książkę, Lucy podarowała jej przecudną bransoletkę, Natsu zapachową świeczkę, Cana sześciopak i wiele wiele innych. Dziewczyny zostały przy łóżku, a chłopacy zajęli się dekorowaniem pokoju w lampki i inne ozdoby. Nawet Makarov pomagał jak mógł. Gdy tylko się ze wszystkim uporali ktoś puścił świąteczną muzyczkę. Miała już coś powiedzieć, by ją wyłączyli, ale Mikołaj ją uspokoił.
- Nie martw się. Pacjent spod trójki nas zagłusza. - zaraz po tym wyciągnął ze swojego ogromnego worka mały pakunek i wręczył go dziewczynie. Natychmiast go rozpakowała, a gdy zobaczyła zawartość,a twarz nabrała rumieńców. W środku znajdowało się jej zdjęcie, na którym Gray całował brązowowłosą. Wspomnienia z World of Wonder.
- Dziękuję, Mikołaju. - powiedziała, po czym pocałowała naszego świętego Mikołaja
Wtedy wszyscy zaczęli klaskać i pogwizdywać,a Zielonooka przybrała na twarzy odcień buraczany, a jedyną reakcją czerwonego staruszka było świąteczne
- Ho, ho, ho ho...
CDN.
Miałam dodać go 6 grudnia, ale niestety moja mama nie jest bynajmniej moją sojuszniczką i perfidnie pozbawiła mnie laptopa. Myślałam, że ją ukatrupię. Kolejny poślizg miałam z tego powodu. Coś szczęście mi nie sprzyja, oj nie sprzyja. W każdym bądź razie mam nadzieję, że otrzymałyście wymarzone przez was prezenty. Pożyczyłabym wam wesołego weekendu, ale że się już prawie skończył, to życzę wam miłego poniedziałku w szkole, bądź pracy. A rozdział dedykuję Chan Lee
niedziela, 2 grudnia 2012
Rozdział 38 - '' Dziękuję "
Miesiąc później
Blondwłosa dziewczyna siedziała przy ladzie, popijając sok z czarnych porzeczek. Patrzyła tępym wzrokiem w zawartość szklanki. Od zeszłego miesiąca nie było dnia, kiedy by nie rozmyślała o tamtym wydarzeniu, o bólu jaki musieli znieść wszyscy członkowie gildii, o czarnej rozpaczy Graya. Nie było nikogo, kto by zapomniał o tym wszystkim i mógł znowu szczerze się uśmiechnąć.
- Lucy, chodźmy na misję. - do czarodziejki podszedł Natsu, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
Chłopak starał się pocieszać przyjaciółkę. Rozumiał, że strasznie to wszystko przeżywa i czuje się współwinna temu co się stało.
- Gray logował się ostatnio?? - zapytała cicho.
- Nie. - usłyszała odpowiedź.
Westchnęła ciężko. Ciemnowłosy był jej przyjaciel i czuł się najgorzej ze wszystkich.
- Nie zamartwiaj się tak. Gray potrzebuje tylko trochę czasu, by się uspokoić i wszystko przemyśleć.
- O mnie gadacie?? - za plecami dwójki przyjaciół dało się usłyszeć mocny męski głos.
Blondynka instynktownie się odwróciła. To naprawdę on, pomyślała. Przed nią stał półnagi, osiemnastoletni chłopak i granatowych włosach.
- A nawet jeśli, to c... - zaczął różowowłosy, ale nie skończył. Gray uderzył go z taką siłą, że odleciał na drugi koniec sali.
- Nie ciebie się pytałem... - po tych słowach usiadł koło Lucy. - Mira, podaj drinka.
Białowłosa pędem przyniosła kieliszek z alkoholem i podała chłopakowi z uśmiechem na ustach. Gwiezdna czarodziejka chciała nawiązać kontakt, ale nie umiała. Czuła się okropnie. Gdyby wtedy powstrzymała Uni, nie doszłoby do tej tragedii, a w gildii ciągle panowałyby bijatyki i masa śmiechu.
- Lucy... - zaczął granatowowłosy. - Przepraszam, ale chciałbym Cię o coś poprosić.
- O co?? - wydukała.
_________________________________
Pięć ostatecznych ataków złączyło się w jedno destrukcyjne zaklęcie, skierowane w stronę czarnego smoka. Gdy ogromna ilość magicznej energii uderzyła w bestię pozbawiając ją wszystkich punktów.
- Udało się!!!!!! - wrzasnęły dziewczyny. - Udało!!!!!
- To znaczy, że jesteśmy wolne, czy to nie wspaniale.. - powiedziała Salae.
W tym momencie pomieszczenie rozmazało się powietrzu, a czarodziejki znalazły się na powrót na szczycie Demonicznej Góry. W tym momencie zobaczyły, że brązowowłosa leży na ziemi i zwija się z bólu, a głową desperacko uderza o twarde podłoże.
- UNI! - do zielonookiej natychmiast podbiegła pozostałą czwórka.
Patrzyły z przerażeniem na przyjaciółkę. Tym razem jej atak został wywołany w realu. Nie mogły zrobić nic poza wspieraniem koleżanki. W tym momencie usłyszały tylko ciche słowa.
- U-Uni... - za nimi stał Gray, który ogromnymi oczami patrzył na dziewczynę. Stał tak osłupiały przez krótką chwilę, by zaraz ruszyć w stronę niskiej postaci. Podbiegł do niej i chwycił ją za rękę.
- Wytrzymaj. Wytrzymaj. To się zaraz skończy.
- N-nie... - powiedziała słabo. - To mój ostatni atak.
- Głupia!! Nie mów takich rzeczy. Nic nie mów.
-Ja, ja to czuję. To mój koniec. Ta choroba mnie zabija...
- Przeżyjesz! Słyszysz?? Przeżyjesz!!
- Dziękuję, Gray. Dziękuję wam wszystkim. Naprawdę świetnie się bawiłam. - uśmiechnęła się szeroko, po czym zastygła w bezruchu.
- Uni?? Uni? Uni!! Ty idiotko!!!!! - wrzasnął granatowowłosy, a dziewczyny tylko patrzyły na całą scenę wylewając gorzkie łzy. Nagle ciała całej piątki dziewczyn, włącznie z zielonooką, zaczęły błyszczeć.
- Chyba wracamy... - powiedziała smutno Asuka, wycierając mokry policzek.
Potem wszystkie zniknęły. Na górze została jeszcze tylko Zu i półnagi chłopak.
- Ja również Ci dziękuję, Gray. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam Uni tak szczęśliwą. Naprawdę musiała Cię mocno kochać.... - po tych słowach albinoska zniknęła, a na szczycie pozostał tylko mag. Dopiero teraz z jego oczu zaczęły cieknąć łzy, które natychmiast zamarzały.
- Ja też...!!! Ja też...!! JA TEŻ CIĘ KOCHAŁEM!!!!!!!!!
_____________________________
Nastał biały poranek. Brązowowłose dziewczę odwróciło głowę w stronę szyby. Na zewnątrz świat okrył się przecudnym, białym puchem, a ludzie śmiejąc się przechodzili koło szpitali. W rękach trzymali różnorakie torby, w których znajdował się ogrom prezentów dla bliskich. Był 2 grudnia. Tylko cztery dni do Mikołajek. Jeden z najpiękniejszych miesięcy. Czas obdarowywania się podarkami, śmiechów i miłości. Miłości... Dziewczyna tylko prychnęła. To takie żałosne uczucie. Po za tym, gdyby naprawdę istniało nie musiałaby leżeć w tym zasranym szpitalu.
Drżącymi rękoma sięgnęła do stolika, po czym założyła na głowę konsolę do gry ,, World of Wonder ". Tak jak myślała. Nie jest w stanie się zalogować. Zaraz zdjęła maszynkę i odłożyła na miejsce.
- Drogi Mikołaju!! Wiem, że nigdy w ciebie nie wierzyłam i nigdy Cię o nic nie prosiłam, ale jeśli naprawdę istniejesz, to chciałabym poprosić o prezent. Nie chcę żadnych cukierków, czy tandetnych pluszowych miśków. Jedynym czego tak naprawdę pragnę jest możliwość spotkania się z Grayem... i z Fairy Tail oczywiście. Tylko jeden raz. Ten jeden raz...
CDN.
No i jest... Wydaje mi się niezbyt udany, no ale trudno. Mimo to mam nadzieję, że was nie zrazi. Ostatnio mam coraz więcej do roboty. Na szczęście najgorsze już minęła, więc powinnam mieć więcej czasu na pisanie. Zaczął się grudzień, szkoda tylko, że bez śniegu TT^TT. Niedługo Mikołajki, więć życzę wam wielu mang i innych wymarzonych sobie przez was prezentów. Nie zapomnijcie oczywiście napisać listu do Mikołaja ^^ Oczywiście pozdrawiam was wszystkich, rozdzialik dedykuję Zu-chan, która musiała się akurat rozchorować wtedy, kiedy jest mi potrzebna. Grrrr.. W każdym razie życzmy jej szybkiego powrotu do zdrowia...
poniedziałek, 26 listopada 2012
Rozdział 37 - ,, Czas bitwy nadszedł "
Za drzwiami znajdowało się ogromne koliste pomieszczenie. W okół ścian znajdowało się mnóstwo palących się pochodni. Jednak nie to przykuwało uwagę, tylko ogromny czarny gad leżący na ziemi. Miał zamknięte oczy, a z jego nozdrzy ulatywał dym. Mimo, że miał zamknięte powieki odwrócił głowę w kierunku czarodziejek, po czym buchnął im dymem prosto w twarz. Żeby tego było mało zaraz zostały zaatakowane falą gorąca.
Dziewczęta szybko odskoczyły unikając czarnego płomienia. Wszystkie poza Uni. Ta leżała na ziemi, i dostała ataku. Pluła wszędzie krwią rycząc i charcząc . Podłoże dookoła zabarwiło się brudną czerwienią.
No pięknie, darła się w myślach dziewczyna, w takim momencie??
Smok widząc wykrwawiającą się brązowowłosą, ale nie zdąrzył. Koło zielonookiej pojawił się ogromny lew o bujnej, brązowej grzywie patrząc wrogo na czarnego gada. Król zwierząt najdelikatniej jak tylko potrafił chwycił Uni w zęby i odskoczył z dala od bestii. Monstrum chciało zaatakować, jednak białowłosa nie miała ochoty na to pozwolić. W jej dłoniach pojawiła się ogromna dwusieczna kosa.
- Karitoriki! - wykrzyknęła albinoska, a broń zmieniła kolor na krwiście czerwony.
Używając swojej broni rzuciła się na smoka i odcięła mu jednego palca.
- Zajmijcie się Uni!! - zdzierała gardło do granic możliwości. - ja zajmę się tą pokraką.
Atak brązowowłosej trwał już około minutę i nie zanosiło się, by miał się przerwać.
- Salae, zrób coś. - powiedziała Shadows.
Dziewczę o rudych włosach kiwnęło tylko głową i skrzyżowało ręce. Zaczęła z zawrotną prędkością deklinować, niezrozumiałe dla towarzyszek słowa. Po chwili koło niej pojawił się ogromny\, włochaty, rudy pies śliniący się na boki i wesoło merdający ogonkiem.
- Inu, ratuj... - Pies posłusznie stanął koło leżącej na ziemi zielonookiej, jeszcze raz merdnął ogonem, a następnie zawył przeciągle. Całe jego futro zmieniło kolor na jaskrawozielony. Atak się skończył, a na twarzy poszkodowanej zaczęły pojawiać się rumieńce.
- Jak to możliwe...- spytała słabo brązowowłosa. - Moich ataków nie da się wyleczyć w grze.
- Wiem, ale to nie był twój standardowy napad. - Został wywołany gwałtowną utratą sporej ilości HP, tak naprawdę nie doszło do ataku. Przynajmniej jeszcze...
- Salae!!! - krzyczała szkarłatnowłosa. - Skończyłaś?? To chodź nam pomóż.
Rudowłosa szybko podniosła się z ziemi i skoczyła w kierunku bestii. Była cholernie silna. Mimo, że walczyła w tej chwili z 4 czołowych graczy, wydawała się nieugięta. Uni podniosła się z podłogi i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Musi się jak najszybciej pozbierać i dołączyć do walki. Gdy poczuła się już całkiem przyzwoicie zmaterializowała w ręce swój ukochany miecz i zaatakowała ogon smoka. Bestia poczuła ogromny ból a jej punkty życia drastycznie spadły.
To jest szansa, pomyślała Shadows i wywołała ogromny wybuch przed samą, smoczą paszczą. Siła wybuchu odrzuciła monstrum pod ścianę.
- To koniec... - powiedziała odwracając się od przeciwnika czarnowłosa.
- Uważaj, idiotko... - Asuka rzuciła się w kierunku czarodziejki wybuchu, odpychając najdalej jak to możliwe.
Zrobiła to dlatego, że w kierunku dziewczyny zmierzał czarny płomień. Czerwonowłosa użyła swojej magii krwistego tworzenia i stworzyła ogromną czerwoną tarczę ochraniającą przed ogniem.
Smok, który przed chwilą nie posiadał żadnych punktów życia stał teraz naprzeciwko nich z pełnym HP i jeszcze raz.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytała przerażona Salae.- P...Prze... Przecież to coś powinno już paść...
- Nie mam pojęcia... - rzekła również przerażona Asuka.
- Legendarny boss.. To musi być legendarny boss... - powiedziała z powagą albinoska. - Według kilku informacji, które zebrałam, ponoć istnieje stwór, który posiada ze sto żyć.
- Czyli mamy go jeszcze zabić 99 razy !! - wydarły się wszystkie.
- Nie mam pojęcia. Ale na to wygląda.
- Jak ty to sobie wyobrażasz. - spytała czerwonowłosa. - Po za Salae i Shadows nie posiadamy za dużo HP, ale one są dystansowcami, a tego typu ataki dużo nie dadzą w walce z tym potworem.
- Cholera. - syknęła pod nosem Uni, po czym rzuciła się na potwora.
Ten tylko trzepnął ją ogonem, odrzucając ją pod ścianę.
Upadek na szczęście został zamortyzowany przez jednego z chowańców Salae, złotą owcę, Hitsuji.
- Dziękuję, Hitsu- chan. - wydukała przez zęby.
- W ten sposób go nie pokonamy.
- Mam pomysł. - krzyknęła brązowowłosa. - Musimy go pozbawić wszystkich żyć na raz.
- Jak?? - spytała Asuka.
- Jeśli wszystkie użyjemy naszych końcowych ataków może się udać.
- Ale jeśli się nie uda...
- Tak wiem, ale masz lepsze wyjście??
Towarzyszki spojrzały po sobie. Niestety, żadna z nich nie miała innych pomysłów, by wymknąć z tej krytycznej sytuacji. Nie miały już innych opcji musiały postawić na jedną kartę.
- No to zaczynamy...
Dziewczęta szybko odskoczyły unikając czarnego płomienia. Wszystkie poza Uni. Ta leżała na ziemi, i dostała ataku. Pluła wszędzie krwią rycząc i charcząc . Podłoże dookoła zabarwiło się brudną czerwienią.
No pięknie, darła się w myślach dziewczyna, w takim momencie??
Smok widząc wykrwawiającą się brązowowłosą, ale nie zdąrzył. Koło zielonookiej pojawił się ogromny lew o bujnej, brązowej grzywie patrząc wrogo na czarnego gada. Król zwierząt najdelikatniej jak tylko potrafił chwycił Uni w zęby i odskoczył z dala od bestii. Monstrum chciało zaatakować, jednak białowłosa nie miała ochoty na to pozwolić. W jej dłoniach pojawiła się ogromna dwusieczna kosa.
- Karitoriki! - wykrzyknęła albinoska, a broń zmieniła kolor na krwiście czerwony.
Używając swojej broni rzuciła się na smoka i odcięła mu jednego palca.
- Zajmijcie się Uni!! - zdzierała gardło do granic możliwości. - ja zajmę się tą pokraką.
Atak brązowowłosej trwał już około minutę i nie zanosiło się, by miał się przerwać.
- Salae, zrób coś. - powiedziała Shadows.
Dziewczę o rudych włosach kiwnęło tylko głową i skrzyżowało ręce. Zaczęła z zawrotną prędkością deklinować, niezrozumiałe dla towarzyszek słowa. Po chwili koło niej pojawił się ogromny\, włochaty, rudy pies śliniący się na boki i wesoło merdający ogonkiem.
- Inu, ratuj... - Pies posłusznie stanął koło leżącej na ziemi zielonookiej, jeszcze raz merdnął ogonem, a następnie zawył przeciągle. Całe jego futro zmieniło kolor na jaskrawozielony. Atak się skończył, a na twarzy poszkodowanej zaczęły pojawiać się rumieńce.
- Jak to możliwe...- spytała słabo brązowowłosa. - Moich ataków nie da się wyleczyć w grze.
- Wiem, ale to nie był twój standardowy napad. - Został wywołany gwałtowną utratą sporej ilości HP, tak naprawdę nie doszło do ataku. Przynajmniej jeszcze...
- Salae!!! - krzyczała szkarłatnowłosa. - Skończyłaś?? To chodź nam pomóż.
Rudowłosa szybko podniosła się z ziemi i skoczyła w kierunku bestii. Była cholernie silna. Mimo, że walczyła w tej chwili z 4 czołowych graczy, wydawała się nieugięta. Uni podniosła się z podłogi i zaczęła łapczywie łapać powietrze. Musi się jak najszybciej pozbierać i dołączyć do walki. Gdy poczuła się już całkiem przyzwoicie zmaterializowała w ręce swój ukochany miecz i zaatakowała ogon smoka. Bestia poczuła ogromny ból a jej punkty życia drastycznie spadły.
To jest szansa, pomyślała Shadows i wywołała ogromny wybuch przed samą, smoczą paszczą. Siła wybuchu odrzuciła monstrum pod ścianę.
- To koniec... - powiedziała odwracając się od przeciwnika czarnowłosa.
- Uważaj, idiotko... - Asuka rzuciła się w kierunku czarodziejki wybuchu, odpychając najdalej jak to możliwe.
Zrobiła to dlatego, że w kierunku dziewczyny zmierzał czarny płomień. Czerwonowłosa użyła swojej magii krwistego tworzenia i stworzyła ogromną czerwoną tarczę ochraniającą przed ogniem.
Smok, który przed chwilą nie posiadał żadnych punktów życia stał teraz naprzeciwko nich z pełnym HP i jeszcze raz.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytała przerażona Salae.- P...Prze... Przecież to coś powinno już paść...
- Nie mam pojęcia... - rzekła również przerażona Asuka.
- Legendarny boss.. To musi być legendarny boss... - powiedziała z powagą albinoska. - Według kilku informacji, które zebrałam, ponoć istnieje stwór, który posiada ze sto żyć.
- Czyli mamy go jeszcze zabić 99 razy !! - wydarły się wszystkie.
- Nie mam pojęcia. Ale na to wygląda.
- Jak ty to sobie wyobrażasz. - spytała czerwonowłosa. - Po za Salae i Shadows nie posiadamy za dużo HP, ale one są dystansowcami, a tego typu ataki dużo nie dadzą w walce z tym potworem.
- Cholera. - syknęła pod nosem Uni, po czym rzuciła się na potwora.
Ten tylko trzepnął ją ogonem, odrzucając ją pod ścianę.
Upadek na szczęście został zamortyzowany przez jednego z chowańców Salae, złotą owcę, Hitsuji.
- Dziękuję, Hitsu- chan. - wydukała przez zęby.
- W ten sposób go nie pokonamy.
- Mam pomysł. - krzyknęła brązowowłosa. - Musimy go pozbawić wszystkich żyć na raz.
- Jak?? - spytała Asuka.
- Jeśli wszystkie użyjemy naszych końcowych ataków może się udać.
- Ale jeśli się nie uda...
- Tak wiem, ale masz lepsze wyjście??
Towarzyszki spojrzały po sobie. Niestety, żadna z nich nie miała innych pomysłów, by wymknąć z tej krytycznej sytuacji. Nie miały już innych opcji musiały postawić na jedną kartę.
- No to zaczynamy...
CDN.
Sorka, za ten poślizg. Nie miałam ostatnio siły nic dodać. Szkoła wysysa ogrom energii. Oszaleć można xD. Rozdział, no nie wiem. W każdym razie musicie go znieść. Nom po za tym muszę się pochwalić, że całkiem dobrze poszło mi na konkursie, oraz dostałam nowy telefon, więc mam troszkę radochy, mimo wszystko. Pościk ten dedykuję Yashy. Muszę jak najszybciej nadrobić zaległe rozdziały. Nie ma człowieka przez kilka dni, a zaległości ogromne, więc biorę się do roboty. Na koniec pozdrowionka dla wszystkich czytelników i czekam na wasze opinie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)